O władzy myślę i o jej stosunku do lokalnej prasy. Że on jest różny, a nawet bardzo, REDAKCJA ZDĄŻYŁA SIĘ JUŻ o tym PRZEKONAĆ na własnej skórze – na rynku prasowym istniejemy bowiem od dawien dawna, przeżywszy wiele głów i główek miasta. Wśród tych głów byli i ojcowie, i ojczymowie.
Ojczymowie wychowywali nas poprzez swoich pracowników, określanych jako CI OD PRASY, a i sami walili w nas jak w bęben. A że nie ma skóry, która by nie stwardniała, zatem mamy się dobrze, a nawet coraz lepiej. I WCIĄŻ ROBIMY SWOJE, przyjmując słowa Wojciecha Młynarskiego za swój drogowskaz. Nie chowamy tematów pod redakcyjny dywanik, nie odsyłamy ludzi z kwitkiem tylko dlatego, że dotyczy ich NIEWYGODNY dla rządzących/samorządowców problem.
Byli już tacy, którzy obiecali, że będą nas tolerować (może nawet kochać), jeśli my będziemy DOBRZY, byli tacy, którzy – podejrzewamy, że z nadmiaru wolnego czasu w godzinach pracy – wciąż z nami korespondowali, nazywając tę korespondencję SPROSTOWANIAMI, które to sprostowania nie miały w sobie nawet krzty prostującej cokolwiek.
I tak PROSTOWALI treści FELIETONÓW I INNYCH FORM DZIENNIKARSKICH, zarzucając nam nierzetelność, nieobiektywność, niewiarygodność dziennikarską... Najczęściej chodziło o teksty związane z brudem miejskim i tzw. niedoróbkami miejskimi, z brakiem estetyki...
Byli...
Teraz mamy nową władzę, jaki stosunek będzie miała do lokalnej prasy, zobaczymy. Nie bez kozery będzie zacytowanie pewnej myśli. Oto ona: "Szeroko rozumiana prasa korzysta z konstytucyjnej wolności wypowiedzi i realizuje prawo obywatela do rzetelnego informowania, kontroli i krytyki społecznej".
Grażyna Maria Dzierżanowska