Wiele spraw bulwersuje pułtuszczan, rozgrzewa ich do białości, a wśród nich wielki remont ulicy wieszcza narodowego, MICKIEWICZA ADAMA.
O REMONCIE więc dziś będziemy plociuszkować, posługując się SZEPTAMI, bo jakoś trudno przychodzi zainteresowanym głośne mówienie o - jakby nie było - trudnym problemie.
Remont ma potrwać do końca 2025 roku, ale mieszkańcy już wieszczą, że ślimacze tempo prac spowoduje (podają obserwatorzy), że przebudowa potrwa dłużej.
Wielkie to powoduje perturbacje i dla pieszych, i dla kierowców. Nie ma możliwości parkowania przy sklepikach i sklepach, przy aptece i cukierni. I dalej... A tak się składa, że to sklepy dbające o klientów (weźmy na przykład: OLĘ, ODIDO, warzywniak i kwiaciarnię NIEZAPOMINAJKA, LENARCIKA – mięso-wędliny) z dużą ofertą dla kupujących, przyjeżdżających nawet z odległych ulic miasta. Gdzie więc parkować? I jak radzić sobie z ciężkimi zakupami, np. butelkowaną wodą, kilogramami ziemniaków i warzyw? Ręce opadają.
Remont zawsze jest uciążliwy i budzący niepokój właścicieli sklepów i samych klientów, stąd ich liczne pytania, np. dlaczego nie prowadzi się go, tego remontu, etapami. Wiedzy na ten temat nie mamy, jak to się mówi, my tylko plociuszkujemy i podajemy, co słyszymy od ludu.
A zainteresowani gadają, że "handel wygląda byle jak, jeszcze do południa to jako tako, ale po południu, kiedy to klienci podjeżdżali samochodami pod sklepy po ciepłe pieczywo, po inne zakupy, duże i mniejsze, i po te weekendowe, to dramat. Cisza". Jeszcze niedawno – do godz. dziesiątej – zakupy robiło 90-100 osób, a obecnie 19 i to do godziny dwunastej? A panie ekspedientki i właściciele sklepów żadnego wpływu na ten marazm zakupowy nie mają, chociaż zdarzają się i NORMALNE ZAKUPOWE DNI, czasami w weekendy – jakby się nic negatywnego przed sklepami nie działo. Jedynie tylko cicho sza - "Cały tydzień nic się nie robi, robota stoi".
Zakazy wjazdu, brak miejsc parkingowych, mandaty, dochodzenie do sklepów z odległych miejsc parkingowych – robi swoje i tak klientów dużo mniej. I jeszcze poszła plotka, że kolejna firma wchodzi do pracy, która kable ma kłaść...
"No, nie ma gospodarza nad tym wszystkim" – usłyszeliśmy odchodząc i grzęznąć w piasku, który też się daje we znaki paniom sprzątającym sklepy - "brud straszny!".
GMD