Listopad to miesiąc zadumy, nostalgii, tęsknoty za odchodzącą złotą jesienią, ciepłem, słońcem. Jest to też szczególny czas wspominania naszych bliskich zmarłych. To w listopadzie częściej niż zwykle odwiedzamy ich groby, porządkujemy, pozostawiamy kwiaty, wiązanki, znicze. Pamięć o tych którzy odeszli jest bardzo ważna, ale coraz częściej Święto Zmarłych dla wielu z nas staje się okazją do zakupu kolejnych plastikowych zniczy, ozdób, wiązanek ze sztucznych kwiatów i gałązek, od których „uginają się” groby. Rodziny prześcigają się w dekoracji nagrobków, a administrujący cmentarzami z przerażeniem myślą, ile śmieci trafi do kontenerów po listopadowym święcie. Mało kto z nas o tym myśli, a jeszcze mniej osób zdaje sobie sprawę, jak taka cmentarna rozrzutność wpływa na nasze środowisko, powietrze którym oddychamy.
Cóż znaczy kilka zniczy?
Zapytacie: cóż znaczy te kilka czy kilkadziesiąt zapalonych przeze mnie zniczy, wobec dymiących kominów kotłowni czy samochodowych spalin? Naukowe wnioski w tej kwestii mogą zaskakiwać. Internetowy portal tech wp.pl przytoczył ostatnio wyniki badań przeprowadzonych przez Tomasza Olszowskiego i Andrzeja Kłosa. Ich celem było określenie poziomu szkodliwych substancji generowanych przez znicze i sprawdzenie, czy poziom szkodliwego benzenu, toluenu, meta-, para- i orto-ksylenu oraz styrenu przypomina skalą emisję tych samych zanieczyszczeń z transportu drogowego. Badania przeprowadzono na cmentarzach w Opolu i Grodkowie podczas dnia Wszystkich Świętych. Cóż się okazało? Podczas tego święta na wymienionych cmentarzach zanotowano znaczny wzrost stężenia benzenu - odpowiednio o 200% i 144% , toluenu odpowiednio o 366% i 34%. Wzrosły również stężenia styrenu. Zdaniem badaczy, taki poziom emisji zanieczyszczeń można porównać do emisji pochodzących z transportu drogowego.

Przez okrągły rok
Pisząc o szkodliwym wpływie zniczy na środowisko, nie możemy zapominać, że problem dotyczy nie tylko listopadowego święta. Wielu z nas odwiedza groby bliskich bardzo regularnie, nawet raz czy dwa razy w tygodniu przez okrągły rok. Spacerując po pułtuskim cmentarzu św. Krzyża spotkałam przy jednym z grobów pana Stanisława, który na grób córki przyjeżdża bardzo często, by posprzątać, wymienić wkłady w zniczach. Na nagrobku stawia głównie takie elektryczne, na baterie, bo one dłużej świecą i nie ma ryzyka, że kopcą i pobrudzą płytę wyciekającą parafiną. Pan Stanisław wskazuje na sąsiednie groby, na których pełno zniczy i plastikowych kwiatów. Wspomina że w czasach jego młodości, kilkadziesiąt lat temu, czegoś takiego nie było. Znicze w glinianych miseczkach stawiano raz w roku na Święto Zmarłych, ewentualnie na rocznicę. Na grób stawiało się kwiaty z ogródka albo robiło wiązanki z żywego świerku, paproci i gałązek. A teraz ogrom tego! Przycmentarne śmietniki pękają potem w szwach.

Administratorem cmentarza św. Krzyża jest proboszcz parafii ks. Janusz Zdunkiewicz. Z rozmowy z nim wynikają pewne optymistyczne wnioski. Otóż, za cmentarne śmieci w październiku 2022 roku zapłacił prawie 24 000 zł, natomiast w tym roku była to już kwota ok. 16 500 zł. Wygląda na to, że mniej szkodliwych dla środowiska i klimatu odpadów przyniesiono na groby. Czy jest to wynik większej świadomości odwiedzających cmentarz bliskich czy bardziej drożyzny? Trudno powiedzieć. Ksiądz, podobnie jak ci z innych parafii, stara się edukować z ambony, apelując by ograniczać ilość zniczy i sztucznych kwiatów. Za naszym pośrednictwem prosi też, by starać się prawidłowo segregować to co wyrzucamy do kontenerów na cmentarzu. Dotyczy to chociażby doniczek z chryzantemami. Powinny być oddzielane od kwiatów i wrzucane do plastiku.
Rozmawiałam też z Danielem Grzegorczykiem, właścicielem pułtuskiej firmy pogrzebowej Kraszewski, który od niedawna administruje na innym pułtuskim cmentarzu, nazywanym potocznie przez mieszkańców pierwszym. Pan Daniel potwierdza, że problem plastikowych śmieci – zniczy i sztucznych wiązanek - jest bolączką nekropolii. To ogromne koszty odbioru odpadów, ich utylizacji. Przygotowując ceremonie pogrzebowe też dostrzega ten problem. Nawet jeśli zamawiane są wieńce z żywych kwiatów, to trzeba zdawać sobie sprawę, że są one wykonywane na sztucznych podkładach, z użyciem syntetycznych gąbek, plastikowych elementów, które potem lądują w śmieciach zmieszanych.
- Cieszy fakt, że częściej niż w ubiegłych latach rodziny zmarłych piszą na nekrologach, by nie przynosić wiązanek tylko wpłacać pieniążki na wybrany cel charytatywny. To bardzo dobry pomysł, choć nadal dotyczy tylko może pięciu procent organizowanych przez moją firmę pogrzebów.
Co może zrobić każdy z nas?

W codziennym życiu każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę do ratowania świata od nieodwracalnych zmian klimatu i skażeń środowiska. Tak jest również w kwestii cmentarnych dekoracji i zniczy. Ograniczmy kupowanie plastikowych wkładów i sztucznych kwiatów na groby. W okresie od wiosny do jesieni zamieniajmy je raczej na żywe rośliny z naszego ogródka czy straganu. Zimą wystarczy jeden skromny bukiecik czy wiązanka, bo przecież i tak przez większość czasu grób jest przysypany śniegiem i oblodzony. Korzystajmy prawidłowo z ustawionych przy na naszych cmentarzach kontenerów do segregacji odpadów i zniczo – półek, które są świetnym, od niedawna u nas praktykowanym pomysłem. Jeśli zabieramy z grobu bliskiej osoby znicze, które są w dobrym stanie, warto je odstawić na taka półkę, z której zabierze je ktoś inny, wyczyści i ponownie postawi na grobie zamiast kupować kolejne, ostatecznie przecież lądujące na śmietnikach.
ED