Przyglądam się biżuterii mojego miasta, wyszukuję ją, krótko opisuję, nie wchodząc zbytnio w historię sztuki.
***
A tymczasem? Tymczasem będzie o kamieniach w RYNKU, dla których, jak dla kocich łbów, nie mieliśmy litości. Wybrukowany RYNEK ostał się, ale inne kamienie diabli wzięli.
Tak oto jesteśmy na RYNKU, przy kamieniczkach. Skupimy się na tej usytuowanej w sąsiedztwie dawnego zakładu zegarmistrzowskiego, która w dużej bramie, po obu jej stronach, ma wmurowane kamienie, jakby podpory. I jeszcze na domu, przy wejściu z RYNKU w ul. Konserwatorską (najkrótsza uliczka miasta), który ma kamienie umiejscowione w szczycie budowli. Szkoda tylko, że widać na nich ząb czasu, że "odchodzą" od muru. Niektóre z kamieni w RYNKU, z frontu budowli, zostały założone betonem lub zamalowane szaro-burą farbą, jak elewacje domów. Żal, bo owe kamienie pięknie korespondowały z brukiem rynku. Stanowiły jedność.
Kamienie przy kamieniczkach i bramach wyraźnie wpisują się w trendy dawnego budownictwa. Wiadomo, o wykorzystaniu kamieni decydowała ich dostępność i łatwość wykorzystania.
Czy służyły owe kamienie stabilności obiektu czy tylko budowlanej modzie, a może i estetyzacji przestrzeni, dziś już historycznej?
Jedną myśl można wysnuć – kiedy napotkamy wzrokiem takie jakby podpory bram czy kamienic, także kamienie u podstawy domów wiemy, że jesteśmy w historycznej przestrzeni.
Grażyna M. Dzierżanowska