Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 18 czerwca 2025 04:06
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Rodzice stoją murem

W Publicznej Szkole Podstawowej w Bobach odbyło się spotkanie burmistrza Krzysztofa Nuszkiewicza, jego zastępcy Róży Krasuckiej, radnych i pracowników Urzędu Miejskiego z dyrekcją szkoły oraz rodzicami uczących się tam dzieci
Rodzice stoją murem
boby
Przedstawiciele władz miejskich przyjechali rozmawiać o pomyśle na dalsze funkcjonowanie placówki, która ze względu na ilość uczniów (obecnie 26 bez oddziału przedszkolnego) jest dla gminy bardzo kosztowna. Rodzice obawiają się likwidacji, konieczności przeniesienia dzieci z małej szkoły, gdzie panuje niemal rodzinna atmosfera, do pułtuskich molochów. Chcą, by przedstawiciele lokalnych władz, zamiast myśleć o likwidacji, pomogły im wypromować szkołę, zorganizować dogodny dojazd dla tych dzieci z okolicy, których rodzice również ze strachem myślą o przepełnionych miejskich klasach. Szkoła ma dobre warunki lokalowe, nowy plac zabaw, pracownię komputerową, piękne boisko.

Za zamknięciem lub przekształceniem placówki przemawiają względy ekonomiczne. W ubiegłym roku jej budżet zamknął się kwotą ponad 800 tysięcy złotych, na jednego ucznia wydano około 36 tysięcy, przy subwencji wynoszącej ponad 5 tysięcy złotych. Burmistrz Krzysztof Nuszkiewicz argumentował, że nie przyjechał tu rozmawiać od razu o likwidacji, a szukać wspólnie innych rozwiązań oszczędnościowych. Kroki te podjął po wielu sygnałach od mieszkańców pytających, dlaczego szkoła w Bobach nadal funkcjonuje i czy gminę stać na jej utrzymywanie, skoro jest możliwość dowożenia dzieci do pułtuskich placówek. Zdaniem burmistrza i obecnego na spotkaniu wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Cezarego Gemzy, jest tam lepszy dostęp do hali sportowej, pływalni, większej liczby języków.

- Trudno jest wytłumaczyć pytającym mieszkańcom, że dziecko kosztuje 36 tysięcy złotych rocznie. Budżet szkoły to jest prawie milion złotych rocznie, a z budżetu państwa dostajemy 5000 złotych na dziecko. Budżet pochłania właściwie indywidualne nauczanie, bo jak jest pięciu uczniów w klasie to tak można powiedzieć - stwierdził Krzysztof Nuszkiewicz.

Cezary Gemza mówił również o tym, że w pułtuskich szkołach dzieci przygotowują się do funkcjonowania w większej grupie, szczególnie w gimnazjach, gdzie nie brakuje negatywnych zjawisk. Dzieciom z małej szkoły trudno się potem przystosować.

Burmistrz zapewniał, że cokolwiek się stanie budynek nie popadnie w ruinę i nie zostanie sprzedany, będzie przeznaczony dla mieszkańców jako miejsce spotkań, uroczystości być może filia Miejskiego Centrum Kultury i Sztuki.

Co proponuje się zamiast likwidacji? Trzy rozwiązania. Po pierwsze stowarzyszenie, czyli szkołę niepubliczną na prawach publicznej, prowadzoną przez wybrany zarząd, utrzymującą się z subwencji i dodatkowych pieniędzy od gminy, gdzie nauczyciele rezygnują z Karty Nauczyciela i zarabiają znacznie mniej na godzinę. Rodzice uznali ten pomysł na zbyt skomplikowany i bez szans na powodzenie przy tej ilości uczniów i godzin lekcyjnych. Po drugie zaproponowano, by szkoła w Bobach stała się filią Zespołu Szkół Nr 4 w Pułtusku, co pozwoliłoby na oszczędności kadrowe. Trzecim rozwiązaniem jest wygaszanie placówki, czyli nie prowadzenie naboru do klas pierwszych w zamian za to, że szkołę ukończyliby obecni uczniowie. Żaden z tych pomysłów nie uzyskał akceptacji, gdyż są one postrzegane jako sposoby na stopniową likwidację szkoły. Tymczasem rodzice niezwykle emocjonalnie prosili o dalsze życie dla tej placówki twierdząc,

że tu dzieci mają optymalne warunki do nauki i rozwoju, a o pułtuskich molochach myślą ze strachem. Ich zdaniem szkole w Bobach robiono zły pijar od lat, mówiąc że będzie do likwidacji, dlatego część rodziców z tego terenu zapisywało dzieci do pułtuskich placówek. Apelują, by ją rozreklamować, pomóc w przyciągnięciu uczniów, a nie likwidować czy wygaszać. Przecież gmina dokłada do szkół, dróg, pływalni, właściwie do wszystkiego, więc dlaczego tu bierze się pod uwagę ekonomię? Nie podzielają też obaw Cezarego Gemzy, bo sami w większości chodzili do małych szkół i bez trudu odnaleźli się w większych.

- To znaczy, że dziecko od sześciu lat ma się uczyć chamstwa?!- powiedziała jedna z obecnych na sali pań.

Radny Artur Miler jest nauczycielem w tej szkole. Wraz z radna Pauliną Borek zapewniali, że będą głosować przeciwko likwidacji, nie zrobią nic wbrew woli swoich wyborców.

- Dobra szkoła, to mała szkoła. (...) Jeden z nauczycieli powiedział mi, że jeśli klasa ma trzydzieści kilka osób, to jeżeli do końca lekcji się nie pozabijają to to już jest sukces nauczyciela. Tam nie ma czasu na edukację, tak jest po prostu uciszanie i żeby się nie bili nie zrobili czegoś gorszego. To samo z dostępem do sali gimnastycznej. Przeliczmy metry sali gimnastycznej przypadające na jednego ucznia. W Bobach jest na pewno więcej niż w Pułtusku. W dodatku czytałem orzeczenie NIK, która skontrolowała 39 miejsc w których szkoły były pozamykane. Okazuje się że tylko 68% nauczycieli znalazło pracę, z tego ci którzy pracę znaleźli mieli zarobki średnio o 40% niższe (...). Nie zgodzę się ze słowami wiceprzewodniczącego Gemzy, że dzieci powinny być od razu rzucane na głęboką wodę, hartowane do trudnych warunków w dużych szkołach. Jeśli dziecko jest wychowane dobrze, jego charakter jest właściwie ukształtowany, w szkole gdzie nie ma przemocy, gdzie nie ma narkomanii, to i gimnazjum go nie zepsuje - powiedział między innymi Artur Miler.

Do burmistrza przyszła też grupka uczniów bobowskiej szkoły, wręczając mu wzruszający list.

W imieniu uczniów naszej szkoły, którą chce Pan zamknąć, piszemy do Pana list, bo lubimy naszą szkołę i nie chcemy jej zmieniać. Czujemy się tu dobrze, bezpiecznie, a nauka sprawia nam przyjemność i mamy blisko do domu. Wiadomość o zamknięciu szkoły nas przestraszyła. Boimy się, że nie zostaniemy mile przyjęci przez uczniów innej szkoły i ciężko się nam będzie zaprzyjaźnić, bo oni są już ze sobą mocno zżyci, jak my w naszej szkole. Rodzice mówią, że nie ma pan pieniążków na naszą szkołę. Oddamy nasze świnki skarbonki, ale niech pan nie zamyka naszej szkoły.

Krzysztof Nuszkiewicz uspokajał dzieciaki, wyrażając jednocześnie niezadowolenie, że dorośli strasząc je likwidacją szkoły, grają na ich emocjach. A przecież dzieci same odczytują sygnały, rozumieją co się wokół nich dzieje, oglądają telewizję, czytają informacje w Internecie i to zrozumiałe, że obawiają się zmian w swoim życiu. Czy będą się musiały zmierzyć z nową szkolną rzeczywistością już od września? O tym zadecyduje Rada Miejska i Kuratorium Oświaty. Do tematu będziemy oczywiście powracać.

Od redakcji:

Na naszej stronie internetowej www.pultuszczak.pl rozgorzała zacięta dyskusja na temat zasadności utrzymania Szkoły Podstawowej w Bobach i jej podobnych. Oto jedna z obszernych wypowiedzi:

Tak dużo mówi się o wyrównywaniu szans dzieci z obszarów wiejskich... Zamykanie szkół na takich obszarach zaprzecza tej idei. W małych szkołach na wsi, jeszcze takiej jak ta - dobrze wyposażonej, dzieci mają komfortowe warunki do nauki. Nie ma tam przemocy, alkoholu i narkotyków. Nawet problemu palenia papierosów i wagarów nie ma! Bo wszystkie dzieci są tam dopilnowane, wszystko widać jak na dłoni.

Pan burmistrz wraz ze swoim zastępcą mogliby wykazać się wreszcie kreatywnością i np. spróbować wypromować tę szkołę, jako placówka integracyjna lub placówka dla dzieci, które wymagają więcej uwagi. Szkoła jest dobrze wyposażona, ma warunki - nie trzeba w nią dodatkowo inwestować. Za takie działanie przyszli wyborcy docenią swoje władze.

No ale łatwiej jest zamknąć szkołę niż pomyśleć, niż się wysilić... Szanowny Panie Burmistrzu oraz Zastępco Burmistrza, ruszcie głową! Za to płaci wam miasto - a nie za zamykanie szkół i pogarszanie warunków edukacyjnych małych dzieci. Miejcie szacunek do tych maluchów, także tych z obszarów wiejskich! Wszyscy wiedzą, łatwiej jest wysyłać dzieciaki codziennie po 8 km do szkoły, która wygląda jak Alcatraz. Zamykaniem tej szkoły robicie sobie bardzo zły PR (...)

Szkoła jest zatem doinwestowana i zadbana. To nie jest rozlatujący się budynek, gdzie jest ciemno, zimno i obskurnie. Czemu pan burmistrz i jego zastępca chcą zlikwidować dobrze funkcjonującą placówkę edukacyjną? Jakie lobby stoi za tym pomysłem?

Na edukacji i na bezpieczeństwie się nie oszczędza! To dziedziny, w które się inwestuje, i które procentują po jakimś czasie. Ciekawe czy władze miasta tak chętnie oszczędzają na swoich pociechach... Szkoła, w szczególności podstawowa, to nie jest przedsiębiorstwo. Oszczędzanie na oświacie źle wróży miastu i jego mieszkańcom... Najbardziej przykre jest to, że burmistrz miasta Pułtusk oraz jego zastępca wpadli na pomysł, żeby oszczędzić właśnie na najsłabszych - na najmłodszych dzieciakach.

Podziel się
Oceń