W ubiegłym tygodniu odwiedził pułtuskie Centrum Opiekuńczo – Mieszkalne, które za drugi dom uważa kilkadziesiąt osób - seniorek i seniorów. Zgrany zespół, ceniony przez seniorów, to panie: Liliana – rehabilitantka, Klaudia – psycholog, Martyna – zajęcia kreatywne oraz opiekunki: Justyna, Monika, Anna, Lidia, Bożena, Ewa, Monika, Jolanta, Paulina. Dyrektorką CO-M jest Joanna Sobiecka, która towarzyszyła zebranym podczas spotkania z Erwinem Kowalczykiem.
Przebiegało ono w miłej atmosferze, z kawą i serniczkiem, z gromkim śmiechem, bowiem pan Erwin ma zdolność rozbawiania ludzi. – Pracowałem w kopalni i jestem emerytowanym...rolnikiem, a żeby tak nie mówić, że emerytowany jestem, to powiem, że jestem na dożywotnim urlopie. A co? To lepiej brzmi. Ja nie wiem, po co to wymyślono kalendarz - przedstawił się Erwin, spoglądając na żywo zasłuchaną grupę.
- Powiem państwu, że prawie przez 20 lat czytałem wszystkim dzieciom we wszystkich szkołach powiatowych różne historie. Zajęcia miałem też w przedszkolach, gdzie czytałem bajki, pokazywałem sztuczki – mówił Kowalczyk. – Tak, moim dzieciom – padł głos z widowni. – Dzieci to lubiły, nauczyciele też, bo mogli wtedy odsapnąć, niektórzy nawet głośno sapali, a niektórzy cicho – śmiał się prowadzący spotkanie. – Po wuefie, to trzeba jednak odsapnąć. Powiem coś państwu... Przyszła taka młoda nauczycielka na zastępstwo za pana od wuefu. Dzieci grały w piłkę, jeden z chłopców stał przy słupku. "A ty co stoisz, dwóję dostaniesz" – zwróciła się do ucznia. "Bo ja jestem bramkarz, proszę pani" – usłyszała nauczycielka.
Po wybuchu śmiechu, pan prelegent przeczytał seniorom coś wesołego, bo smutne opowieści to, zaznaczył, są na... Kościuszki. To coś to była bajeczka o pięknym tytule "Król Maślak", więc o grzybach. – Zamykamy oczy i wracamy do dzieciństwa...
Dalszy ciąg spotkania był związany z twórczością tego, "co się nazywał Stefan Wiechecki, WIECH, i pisał piękne opowiastki o Warszawie". – Uwaga, tytuł jest znamienity: "Nieboszczyk na ławce".
Następne opowiadanie nosiło tytuł "Rodzina, kimać!". Wielce ciekawe, związane z powojennym nadmetrażem warszawiaków. Dodajmy, że Erwin to doskonały interpretator tekstów, grający i głosem, i mimiką.
E. Kowalczyk to człowiek – orkiestra, też maluje obrazy, też pisze wiersze, spisuje anegdotki. Oto jedna z nich: - Przychodzi baba do lekarza z bandażem na brzuchu. Już od drzwi woła: "Szybko, szybko, boli mnie głowa, bardzo boli!". "Ale pani ma bandaż na brzuchu" - mówi doktor. "Bo mi się osunął" - jęczy baba.
I tak słowo za słowem i przyszedł czas rozstania. Szkoda, bo naprawdę było miło, wesoło i ciekawie.
GRAża