W pędzie życia, w czas pandemii i po niej zapomnieliśmy o radości życia, jaką niesie człowiekowi drugi człowiek, też o spotkaniach towarzyskich, o wspólnym biesiadowaniu i o wieczorkach tańcujących na łonie przyrody przede wszystkim.
A tu Kasia Woltańska, pani Czerwonych, Zielonych i Czarnych DRZWI w Przemiarowie pomyślała o czarze bycia razem, na podwórcu wśród zieleni i z muzyką do tańca.
Ludu przybyło co niemiara, barwnego, artystycznego i wszelkiego innego, A FAJNEGO; Katarzyna witała wszystkich z wielką radością i zaraz zapraszała do jadła, do zwiedzania galerii starych przedmiotów za DRZWIAMI i do tanów oczywiście.
A za DRZWIAMI to, co Kasia kocha najbardziej, przedmioty z duszą, które tworzą atmosferę każdego domu i wiele mówią o właścicielach mieszkania.
Kasię znam od dawna i śmiem twierdzić, że przeprowadziłam z nią pierwszy wywiad prasowy. Do dziś jestem pod olbrzymim wrażeniem jej galerii za trojgiem DRZWI. Jaki tamże ład estetyczny, jaka korelacja przedmiotów, no i przedmioty wyszukane z znawstwem i artystyczną czułością. I subtelnością.
Tyle tu pięknych ludzi, ciekawych i artystowskich. – Tak – mówi Kasia – bo moi goście, moja społeczność to są tacy ludzie. Jest pani Beata ze Zgonu, która pielęgnuje izbę pamięci po tacie Adamie, przyjechała specjalnie z Wilanowa ze swoim mężem Jankiem, jest Jola Musiałowicz z pracowni Cieńsza, są Asłanjanowie, jest Kamila Popko, ceramiczka, Marek Klimiuk malujący meble, Małgosia Duszczyk artystka renowacji mebli...Jest Bożena Kowalewska z czasopisma MOJE MIESZKANIE, która pisała o mnie kilka lat temu. Uczę się od niej, jest profesjonalna, to znawczyni. Cudna jest.
Zamysł spotkania? – Potrzebowałam sobie zrobić moją imprezę na moich warunkach. Lubię, jak ludzie tańczą w taki niewymuszony sposób, zachowują się bez spiny i zadęcia, przy takiej letniej aurze. Ludzie mi mówią, że w Warszawie wraca taka moda na potańcówki... Ale ja się nie wzorowałam, tak czułam. A atmosfera? Ta jest śliczna.
Są napitki, stół zastawiony, a ZWIERZĘ objedzone do kości. Mąż Kasi serwował te smaczne kąski; on też miał wpływ na czar spotkania – jest powszechnie lubiany. Tu i tam kręciły się DOMOWE dzieci, piękne i uzdolnione...artystycznie (dwaj graficy, graficzka - ilustratorka, twórczyni filmów animowanych). No i mama Kasi, w twarzowej bieli – Hania Popielarska. Dobry duch siedliska.
Impreza Kasi miała charakter otwarty: kto miał życzenie – przychodził czy przyjeżdżał. – Wiele osób do mnie pisało: czy możemy rezerwować miejsca, ile wynosi składka i tak po trzy razy mnie pytali, bo nie wierzyli... Ludzie się po prostu cieszą, kiedy tu przyjeżdżają i wracają do mnie. Niebywałe, że chcą do mnie przyjeżdżać; wracają, tak poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi z różnych bajek.
Co jeszcze sprawia przyjemność PANI TROJGA DRZWI? Zdobywanie, wyszukiwanie przedmiotów i obcowanie z ich pięknem. - Aranżowanie wnętrz mnie pasjonuje, ale nie chciałam aranżować wnętrz innym ludziom, chciałam udostępnić im materiał, piękne przedmioty, rzeczy do tego. Wszystko robiłam absolutnie z pasji, moja pasja jest najpierw, a zarabianie pieniążków jest później.
No i tak: jest Kasia, są DRZWI, te CZARNE nazywane są DRZWIAMI DO NARNII, więcej ich nie będzie, ale jest pomysł na ogród zimowy. – Ale muszę jeszcze worek pieniędzy nazbierać – śmieje się moja rozmówczyni.
GRAża