Ze znaną nauczycielką, Dorotą Sobocińską, o Pułtusku i pułtuszczanach rozmawia Grażyna M. Dzierżanowska.
Pani Doroto, my pułtuszczanie, jacy jesteśmy? Co w nas dobre, co negatywne, naganne?
Myślę, że nasza pułtuska społeczność jest z pewnością odzwierciedleniem nas, Polaków jako takich. Mimo różnic w poglądach i podejściach, potrafimy się zjednoczyć w trudnych chwilach. Działać razem dla dobra wspólnego. Jako organizatorka wielu akcji społecznych doświadczyłam tego na własnej skórze.
Wierzę, że kluczowym elementem naszych wspólnych dążeń jest porozumienie oparte na kompromisie. To porozumienie stanowi fundament naszych wspólnych działań i jest dla naszej społeczności niezmiernie ważne. Zawsze szukam tego, co łączy. Nigdy się jeszcze nie zawiodłam.
Nie raz przekonałam się o ogromnym sercu i pokładach empatii, jakie mają pułtuszczanie. W sytuacjach kryzysowych potrafimy wzajemnie się wspierać, co sprawia, że nasza społeczność staje się jeszcze silniejsza. Tu powinnam podziękować wszystkim za to, że razem możemy tworzyć piękne inicjatywy i być dla siebie wsparciem.
A co wymaga poprawy, naprawy, zmiany w mieście nad Narwią z Gomulickim w tle?
Nasze piękne miasto ma wyjątkową historię i tradycję, które czynią je niepowtarzalnym. Moim zdaniem, czas wykorzystać potencjał tych wszystkich urokliwych miejsc. Plaża, przystań, tereny nadnarwiańskie - to prawdziwe perełki, które mogą stać się atrakcyjnymi przestrzeniami dla turystów. Wystarczy odpowiednie zagospodarowanie, a przede wszystkim skoncentrowanie na aspekcie turystycznym. Nasza okolica może rozkwitać jako popularne miejsce wakacyjne! Mamy świetną lokalizację. To potencjał, który koniecznie należy wykorzystać! Razem możemy uczynić nasze miasto nie tylko piękniejszym, ale i prężnym.
A Pani wymarzone miejsce w Pułtusku z przeznaczeniem dla dzieci i młodzieży... I co w nim?
Kultura, sport i rozrywka na wysokim poziomie. Nie mówię tu o jednym miejscu. Mówię o wspieraniu młodzieży, by sięgała wysoko. Doświadczała, próbowała nowych aktywności, szukała swoich pasji i odkrywała talenty. Marzy mi się współpraca wielu instytucji w celu realizacji strategii związanej z szeroko pojętym wychowaniem młodego pokolenia.
Co w Pułtusku może się podobać? Gdzie prowadzić swoich gości?
Pułtusk ma klimat. Tam, gdzie przeplata się historia i piękne położenie, nigdy nie brakuje urokliwych miejsc. Dom Polonii i jego park, który od kilku lat jest miejscem otwartym nie tylko dla hotelowych gości, ale i wszystkich pułtuszczan. Wydarzenia, które organizuje Dom Polonii, nawiązujące do tradycji i historii – jak chociażby Piknik Husarski - są unikalne. Powinniśmy w nich uczestniczyć i być dumni, że mamy taką możliwość. Bazylika i najdłuższy rynek w Europie stanowią niesamowity potencjał turystyczny i biznesowy. Mamy kilka pięknych nowych miejsc – przystań i park na Skarpie. Lubię je, to miejsca, w których można naładować baterie.
Dobrze jest żyć w komfortowym miejscu. Na czym ono polega? Co jest do potrzebne, wymagane do komfortowego życia miejskiego?
Komfortowe miejskie życie wiąże się z wieloma aspektami - sprawnym przemieszczaniem się po mieście, zorganizowaną przestrzenią handlową, infrastrukturą mieszkaniową, dobrym poziomem szkół, przedszkoli i żłobków, dostępem do usług medycznych, byciem eko, odpoczynkiem i rozrywką na dobrym poziomie. Mamy dużo do zrobienia!
Seniorzy w Pułtusku... Pani do seniorstwa daleko, nie mniej ma już Pani jakieś doświadczenia w pracy z nimi... Dobrze pamiętam?
Jestem już babcią trojga wnucząt (śmiech). Oczywiście, że w swoich działaniach nie pomijam seniorów. Jako nauczycielka ZSZ im. Jana Ruszkowskiego w Pułtusku wielokrotnie realizowałam z uczniami projekty edukacyjne w ramach ogólnopolskiej akcji społecznej Zwolnieni z Teorii. Młodzież chętnie brała udział w projektach, w których niwelowaliśmy różnice pokoleniowe w zakresie cyfryzacji, uczyliśmy seniorów bezpiecznego korzystania z Internetu. Muszę przyznać , że jest to bardzo wdzięczna grupa odbiorców i miło wspominamy wspólnie spędzony czas. Również w Zespole zawsze chętnie angażuję się we wszelkiego rodzaju uroczystości dla emerytowanych nauczycieli i pracowników. Staram się, aby młodzi ludzie mieli kontakt z seniorami i świadomość, że to oni właśnie współtworzą tradycję.
Skoro Pani wspomniała ZSZ im. Jana Ruszkowskiego, to co to znaczy CZUJNE PEDAGOGICZNE OKO?
Choć może brzmieć to trochę poważnie, to zapewniam, że tylko pozornie! Zawsze staram się wspierać i pomagać uczniom w ich rozwoju. Szkoła to nie tylko realizacja programu nauczania. To przede wszystkim przygotowanie młodych ludzi do życia. Nastolatkowie poszukują, eksperymentują, sprawdzają. To naturalne. Czujne oko pedagogiczne to taka "instytucja", która czuwa, żeby wybierali mądrze, uczyli się na błędach, szukali siły sprawczej w sobie. Od wielu lat poprzez różnorodne projekty i przedsięwzięcia realizowane w szkole staram się tworzyć młodzieży warunki sprzyjające zdobywaniu doświadczeń. Dla mnie kluczowe są kompetencje społeczne, ponieważ są fundamentem do sukcesu dla młodych ludzi w dzisiejszym świecie. Pomagają znaleźć się na rynku pracy i w społeczeństwie. Dbam o relacje, ale również trzymam się zasad, bo to właśnie one kształtują naszą wartość jako ludzi. Uczniowie, z którymi współpracuję, zdają sobie z tego sprawę i widzę, że przynosi to owoce w ich późniejszym życiu. Dlatego kontynuuję moją misję wsparcia i rozwijania potencjału młodego pokolenia.
"Największą dumą są dla pani Doroty jej wychowankowie" – tak o Pani słyszałam. Co i kto powoduje tę dumę?
To prawda, wychowankowie są moją dumą. Cieszy mnie i motywuje do dalszego działania, kiedy obserwuję, jak dobrze radzą sobie na rynku pracy. Czuję dumę, kiedy odnoszą sukcesy, kiedy widzę, że się rozwijają, wychodzą ze strefy komfortu, odważnie sięgają po to, co daje im życie. Zawsze wzrusza i porusza mnie fakt, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji - nawet, kiedy już skończą szkołę. Miło na sercu robi się człowiekowi, gdy w zupełnie nieoczekiwanym miejscu człowiek słyszy: "O pani Dorotko, cieszę się, że panią widzę, wspominam panią z sentymentem...". To budujące i dające energię do dalszego działania.
RUSZKOWSKI, jak i Pani znani jesteście z projektów edukacyjnych skierowanych do młodzieży. Co one jej dają?
Mój poziom energii życiowej nie powala na stagnację i rutynę – często słyszę, że jestem jak wulkan pomysłów i pozytywnej energii. To ta właśnie energia i moja codzienna praca z młodymi ludźmi sprawiają, że chętnie angażuję się w różnorodne projekty edukacyjne, jak inni nauczyciele w naszej szkole. Wierzę, że szkolnictwo, zwłaszcza zawodowe, powinno być otwarte na współpracę z firmami. Dlatego od lat współpracuję z firmą MARDOM, co przyczyniło się do znalezienia zatrudnienia wielu naszych absolwentów. Cieszę się, że mogę być częścią różnorodnych przedsięwzięć - od rozwijania kreatywności po aktywizację zawodową. Różnorodność tematów projektów pozwala uczestniczyć w nich uczniom o różnych zainteresowaniach. Ich radość i zaangażowanie są dla mnie nieustającą motywacją i ogromną satysfakcją.
A Pani akcje charytatywne? Czym się Pani kieruje, przystępując do nich?
Przede wszystkim potrzeba ducha, a także moja wrażliwość powoduje, że nie mogę przejść obojętnie obok cierpienia i niesprawiedliwości. Od razu otwierają się we mnie pokłady empatii, które aktywują mój power. A że mieszkam w Pułtusku od lat i znam wiele osób, potrafię pomóc chociażby przez zaangażowanie wielu ludzi w akcje charytatywne. Organizowałam ich już kilka i muszę stwierdzić, że są to przedsięwzięcia wymagające konkretnego planu logistycznego. Akcje i koncerty charytatywne dla potrzebujących organizowane w szkole i poza nią zawsze mobilizują mnie i dają "iskrę" zapalającą do działania. W swoich działaniach kieruje się sercem i dobrem innych.
No to powiedzmy, co jest ludziom potrzebne do szczęścia? Co Pani?
Każdy z nas zmierza do szczęścia i dla każdego to znaczy co innego. Dla mnie szczęście to przede wszystkim zdrowa, kochająca rodzina oraz znajomi, wśród których czuję się rozumiana i doceniana. Na szczęście składają się małe radości dnia codziennego dające mi wewnętrzne poczucie spełnienia. I tego życzę każdemu.