Dlaczego urnę z prochami strażaka z południowej Francji żegnano w Pułtusku? Niezwykłą historię życia swojej rodziny opowiedziała nam pani Beata. Blisko 20 lat temu, oboje z mężem zakochali się w zanarwiańskich lasach, podpułtuskich wsiach i kupili wiejski dom w Tocznabieli, w gminie Obryte. Tu niemal każde wakacje spędzali ze swoimi dziećmi, choć pan George regularnie zaczął się pojawiać w wiejskim domku dopiero na emeryturze, gdyż wcześniej, pracując jako strażak, latem miał najwięcej obowiązków. Tu zmarł i tu został, zgodnie z ostatnią wolą, skremowany.
Strażacka brać z całej Europy, a nawet świata to bardzo zintegrowane środowisko. Niezależnie od narodowości, szanują się i wspierają wzajemnie, bo tylko oni wiedzą, jak trudna i niebezpieczna jest ich praca. Dlatego właśnie Georges Louis Deledda, odwiedzając nasze okolice wraz ze swoją rodziną, zżył się z miejscowymi strażakami zawodowymi i ochotnikami. Towarzyszyli mu w ostatniej drodze, żegnając urnę z prochami niezwykłego strażaka, który tak bardzo pokochał Polskę i nasze nadnarwiańskie krajobrazy.
Serdecznie dziękujemy pani Beacie Główczyńskiej - Deledda za niezwykłą rozmowę, przybliżenie nam postaci swojego męża, którego niestety nie zdążyliśmy poznać osobiście. Szkoda, że wcześniej nie znaliśmy historii polsko - francuskiej rodziny z Tocznabieli.
Bliskim zmarłego składamy najszczersze wyrazy współczucia. Dziękujemy również Zakładowi Pogrzebowemu Kraszewski, za przekazanie zdjęć z ceremonii.
ED
Do pułtuska przybyli wychowankowie zmarłego - francuscy strażacy
Nasi strażacy również pożegnali swojego DRUHA