Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 18 czerwca 2025 17:32
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Wyobraź sobie miasto…

Wyobraź sobie miasto…
bajka

Taka przedwyborcza bajka...
Wyobraź sobie miasto, za górami za lasami, nie za duże, nie za małe, dobre do tego, by w nim spokojnie żyć, a jednocześnie kompletnie nie do życia. Miasto zamieszkałe przez ludzi pracowitych, zaradnych, pogodnych i życzliwych, którzy jednak niewiele w tym mieście znaczą i nic nie mogą – bo to miasto z naszej opowieści zostało dawno temu opanowane przez garstkę chciwych cwaniaków. Czy to możliwe, żeby kilkudziesięciu ludzi podporządkowało sobie całe miasto, a nawet cały przyległy powiat? Oczywiście – znamy takie historie z bajek czy westernów. Jednak przepis na powstanie takiego bezwolnego miasta jest względnie nieskomplikowany. Potrzebne składniki: od dwóch do pięciu szefów/przywódców, około stu – maksymalnie dwustu bezwzględnie oddanych i posłusznych wykonawców poleceń. Do tego potrzeba, tak na oko, ze dwadzieścia tysięcy zwykłych ludzi, którzy będą jedynie narzekać na swój los, ale niewiele będą robili, żeby to swoje miasto wyrwać z łap garstki rządzących. Ponieważ ta garstka rządzących jest chciwa zarówno na pieniądze jak i na władzę, to oczywiste, że opanowują skutecznie cały lokalny region, niepodzielnie władając miastem i okolicznymi gminami.


Dlaczego tych lokalnych dyktatorków jest zaledwie kilku? Bo gdyby było ich więcej, zaczęliby zwalczać się między sobą, bo chciwość na władzę to bardzo zazdrosna namiętność. Władzą się zatem nie dzielą, a korzyści, stanowiska i przywileje rozdają wybrańcom. Kim trzeba być, żeby w tym mieście dostać dobrą posadę i godne wynagrodzenie? Po pierwsze: pod uwagę są brani wyłącznie tacy, którzy są od przywódców mniej rozgarnięci i mniej sprytni. Ktoś kreatywny i zdolny do podejmowania samodzielnych decyzji nigdy nie uzyska jakiejkolwiek posady w strukturach tego miasta. Punktowana jest za to lojalność i bezwzględne podporządkowanie w wykonywaniu poleceń z góry. Na drabinach kariery w mieście ogromnie ważne jest też donoszenie do szefów. Kablowanie na zwykłego mieszkańca to niewielka zasługa, ale już donoszenie na innych obsiadających tę drabinę kariery to zasługa duża. Najwyżej punktowane jest zakablowanie któregoś z szefów do innego szefa – ale to już są zajęcia brawurowe, dla tych najodważniejszych.


Szefowie tego miasta formalnie podzieleni są na dwa obozy, które coś tam podobno mają wspólnego z polityką. W zależności od tego, co się dzieje w szerokim świecie, szefowie raz udają, że się nawzajem wspierają, innym razem obnoszą się z wzajemną niechęcią, ale to oczywiście teatrzyk dla naiwnych. Ważne są lokalne interesy, pieniądze, układy i rozgrywki. I o dziwo układ jest stabilny: lokalni dyktatorzy decydują o życiu miasta, podwładni zainstalowani w każdym zakamarku miejskiego systemu robią swoje: swoją niekompetencją, zaniechaniami i bezczelnością skutecznie tłumią głosy mieszkańców, którzy jedynie bezradnie narzekają, bez żadnego skutku.


Jeden z szefów od dawna wybił się na pozycję niekwestionowanego lidera. Aby ta opowieść była bardziej klarowna, dajmy mu na imię hmm... Teodor. W skrócie Teo. To taki wyleniały tygrys, a może raczej papierowy tygrys, z makulatury. Teo idealnie wpisuje się w powiedzenie, że "nie ma większego tyrana, niż jak wyjdzie z chłopa na pana". Jest moralną miernotą, o charakterze tak zwanego "dzierżymordy", prostakiem stylizującym się na władcę salonów. Teo panuje niepodzielnie: to on wskazuje kto będzie burmistrzem, kto radnym, kto dyrektorem czy zwykłym urzędnikiem. To on jest tu głównym "powiatowym pracodawcą" – bez zgody Teosia nikt nie podejmie decyzji o zatrudnieniu nawet sprzątaczki w przedszkolu. W całym powiecie panuje ogromne bezrobocie – ale nikt nie dopuści, żeby w rejonie miasta pojawili się jacyś przedsiębiorcy z zewnątrz, z niezależnymi ofertami pracy – bo o zatrudnieniu posłusznych i wywalaniu z pracy niepokornych może decydować wyłącznie jeden szef.


W mieście z naszej bajki są też inne postacie, pozornie niezależne, żyjące z Teosiem w ustalonych układach. Dla przykładu: niejaki Rafał, który podporządkował sobie w całym regionie biznes medyczny. Rafał ma charakter księcia z konkurencyjnej bajki o Shreku – musi mieć wszystko największe, najdroższe, w każdym budynku należącym do Ruperta już od wejścia wita wszystkich Megalomania TV wyświetlana – a jakże, na największych monitorach w okolicy. Rafi jest cholerykiem z kolosalnym przerostem ambicji, a swój biznes realizuje zgodnie z zasadą: zrobię wszystko w trosce o mieszkańców pod warunkiem, że na tym zarobię. Jak nie widzę swojego interesu – nie kiwnę palcem, ale też zniszczę każdą konkurencję. W bajkowym mieście jest cała galeria postaci powszechnie znanych przez mieszczan. Znanych głównie z tego, że są znane, bo realnego pożytku dla miasta z nich nie ma. Jest na przykład dwóch panów na literę "W" ...zdaje się że Wieśków. Jeden Wiesiek podejmuje aktorskie wysiłki i próbuje udawać, że kieruje całym miastem, choć w każdej istotnej sprawie decyzje podejmuje Teo. Wiesiek jest więc mocno sfrustrowany taką sytuacją, a że ma choleryczno-wybuchowy charakter, wyżywa się na każdym, kto stoi niżej w hierarchii miasta. Z reguły jest tak, że im bardziej Wiesiek się uśmiecha, to tym bardziej w środku jest wściekły na wszystkich. Uwielbia pouczać i poniżać. Poniewiera ludźmi, ale wiernie służy na tylnych łapkach swoim mocodawcom z samej góry. Drugi Wiesiek to podobny oryginał i podobnie jak ten pierwszy, generalnie nie lubi i nie szanuje ludzi. Jest też równie opryskliwy, chamski i bucowaty przy tym ma także ogromne parcie na to, by wyróżniać się górnolotnymi manierami. Mocno udziela się w lokalnych mediach, wypowiadając się na temat każdej znanej w mieście postaci – wyłącznie krytykując i starając się ośmieszyć innych. Zrozumienie tego drugiego Wieśka jest mocno utrudnione, bo swoje wyniosłe wypowiedzi formułuje tak, jakby Mistrz Yoda z Gwiezdnych Wojen czytał Potop Sienkiewicza. Oba Wieśki nie lubią ludzi i grzęzną we własnych kompleksach.


Ogromnie ciekawą postacią jest Kryspin. Teo przed laty wyciągnął go sobie zza pazuchy i zrobił takim szefem od zarządzania miastem, oczywiście jak zawsze na niby – bo od zarządzania niezmiennie jest Teoś. Problem pojawił się w praniu, bo Kryspin zaczął się panoszyć, robić wszystko po swojemu i generalnie starał się urwać ze smyczy. Kryspin razem z Teosiem sporo nawywijali i zrobiło się mocno nieciekawie, kiedy nagle przyjechali smutni panowie i wyprowadzili Kryspina. Teo głupi nie jest, więc natychmiast postanowił się dogadać ze smutnymi panami, prosząc o wybaczenie i opowiadając, jaki to Kryspin jest "be".


Tak to się właśnie w tym mieście z bajki dzieje i długo by jeszcze można snuć opowieści o kolejnych wymyślonych postaciach – jednak nie chcemy Cię Czytelniku zanudzić. Dość powiedzieć, że cała rządząca miastem ekipa skupia się na trzech sprawach: podporządkowaniu sobie jak największej władzy, zatrudnieniu jak największej liczby własnych krewniaków, pociotków i faworytów, oraz na wciskaniu mieszkańcom, że wszystko to dla dobra tego miasta.


Rządząca ekipa zaledwie od czasu do czasu każe naprawić jakiś zepsuty element w mieście – ale bez przerwy biega z wieńcami od pomnika do pomnika, bo trzeba stawiać na patriotyzm. Jak powiedział przed 150 laty pewien pisarz i satyryk: "kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, to pewnie znowu coś ukradli".


Cóż tu dodać? I wyobraź sobie Czytelniku, że jak dotąd udaje się w tym bajkowym, wymyślonym mieście utrzymać całą władzę, układy i przywileje. Jak się okazuje, można bogato żyć w tym mieście przez całe lata, na koszt lokalnej społeczności, dzieląc (między swoich) i rządząc (całą resztą). Mieszkańcy oczywiście trochę brzęczą po kątach, ale zawsze działa jeden z trzech sposobów na niepokornych i niezadowolonych: takich należy zastraszyć, albo ośmieszyć – albo w ostateczności kupić. Chciałbyś Czytelniku mieszkać i żyć w takim wymyślonym mieście z ponurej bajki?


A teraz niespodzianka w naszej bajce: otóż w tym mieście nagle nastąpił przełom i wszystko się zmieniło. Mieszkańcy, zwykli, dobrzy ludzie w końcu przejrzeli na oczy i przy okazji kolejnych wyborów wysłali w diabły całą tę pasożytniczą ekipę. Sprzątania po tym było co niemiara, długo się zeszło, żeby zaprowadzić w mieście dobre rządy mądrych ludzi – ale w końcu się udało. Taki happy end.


Każda bajka, także ta którą opowiedzieliśmy, ma sens, jeśli wypływa z niej jakiś morał. Morał w tej bajce jest pytaniem: potrafisz sobie takie miasto wyobrazić?


Ezop


Podziel się
Oceń