Tym razem z Kleszewa. Tu obecnie trwają intensywne prace, zdjęto asfalt na odcinku drogi gminnej przez wieś, by zrobić przejście obwodnicy. No i mieszkańcy, którzy zostali po tamtej stronie drogi, pieszo czy na rowerze nie mają możliwości przejścia na drugą stronę wsi - do przystanków autobusowych - jakimś utwardzonym tymczasowym przejściem albo bezpieczną kładką, tak jak to na przykład mądrze zrobiono w przypadku remontu Mostu Benedyktyńskiego.
- Nie jeżdżę samochodem, więc jak mam naokoło dostać się na przystanek autobusowy w Kleszewie i dojechać na zakupy czy do lekarza? Przecież to kilka kilometrów! - alarmuje jedna z mieszkanek. - Rozumiem, budowa obwodnicy, ale można było zrobić jakieś tymczasowe przejście, nie mówiąc już o tym, że rolnicy akurat w czasie zbiorów nie mogą dojechać do pól, muszą naokoło, nadrabiając kawał drogi. To wszystko jest nieprzemyślane, gmina nie zabezpieczyła mieszkańców.
Teraz nie da się nic zrobić. Jezdnia jest rozkopana, można próbować przedostać się przez ten odcinek, ale ani to bezpieczne, ani wygodne, bo wychodzi się stamtąd w butach oblepionych gliną.
ED

