Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 17 czerwca 2025 01:17
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

ZADZIWIŁA SIĘ MARCHEWKA.

ZADZIWIŁA SIĘ MARCHEWKA.
grab ja
Lubię bywać na targowisku w Grabówcu, chociaż nie jest doskonałe, jeśli chodzi infrastrukturę. Dlaczego lubię? Bo... Bo wchodzisz tam w tłum i mimo że wokół ludzie, ty ze swoimi myślami chłoniesz, co widzisz. Tak odpoczywasz.
A tłumnie było w niedzielne przedpołudnie, wiadomo – ciepło, więc i krzewy, i kwiaty już się pokazały – do ogródków, na taras, wokół domu. Bratki? Po 3,50 zł, ale o jakich dorodnych kwiatach i o ciekawych barwach. Najbardziej kwietnie przed wejściem na targowicę, przed bramą. Jak co roku.
Świeżutkie kwiatki robią konkurencję sztucznemu kwieciu, którego barwne plamy widać z daleka. Przy plastikowych tulipanach (czy sensownie?) rozłożono narzędzia ogrodnicze, wiadomo, przydatne nawet tak niewyrobionej ogrodniczce jak ja. Niedaleko artykuły domowe i sprzęty kuchenne. Czego tam nie ma. Z plastiku, z metalu, z drewna...
Z drewna... O, jak piękny łoś, jak żywy, do ogrodu, na kwiaty. I wóz drabiniasty, też jako dekoracja ogrodowa, 620 zł.
Jeśli na targowisku trafią się dzieci, zaraz biegną do królików, do gołębi, rybek. Próbują głaskać królika olbrzyma, belgijskiego, lub nowozelandzkie czerwone, o wiele mniejsze. – Można sfotografować? – pytamy. – Można, można – słyszymy.
Na Grabówcu można wypatrzeć coś, czego raczej nie znajdziemy w sklepach, a już na pewno nie w supermarketach, np. fasolkę, którą gotuje się bez moczenia. Przechowywana w workach próżniowych, jest świeża i ładna. Piękne warkocze czosnku przyciągają oczy – czosnek doskonały do różnych potraw, a taki warkocz też pięknie stroi kuchnię.
A tu jaki zapach! Jakby ktoś niezręczny rozlał perfumy, truskawkowe. Tak pachną duże i świeżutkie truskawki, jak z obrazka – 15 zł za kg. Jak smakują, nie wiem.
Mój wzrok przyciąga stoisko z wędlinami. Pięknie się prezentują. Młoda kobieta mówi, że sprzedaje wędliny wyrabiane wg starego przepisu, dziadkowego. Dziadek ma mały zakładzik, a ona sprzedaje, co on wyprodukuje. Szeroki to asortyment, pachnący. Pani jest na Grabówcu co niedziela. Proponuje mi pierś wędzoną kaczą, z pachnącą skórką. Kupuję. Proszę też o zgrabną wędzoną kulkę – to golonka. I dwa "patyczki" białej kiełbasy. Wszystko okazało się smaczne. Jak chrzan, 7 zł, chociaż zawierający... cukier. Spotkawszy Józia Krzykowskiego, dowiaduję się, gdzie kupić siatkę na metry, potrzebną do suszenia czy wędzenia wędlin swojej roboty. Ja suszę, najpierw marynując, polędwicę lub polędwiczki. Smak niezrównany. I tak kupuję metr siateczki – 2 zł.
Nie przyglądam się książkom i albumom, niedawno oddałam pół rodzinnej biblioteki, za darmo, osobie handlującej na targach.
Nie interesują mnie też... majtki w szerokiej gamie kolorów i rozmiarów, biustonosze i spodnie. I firanki. Ani suche pieczywo czy wędzone olbrzymie kości.
Chcę pójść w miejsce, gdzie bywa pani sprzedającą BOLESŁAWIEC, ale zbyt mało mamy pieniędzy, tylko kartę, a ta nie wszędzie przydatna. A to feler!
Wychodzimy więc z targowiska, mając w oczach zieleniutką pietruszkę i pierzasty koperek, i seler jak marzenie. I krzepką kalarepkę.

GRAża



Podziel się
Oceń