I już na początku felietonu podam, że my się – panie burmistrzu – jakoś nie rozumiemy, nie wyczuwamy i nie zgadzamy. A powód? Powiedzmy, że zbyt duża różnica płci.
Nie będę odnosić się do Pana... odnoszenia się w kwestii brudu i barbarzyńskiej wycinki (oraz przedwiosennych przycinek) drzew. Zatrzymam się przy nieszczęsnych walentynkach na mostku miłości - teraz, kiedy nie ma tam już płaczących wierzb, to mostek płaczu i zgrzytania zębami...
Ale, miało być o walentynkach... Pisze Pan: "Spotkanie zorganizowane przez burmistrza miasta Pułtusk (...) miało charakter symboliczny. Event miał jedynie zaakcentować, że jest w Pułtusku takie miejsce, w którym zakochane pary mogą wyznać swoje uczucie (...)".
Event!!! A event, Panie burmistrzu, to zdarzenie mocno zaplanowane pod kątem określonego celu. Może być kulturalny, rozrywkowy, sportowy, przygodowy, wyjazdowy... Ten na mostku był nijaki. Może być dedykowany dzieciom, młodzieży, dorosłym... A wykonawcy eventu to artyści sceniczni (u nas np. MCKiS), prelegenci, ludzie śpiewający... Kropka. Warto mieć to na uwadze, przygotowując imprezy i nazywając je eventami.
Słyszałam od ratuszowego pracownika, że spotkanie na mostku to był happening. Boże Ty mój! Happening! Happening to zorganizowane zdarzenie artystyczne, ograniczone czasowo, mające dramaturgię, logiczną narrację, zestaw postaci, obrazów, haseł... Trzeba mieć łeb jak sklep, żeby go przygotować, zresztą podobnie jak event.
Pisze Pan, Panie burmistrzu, że "Słodycze były rozdawane przez pracownika Urzędu Miejskiego, nie "ratuszową pracownicę" , jak to ujęła autorka artykułu". No, Panie burmistrzu drogi! Pan się modlił, ja byłam w pracy (na mostku, na ratuszowe zaproszenie) i wiem, kto dzierżył koszyczek ze słodyczami, jak Pan nazwał lizaczki. To była kobieta, zresztą przemiła, pana pracownica, ratuszowa pracownica! (dysponuję zdjęciem tej pani z koszyczkiem i lizakami). A ratuszowy pracownik składał życzenia, których wolałabym nie słyszeć. Krasomówcą nie był, trudu sobie nie zadał, oryginalnością treści nie błysnął. Zresztą, kto go tam słuchał! Raczej był zniesmaczony bylejakością spotkania. (I to jest przykład na to, że przygotowanie scenariusza "eventu" i "happeningu" to nie jest praca dla przypadkowych ludzi).
Wszystko to to duperele, nie tak wyglądałby mój felieton, gdyby Pan nie wpisał się swoimi argumentami w przestrzeń przedszkolandii.
Wyczytałam gdzieś, że całkowite porozumienie dwóch umysłów jest niemożliwe. Ba! Nawet częściowe porozumienie dwóch umysłów jest niemożliwe. Właśnie z powodu różnic.
środa, 18 czerwca 2025 17:54