Z Romanem Markiem Matuszewskim, OSOBĄ PIERWSZEGO KONTAKTU w LOKALNYM PUNKCIE POMOCY POKRZYWDZONYM PRZESTĘPSTWEM w PUŁTUSKU, rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska.
Ktoś już dzisiaj był u pana? A mamy czwartek, dyżur pełni pan od 9 do 14 00.
Dziś, jak do tej pory, jedynie odbierałem telefony i wysyłałem e-maile z informacjami do DPS-ów w powiecie, bowiem w naszym PUNKCIE przyjmujemy mieszkańców z Pułtuska, gminy i powiatu.
A wczoraj, w środę, też miał pan dyżur.
Tak. Od 15 00 do 20. Ruch wieczorem jest mniejszy, przeważnie jak coś się dzieje, to w czwartki. Generalnie to nie ma wielkiego ruchu. Ja tu jestem już od roku, współpracujemy z MOPS-em i PCPR-em, więc - wydaje się – rozpropagowanie sprawy jest dobre. No i do prasy też wysyłałem informacje o naszym LPPPP.
To od kiedy działa u nas LPPPP?
Od zeszłego roku, od maja, a mieścimy się przy Mickiewicza 36b. Od tego czasu było gdzieś kilkanaście osób, którym udzieliliśmy pomocy, ale byli też tacy, którzy nie kwalifikowali się do tejże pomocy.
Nie kwalifikowali się? Dlaczego?
Współpracujemy z Ministerstwem Sprawiedliwości i nasza FUNDACJA udziela pomocy ludziom, którzy są ofiarami jakiegokolwiek przestępstwa – to przemoc w rodzinie, psychiczna i fizyczna, szkolna też, ale nie było takiego przypadku w Pułtusku, dalej, problemy z alimentacją, też natury prawnej obywateli Ukrainy żyjących w Pułtusku. Nie da się ogólnie o tym opowiedzieć, każdy przypadek jest indywidualny.
Więcej kobiet przychodzi po pomoc czy mężczyzn?
Zdecydowanie kobiet. Myślę, że mężczyźni też bywają ofiarami różnych negatywnych zdarzeń, ale oni bardziej wstydzą się przyznać, że się dali otumanić, poddać czy wyprowadzić w pole. I to kobietom czy dorosłym dzieciom.
A jak sprawa szczególnie pozostała w pana pamięci?
Czasami to aż się płakać chce. Nie ma takiej jakiejś sytuacji, która utkwiłaby mi w pamięci; ja się przejmuję, emocjonuję wszystkimi zgłaszanymi problemami, współczuję ludziom. Serce się kraje, a najbardziej, jak dzieciom dzieje się krzywda. Rodzice między sobą walczą, a cierpią dzieci. A często jest ich spora gromadka, nawet kilkanaścioro – z jednego związku, z drugiego, z konkubinatu. Przychodzą rodzice, którzy się martwią o swoje dorosłe dzieci, bo się uwikłały w dziwne związki; dużo jest narkomanii, a o alkoholizmie to już w ogóle nie powinienem mówić, to jest plaga.
Pan ma rozeznanie, jak to jest w innych PUNKTACH, w innych miastach?
Mam. Ja pracuję w Wyszkowie, Przasnyszu i w Pułtusku.
(Rozmowę przerywa nam telefon).
Ale widzę chusteczki do osuszania łez - stoją na biurku...
Tak, ludzie przychodzą do nas spłakani, w spazmach, tak że chusteczki to artykuł pierwszej potrzeby. Ja jestem osobą pierwszego kontaktu, ja muszę zdecydować, czy dana osoba się kwalifikuje do udzielenia pomocy i jakiej pomocy. Osoby kwalifikujące się kieruję do specjalistów i potem zastanawiamy się nad pomocą materialną; działam w porozumieniu z moimi przełożonymi. Dysponujemy pomocą prawną, psychologiczną, psychiatryczną, jesteśmy w stanie prawie wszystko załatwić, ponadto możemy pokryć koszty świadczeń zdrowotnych, rehabilitacji. Możemy sfinansować ubrania dzieciom czy szkolne przybory, też sfinansować czynsz przy chwilowych kłopotach rodziny, pomóc w poszukiwaniu pracy osobie pokrzywdzonej i w momencie, kiedy pokrzywdzona matka z dziećmi otrzyma mieszkanie socjalne, które trzeba zagospodarować.
Szeroki wachlarz pomocy...
Szeroki.
Czy we wszystkich punktach, w których pan pracuje, występują podobne problemy?
Pułtusk... Tu jest dużo Ukraińców, w Wyszkowie to się rzadko zdarza, w Przasnyszu jeden tylko Ukrainiec się stawił i to chłopiec z mamą. W Wyszkowie żyje więcej mam z dziećmi po rozwodzie, więc trzeba "ogarnąć" mieszkanie, coś zrobić z dziećmi i tam ciężko o pracę...
A seniorzy do pana przychodzą?
Też się zgłaszają, oczywiście, jeżeli są ofiarami jakiegokolwiek przestępstwa.
A z jakimi zaświadczeniami przychodzą do PUNKTU ludzie potrzebujący wsparcia i pomocy?
Na słowo nie mogę uwierzyć, muszę mieć podstawy prawne. Skupiamy się na policyjnych dokumentach, na interwencji policyjnej, na założonej niebieskiej linii, uwagach lekarzy. Kiedyś zwrócili się do na starsi państwo i informowali, że mieli problemy z urzędami, uważali, że są ofiarami przestępstwa.
To mogło być prawdopodobne. I co?
Skończyło się na rozmowach telefonicznych. Nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić.
Jestem pod wrażeniem LPPPP!
To jest pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości, a środki pochodzą z FUNDUSZU. SPRAWIEDLIWOŚCI. To są pieniądze zasądzone na przestępcach, np. grzywny sądowe. Chodzi o to, żeby pieniądze wróciły do ofiar przestępstw.
Czy cała Polska pokryta jest takimi PUNKTAMI?
Tak, różnymi fundacjami i na różnych terenach działają. My mamy okręg od Warszawy-Pragi, a skończywszy na Wyszkowie, Ostrołęce, Przasnyszu, Legionowie.
A ci Ukraińcy, to z jakimi problemami przychodzą?
To problemy różne, przeróżne. Niektórzy Ukraińcy wymagają pomocy finansowej, inni przychodzą, bo nie mogą dojść do ładu z papierami, jeszcze inni proszą o pomoc prawną w sprawie rozwodów; wiadomo - wojna porozrzucała ich po całej Europie i po świecie. Albo przychodzą ci, którzy mając polskie korzenie i Kartę Polaka, chcą w Polsce zostać na zawsze, a w Ukrainie bywać jedynie jako turyści. Chcieliby zostać na stałe w Polsce, a nie mają dokumentów... No, cała gama różnych przypadków. Staramy się znaleźć lekarstwo dla wszystkich.
A na pomoc psychiatry to ile się czeka?
Ja się staram, żeby każdy, kto otrzyma od nas pomoc, skorzystał z całego naszego wachlarza pomocowego. Nie ma w ogóle opcji, by otrzymał tylko pomoc materialną czy inną. Musi pójść najpierw do prawnika, do psychologa, ewentualnie do psychiatry i to na cykl spotkań. Na spotkanie ze specjalistami czeka się tydzień, najwyżej dwa.
A pieniądze, kiedy otrzymują?
Jak już dana osoba zaczęła korzystać z pomocy psychologa, prawnika czy jeszcze innego specjalisty, to wtedy ma prawo otrzymać pomoc pieniężną.
Pana praca jest satysfakcjonująca?
Tak, szczególnie, jeśli komuś uda się pomóc, tak długofalowo, to jest radość ogromna. I wtedy czuję się trochę lepszym człowiekiem. Powiem pani, że nieraz wracam do domu rozbity psychicznie z powodu nieszczęść ludzi, którzy do nas docierają. Bo to i choroby, i przemoc, kłótnie, cierpiące dzieci, które są doskonałymi obserwatorami, narkotyki – rodziców i dzieci...
Molestowanie seksualne?
Jeden taki przypadek miałem, ale nie w Pułtusku.
Pokrzywdzonym był małoletni?
Tak.
A ci, którzy przychodzą do PUNKTU, jacy to ludzie? Zmaltretowani życiem, biedni...
Bywa, że to osoby zmaltretowane życiem, ale też zadbane, lecz z problemami. To tacy ludzie, którzy mówią, że pomocy finansowej nie potrzebują, nie życzą sobie; proszą np. o pomoc prawnika czy psychologa. Zresztą my pieniędzy nie dajemy, dajemy bony podarunkowe, czy pomagamy coś kupić, finansujemy zakup. Ludzie często nie wiedzą, co ze sobą zrobić, jak zagospodarować życie i popadają w skrajne nałogi i uzależnienia. Potem są problemy i nieszczęścia. Z jakich warstw się wywodzą? To inteligenci, ludzie, którzy mieli własną działalność, rolnicy, przeciętne osoby mające pracę...
Mężczyźni też są ofiarami przemocy domowej?
Też, zdarzają się. I bywa tak, że przychodzi pani, nagaduje na męża, a za tydzień przychodzi mąż i z jego opowieści wynika, że wszystko jest odwrotnie. Dziwnie to wygląda...Tu dodam, że w lutym przyszło do mnie, z tych 3 moich punktów, mało osób, ale umówionych miałem bez liku. Jednak ci ludzie nie dotarli, a przypadki mieli ciężkie. Dlaczego? Może strach przed partnerem, wstyd mówienia o sobie i rodzinie...
Myśli pan, że LPPPP nie jest efemerydą, że nie zginie z mapy kraju?
To jest projekt FUNDACJI i prawdopodobnie, jeśli idea MINISTERSTWA SPRAWIEDLIWOŚCI nie upadnie, to będzie kontynuacja. Nieszczęść jest morze.
Poproszę jeszcze o telefon do kontaktu z LPPPP.
Oto on: 536 771 203