Przeszło, przeminęło, ale niesmak i oburzenie pozostały. Czy opracowujący programy miejskich świąt i uroczystości wyciągną wnioski z tej majowej poruty? Oto jest pytanie
Już od dłuższego czasu pułtuszczanie zauważyli, że programy obchodów różnych świąt i co za tym idzie dni wolnych od pracy i nauki, więc na przykład majówki czy dni patrona miasta przygotowywane są, pardon, na odwal się. Co to znaczy? Ano bez głębszego zamysłu, bez wejścia w istotę danego święta / wydarzenia i bez myślenia o mieszkańcach Pułtuska.
Przygotowującym program nie chodzi o dobrostan mieszkańców podczas wolnych od pracy dni, o ich odpoczynek poza domem, o ich dobrą zabawę, im chodzi o... odrobienie pańszczyzny. Dziwne tylko, że władza nie wyraża sprzeciwu przeciwko tak mało wydajnej robocie.
I tak program, którym obdarowało nas miasto w związku z majówką, woła o pomstę do nieba. Doskonale opiniowali go pułtuszczanie, dając wyraz swojemu oburzeniu (a i dowcipowi) z programu opracowanego z taką "maestrią", czyli z miałkością zaproponowanych "atrakcji". "Atrakcji" dla historycznego miasta, z tysiącleciem na karku, pięknie położonego w środku kraju, w którym żyje wiele ciekawych ludzi, ba, osobowości, ludzi utalentowanych, których można byłoby poprosić o udział w kilkudniowych wydarzeniach.
Kto zgotował ów program, nie wiemy, domyślamy się, że ktoś związany ze sportem. A tu nie samym sportem pułtuszczanie żyją. A jeśli nawet mężczyźni wezmą udział w sportowaniu się, to gdzie miejsce dla ich dzieci, żon, matek i kochanek?
Na pytanie o to, jaki jest udział w tym programowym dziele wydziału promocji miasta, zapewne nie otrzymamy odpowiedzi. Myślę, że ze wstydu. Z hańby po prostu.
Grażyna M. Dzierżanowska