Wróciliśmy do rodzinnego miasta po miesiącu nieobecności w nim. I co? Nic. Jak było, tak jest, a nawet gorzej. Dziwniej. No i schamieliśmy do reszty. Dlaczego dziwniej? O tym niżej, a tymczasem o schamieniu. I nieobyczajności, która wiąże się z milczeniem WŁADZY RATUSZOWEJ wobec pytań dziennikarzy dotyczących żywych problemów miasta i gminy, a przede wszystkim zmian zachodzących na stanowiskach w różnych firmach miejskich. Wprawdzie milczenie jest oznaką zgody, a nawet złotem, ale tu nie o zgodę biega i nie o złoto, choćby się przydało dla wielkiego oddłużenia miasteczka.
*
Teraz o schamieniu w naszym nowoczesnym mieście z tradycjami. Otóż odnosi się ono do tego, co pułtuszczanie i osoby zewsząd wypisują na forach społecznościowych. Owo schamienie wiele ma wspólnego z hejtowaniem. U niektórych hejt uchodzi już za bożka, bożka wyroku, sądu, jedynej sprawiedliwości i oczywistej prawdy. I mądrości hejtującego, oczywiście. A chodzi jedynie o to, żeby przyp...lić komuś z kim się nie zgadza posługujący się hejtem. Doszło więc do tego, że ludzie boją się już wchodzić na niektóre portale, by nie oddać treści żołądkowej, czytając treści tamże zamieszczone.
*
A teraz słówko o dziwności naszej Wenecji, w której jak w komediowym "Cyrku Manty Pythona" można spodziewać się wszystkiego. Komizm Pythonów definiował absurd. U nas też ci go pod dostatkiem, a nasilił się od ostatnich wyborów samorządowych. Dokąd nas doprowadzi, trudno wyrokować, ale może być jeszcze bardziej... absurdalnie.
*
Tymczasem, jak nam donieśli pułtuszczanie, już poleciało absurdem, a to w związku, o mój Boże, ze świętą Faustyną Kowalską, którą posadowiono w pobliżu zamku, czyli Domu Polonii. Figurę ufundował dyrektor Domu Polonii, aby jak podał "Gość Niedzielny" "pomogła Polakom wracającym do ojczyzny odczytać w tym miejscu duchowy sens nowego etapu ich życia i duchowych korzeni ojczyzny". No i tak, jak to zwykle bywa, jedni są za świętą Faustyną w parku zamkowym, drudzy absolutnie przeciw. Ci drudzy uważają, że modlić można się wszędzie i niekoniecznie pod figurą świętej, a najlepiej w kościele i we własnym domu, bo akt modlenia to sprawa intymna i wymaga spokoju i uwagi. Ciszy wymaga. Proboszcz bazyliki ks. kan. Jarosław Arbat stwierdził, że "przez krzyż i upamiętnienie św. Faustyny Pułtusk otrzymał "ogrody Bożego miłosierdzia" - podaje "Głos Niedzielny". Jako ciekawostkę podajmy, że mszy św. w kaplicy pw. świętej Marii Magdaleny przewodniczył pułtuszczanin ks. prałat Janusz Osowiecki, duszpasterz Misji Francuskojęzycznej w Niemczech.
My w tymże parku przyzamkowym chętnie widzielibyśmy zgrabny pomnik biskupa, jako że zamek z biskupami był związany. Siedziałby sobie taki biskup na ławeczce, twarz miałby zwróconą do nieba, uśmiechnięty byłby, dobroduszny, nawet radosny. Chętni jego bliskości mogliby przysiadywać na ławeczce z nim, a nawet głaskać pierścień na jego dłoni aż do jasnego wyświecenia brązu.
*
Ze spraw mniejszej wagi, nawet kompletnej nieuwagi RATUSZA i ludzi mu podległych donosimy, co nam doniesiono: schody z Widok na Daszyńskiego znowu zaczynają szwankować – już odpadł kawał schodów, na szczęście nie grozi to wywinięciem kozła, ale jeszcze bardziej wpływa na brzydotę tego miejsca. Ponadto, litości, poręcz wciąż się rusza, żeby nie powiedzieć chodzi czy tańczy. Ludzie żartują, że chce dać drapaka do innego miasta. I pomyśleć, znamy przynajmniej jednego radnego, który zna problem chwiejnej poręczy, za którą nie chcą się łapać starsi ludzie. I nic.
*
I tak sobie myślimy, czym tu pozytywnie zaskoczyć pułtuszczan, czym błysnąć. I tenże błysk padł na Muzeum Regionalne i na jego program zajęć wakacyjnych, warsztatów i innych form zajęciowych. To zajęcia ciekawe, przemyślane, wspaniałe. A o czym? A: Pułtuskie motyle, Archeolog w pracy, Magiczna siatka, Sekretne życie pszczół, też inne tematy. My, GMD, jesteśmy pod wrażeniem doskonałej pracy wakacyjnego MUZEUM.
Czym by tu jeszcze ukoić zmaltretowane dusze naszych współplemieńców? Ano jagodziankami w przyjaznym sklepie OLA, smacznymi i olbrzymimi jak miny przeciwpiechotne i też mocno naładowane jagodami. Wybuchają w ustach.
Ale i tym, co w roku 1968 ukazało się w piśmie "5 Rzek", gazecie społeczno-kulturalnej. Za 2 zł można się było naczytać po... pachy, odnaleźć teksty poświęcone jubileuszowi tysiąclecia miasta, też poezję dla oddechu od życia (np. ciekawy wierszyk p. Danuty Rybarczyk), można się było zapoznać się z opowieścią o tym, jak w oczach Prusa wyglądał Ciechanów, przeczytać tekst "Pułtusk przygotowuje się do jubileuszu" autorstwa samego Józefa Śniegockiego.
A roboty przed jubileuszem było po kokardy – za sprawy porządkowe, inwestycyjne i gospodarcze odpowiadał inżynier Zdzisław Kędzierski, za propagandę Daniel Ciok, inspektor szkolny. Oblicze miasta zmieniało się jak w kalejdoskopie – nowy most na Narwi, rozpoczęcie budowy dworca PKS, przebudowa zabytkowego rynku, modernizacja kanałów. Pracowano nad organizacją tygodnia teatru pułtuskiego, nad przedstawieniem folkloru Puszczy Białej i nad wernisażem prac artystów ludowych. Dostępna będzie ekspozycja grafiki, prac Juliana Zebrowskiego. Ukaże się kilka publikacji, wydany będzie okolicznościowy znaczek pocztowy i pojawią się pamiątkowe talerze. Jubileuszowi towarzyszyć będą jeszcze inne atrakcje i akcje (np. konkurs poetycki o mieście), donosił pan Józio.
Imponujące, nieprawdaż??? A działania komusze, a fe.
*
Miód Malina i Słonina to sklep, w którym bolą oczy i język ucieka do gardła. Ile tam pyszności! Mięs i wszelkich wędlin. Jak pięknie wszystko wyeksponowane. Warto tam zajrzeć, mimo wizji, że jak będziemy wcinać te dobroci, to będziemy wyglądać jak dyliżans albo parowóz. No i panie w tej SŁONINIE przemiłe.
*
No i jeszcze coś. COŚ ładnego, barwnego i ważnego dla promocji miasteczka. Reklama na TRZECIAKU. – Pułtusk. Miasto z bogatą historią (zdjęcie pultusk.NEWS). Myślimy, że ów banner spowoduje, że ten i ów stanie na naszym pułtuskim rynku. Ale co dalej?
GMD