Ludzie snują różnego rodzaju teorie. Najczęściej powtarzaną jest ta o niewypłacaniu świadczeń pracowniczych, a co się z tym wiąże, narastającym niezadowoleniu pracowników ośrodka zdrowia. Zamiast gdybać i snuć domysły, postanowiliśmy zasięgnąć języka.
Każdy kto próbuje się dodzwonić do przychodni na podany na stronie szpitala numer, musi się niestety uzbroić w ogromną cierpliwość i zacięcie próbować do skutku, który czasami bywa okupiony godzinami wiszenia na telefonie. My próbowaliśmy kilka razy, oczywiście bez rezultatu. Błyskawicznie dodzwoniliśmy się za to do Bogdana Mosakowskiego - prezesa zarządu szpitala powiatowego, a ten odesłał nas ze sprawą do dra Roberta Gajdy, który od zeszłego roku, na podstawie cesji z powiatem pułtuskim, próbuje wyprowadzić naszą służbę zdrowia na prostą. Gajda poinformował nas, że gotowość protestacyjna jest skutkiem przeciągających się rok rozmów z władzami powiatu na temat zasad dzierżawy i poddzierżawy pomieszczeń szpitalnych oraz ich wartości.
- Bez ostatecznego ustalenia wszystkiego, dogrania szczegółów nie jest możliwe dalsze funkcjonowanie szpitala - powiedział nam dr Gajda i zabrzmiało to naprawdę groźnie. - Na szczęście rozmowy cały czas trwają i mamy nadzieję na ich szybkie pozytywne zakończenie - dodał.
Oby, oby!
poniedziałek, 16 czerwca 2025 00:30