Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 17 czerwca 2025 22:15
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

BIŻUTERIA MOJEGO MIASTA albo NASZE KLEJNOTY, cz. 7

BIŻUTERIA MOJEGO MIASTA albo NASZE KLEJNOTY, cz. 7
domy1

Są miasta piękne jak bombonierki, są miasta brzydkie, są zaniedbane. Ale w każdym można dostrzec coś, co zachwyca, zastanawia, zatrzymuje nas w wędrówce. To COŚ to miejska biżuteria, COŚ związane z przeszłością – dawną i tą bliższą naszym czasom. I niestety, jak w naszym mieście, nadgryzione zębem czasu. To COŚ to elementy całości, detale, a bywa, że i całe przestrzenie, np. obiekty czy uliczki.
Przyglądam się biżuterii mojego miasta, zachwycam się, wyszukuję ją, krótko opisuję, nie wchodząc zbytnio w historię sztuki.


***


Tymczasem? Tymczasem COŚ zgoła nietypowego w subiektywnym cyklu BIŻUTERIA MOJEGO MIASTA.


Dziś ulica Żwirki i Wigury, która nie jest ani piękna, ani brzydka, chociaż zaniedbana (jezdnia i schody prowadzące do 3 Maja oraz Traugutta). Nie piękna, nie brzydka, lecz inna od pułtuskich ulic. Jest krótka, ale to od niej prowadzi w dół do tzw. TRZECIAKA jeszcze krótsza uliczka, GLINKI. To przy Glinki i przy Żwirki i Wigury stoją niezamieszkałe drewniane domy.


Jaki one tworzą klimat!


Domy te dają wyobrażenie, jak dawno temu wyglądała uliczka Żwirki i Wigury. Nadają też ulicy osobliwego charakteru, jakby miniskansenu wśród współczesnych, zadbanych domów.


Mnie kojarzy się z osobliwą atmosferą ulicy Baltazara – poprzez jej nietypowe położenie, ale jeszcze bardziej z cud-miejscowością, Lanckoroną, w której wiele drewnianych domów z przeszłości, ale zamieszkałych i zagospodarowanych muzealnie. Jasne, że nie ma co porównywać obu przestrzeni, ale warto zwrócić uwagę na nietypowy charakter uliczki, z której prowadzą aż trzy ciągi schodów, dwa do ul. 3 Maja i do Traugutta.


To ulica jakby wyjęta ze współczesności, ozdobiona dużym gołębnikiem pełnym ptactwa. Z rozmów z pułtuszczanami wiem, że wzbudza w nich, jak we mnie, sporo wrażeń i emocji. Doceniają jej klimat: uliczki na górze miasta, z trzema ciągami schodów, jak już wspomniałam, z gołębnikiem, a przede wszystkim z kilkoma drewnianymi domami. To uliczka cicha, cichutka, jakby nie miejska.


Jeszcze coś. Jeden z drewnianych domków w dawanym stylu, odmalowany na biało, daje wyobrażenie, jak piękna byłaby to uliczna przestrzeń, gdyby OŻYŁY pozostałe DREWNIAKI, które mogłyby posłużyć i za muzeum, i za sklepiki z pamiątkami z Pułtuska, i za księgarenkę z pułtuskimi publikacjami.... Jasne, że to wizja nie do spełnienia, ale pomarzyć można...


Grażyna Maria Dzierżanowska, tekst i foto; cdn.



Podziel się
Oceń