Porzucamy luty, przenosimy się w letnie, upalne dni, przed wielu wielu laty. W sam środek upałów. Nad wodę. Będziemy się nad nią pluskać z chłopcami, uczniakami Filologicznego Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Piotra Skargi w Pułtusku.
A nie pluskalibyśmy się, gdyby nie książka Henryka Stanisława Purzyckiego (1908-1989) "Trzecie pokolenie", absolwenta (1927 r.) pułtuskiej szkoły. Pan Henryk, z wykształcenia lekarz, zawarł w swojej powieści wspomnienia z lat szkolno-pułtuskich; książka stała się przeto jakby kontynuacją "Wspomnień niebieskiego mundurka", w której aż się roi od nazwisk znanych starszemu pokoleniu pułtuszczan (mamy tu nawet nazwisko naszego, klasy XId, FLUORA, profesora Tomasza Wyszogrodzkiego i ANTKA (eż naszego SORA), profesora Antoniego Gorczyńskiego, i mojego wuja Mieczysława Tałandziewicza; ówczesnych uczniów). Cudnie i lekko, i z nostalgią czyta się Purzyckiego, który dzieło swojego życia napisał piękną, nieco staroświecką polszczyzną; językiem bez jakichkolwiek naleciałości, plastycznym – jak w recenzji napisała Iwona Smolka.
Ta piękna wspomnieniowa książka nie powstałby, gdyby nie zaangażowanie czterech osób: Lidii Ziemieckiej, Grażyny Marii Dzierżanowskiej i Jarosława Kopcia, a i pani Magdaleny Lubczyńskiej -Zaremby, przemiłej (szczerze się zaznajomiłyśmy i polubiłyśmy na długo przed publikacją książki "Trzecie pokolenie"), spokrewnionej z AUTOREM, która udostępniła mi rękopis pułtuskich wspomnień. Owe wspomnienia opublikowane zostały dzięki Mazowieckiej Akademii Książki - to była seria wydawnicza, w ramach której znalazły się książki laureatów konkursu organizowanego przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki. Jako ciekawostkę podam, że "Trzecie pokolenie" wyszło wraz z drugą edycją konkursu w 2005 roku, wraz z: "Cerkwie w krainie kościołów. Prawosławne świątynie na Mazowszu"(Henryk Sienkiewicz) i "Przemijanie pejzaży" (Daniel Ratz).
Ale... Ale już galopujmy za pułtuskimi GIMNAZJALISTAMI nad Starą Narew, jest przecież upalnie. Stara Narew rozciąga się "Od potężnego rozlewiska na północy, poniżej Kleszewa aż do Księżej Kępy na południe, tworzy swego rodzaju przełom rzeczny rzadko spotykanej piękności, znany dobrze mieszkańcom Pułtuska pod nazwą Starej Narwi" – objaśnia Purzycki. Stara Narew to miejsce rozrywki uczniaków Skargi. Kąpiel w niej nie jest zbyt bezpieczna, bo to i głębina, i silny prąd, ale co tam, pułtuszczanie od małego są z Narwią za pan brat. Na brzegu narwiańskim jest już "Franek Sierpiński, który jest porte parole autora", jest też Lange. Są ich koledzy z klasy szóste, siódmej, ósmej, też dawni maturzyści. I mieszkańcy Pułtuska. Są Tałandziewicze, Mieczysław zwany Starym, już student, młodszy od niego Henryk z racji nieprzeciętnej urody znany jako Zośka. Jest student Ignac Gutowski i student Józio Stawecki – który z przyjacielem Stasiem Żmijewskim dotarł nad wodę bryczką; za moment z jej poręczy skoczy na główkę do wody. A oto i dawny maturzysta Kupis, teraz elew szkoły morskiej. Jest Kazio Mateuszczyk, wysoki, jasnowłosy, inteligentny, bystry, wygadany. Zna miasto i jego sprawy na wylot – wielce pożądany towarzysz.
Za chwilę i inni idą do kąpieli, to rozkosz. Wszyscy kąpią się nago, "jak w starożytnej Helladzie. Kostiumy kąpielowe nie są w użyciu. Kobiet nie ma, więc względom przyzwoitości czyni się zadość".
Po kąpieli, rozleniwieni, jeszcze ze śladami oliwy na opalonej skórze, rozmawiając, docierają do Rybitwy, przekraczają dwa mosty – duży i mały - i idą na ukos przez rynek, do Trzeciaka, który ciągnie się od placu Teatralnego aż do posesji Żmijewskich. Wyszogrodzki kusi kolegów:
"- Słuchajcie – jesteśmy przy cukierni, to może zajdziemy do Buczkowskiego na lody?". Ale nie, tam jest Karaś, profesor polonista, wszyscy się go boją, chociaż doceniają jego wiedzę. Profesor Karaś spędza u Bukowskiego swój wolny czas. Na czym więc staje? Na obietnicy, że nazajutrz też się spotkają, na Starej Narwi.
Och, zajrzymy jeszcze w świat pułtuskich gimnazjalistów sprzed wojny. Może z nimi pofiglujemy, może posportujemy się, może przyjrzymy się profesorom, może pójdziemy na PÓLKO, albo zaznamy z nimi przygód. Może poznamy kolegów bohatera książki, z imienia i nazwiska, pułtuszczan zamieszkujących Rynek: państwa Zamęckich, Dzikowskich i Domańskich, Wierzbowskich i Woronowiczów, księdza Bruzdewicza... Przejdziemy się z nimi Trzeciakiem, a może nawet zajrzymy do Cukierni Buczkowskiego, gdzie uczniom wchodzić nie wolno było, tam bowiem zasiadali profesorowie i inni notable.
I tak może odnajdziecie na kartach książki swoich krewnych, rodzinę, znajomych...
Bardzo to ciekawe.
GRAŻA