Dwa teksty poświęciłam pułtuskiej JADŁODZIELNI (Nowy Rynek), dzieła radnego, z którym to przeprowadziłam udany wywiad, PODKREŚLAJĄCY wyraźnie jego zaangażowanie w sprawy lokalnego społeczeństwa, w sprawy niesienia pomocy potrzebującym i głodnym. Byłam, że tak powiem, pod wrażeniem daru radnego dla miasta!!!
W drugim, krótkim materiale, poinformowałam, że w JADŁODZIELNI puchy! Totalne, do dziś, a mamy 2 lutego gdy piszę ten felieton. Zaraz po opublikowaniu tekstu o PUCHACH, na jednym z portali społecznościowych ktoś tam napisał, że przecież już po świętach i zbędnego jedzenia w domach nie ma. OK, w święta też szału nie było, ale ów wpis wprowadził ludzi myślących w stan zadziwienia – jakże to, to ubodzy i nie radzący sobie z życiem mają czekać na jedzenie od święta do święta. Dobre sobie!
NIC BARDZIEJ MYLNEGO!
Pan radny kurtuazyjnie za wywiad nie podziękował (to byłoby miłe i tak się u nas dzieje), natomiast zapalczywie się oburzył, zapewne rozumiejąc, że to on, który postawił świetną JADŁODZIELNIĘ, musi ją jeszcze uzupełniać. Pan już swoją rolę spełnił i tylko od pana zależy, czy wstawi pan tam dżem śliwkowy czy jagodowy.
Bo to jest tak, proszę państwa, ktoś tam buduje jacht na zamówienie żeglującego, ale nie prowadzi go z turystami po morzach i oceanach świata...
Polacy, co potwierdzają badania, czytają i nic z tego czytania nie rozumieją. Więc wyjaśnijmy, odnośnie bitwy słownej na jednym z FB o JADŁODZIELNIĘ: dziennikarze nie są od jej uzupełniania - ani produktami suchymi, ani mokrymi; nie mają takiego obowiązku, chociaż mogą, jeśli chcą. Dziennikarze mają obowiązek podkreślać dobre poczynania (O, jest JADŁODZIELNIA, super!) i pokazywać/ganić negatywne (O, puchy w szafie!), także wskazywać drogę do polepszenia sytuacji, WSKAZUJĄC NA POZYTYWNE, SPRAWDZONE PRZYKŁADY. I amen.
Przejdźmy więc do szczegółów, ale jakże ważnych. I do cytatu z króciutkiego tekstu, który we wrzenie wprowadził pana radnego od JADŁODZIELNI i innych państwa, chociaż nie radnych.
Oto wyimek z tekstu: "Z rozmów z pułtuszczanami wiemy, że oczekują oni działania od instytucji pomocowych i samorządowców w rozpropagowaniu akcji pokarmów dla osób potrzebujących, a takie są wśród nas. Może na początek zachęcić wolontariuszy (dziś dodam: chcących działania aktywnych seniorów) do rozreklamowania JADŁODZIELNI; dotarcia do mieszkańców Pułtuska, do barów, pubów (dziś dodam: piekarń, cukierenek, sklepów, supermarketów, warzywników, targowisk, osób związanych z działalnością cateringową, przedsiębiorców żywieniowych). Trudno przecież czekać na Wielkanoc, kiedy to z zasobów domowych będą schodziły niezjedzone dania".
Odejdźmy od pułtuskich spraw. Spójrzmy na JADŁODZIELNIE szerokim okiem, nie jego kącikiem.
Otóż JADŁODZIELNIA, proszę braci i sióstr, to dobro podwójne, nigdy nie przecenione. Ratując od marnotrawstwa dania z pubów i restauracji, warzywa, owoce, pieczywo i wszelkie inne dobro, dajemy je osobom potrzebującym, głodnym. A dane są wstrząsające – na świecie głód cierpi 800 milionów ludzi, w Polsce dwa miliony. Stąd JADŁODZIELNIE, w kraju są one w 30 miastach (stare dane), w niektórych nawet po dwie. JADŁODZIELNIE – FOODSHARING – funkcjonują w naszym kraju od 2016 roku. Ich cel? Dzielenie się jedzeniem.
Przy dobrej organizacji powinny być zaopatrzone, wiadomo – raz na bogato, drugi niekoniecznie - 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Ale szkopuł w tym, by pozyskać do działalności i współpracy, i łączności z darczyńcami, odpowiednią grupę osób, też STOWARZYSZENIA, też UM i inne podmioty.
A jak sprawa ma się w polskich miastach? Przykładem na superdziałalność jest Kraków, gdzie przed JADŁODZIELNIĄ spotykają się nawet uczniowie, studenci i wszystkie grupy wiekowe. Dużym wzięciem cieszy się tam pieczywo. Żywność pochodzi od: osób prywatnych, instytucji zajmujących się foodshoringiem, od ludzi zajmujących się kontaktami z siecią targowisk, również z piekarniami, lokalnymi barami, cateringami...
W Kluczborku, gdzie działa STOWARZYSZENIE KLUCZ do ROZWOJU/KLUCZBORK, zachęcono do współpracy piekarzy, cukierników, właścicieli sklepów, też market ALDI. Tamtejsi społecznicy, zapewniając JADŁODZIELNI codzienne dostawy, wychodzą z założenia, że nie chodzi o to, by kupować, tylko się dzielić.
I oto Konstancin – Jeziorna, miejscowość położona niedaleko Pułtuska, gdzie DZIAŁAJĄ DWIE JADŁODZIELNIE, właśnie w K-J i przy OSP Skolimów – gdzie SZAFA i LODÓWKA.
Do SZAFY i LODÓWKI na terenie OSP Skolimów stały dostęp 24h/7 dni w tygodniu, samoobsługa, brak rezerwacji. Możliwość wjazdu na teren samochodem do rozładunku. Tak ratowana jest żywność przed zmarnowaniem, a ubraniom, butom i innym rzeczom daje się drugie życie.
Z FB JADŁODZIELNIA Konstancin – Jeziorna z 24 grudnia 2024 roku:
Potrzebujących jedzenia zapraszamy jutro między 12:15 a 13 do JADŁODZIELNI. Jeśli znacie kogoś, kto w potrzebie, powiadomcie, przywieźcie albo weźcie jedzenie. Nie wiem co, ale będzie sporo.
Jak są zaopatrzone lodówki, zobaczycie na zdjęciach z konstancińskiego FB.
I TO BY BYŁO NA TYLE!
GRAża