64 - letnia pani Elżbieta zniknęła ze swojego mieszkania na osiedlu Skarpa w nocy z 28 na 29 czerwca 2017 roku. O tym, że jej nie ma w domu, młodszego syna Michała powiadomił jej partner. W nocy, gdy zaginęła, pracował i wrócił rano. Jak się okazało, pies pani Elżbiety nie był wyprowadzany, łóżko pozostało niepościelone, a obok leżały klucze i inne rzeczy osobiste kobiety, tak jakby przed chwilą gdzieś wyszła. Już wtedy partner zaginionej był pełen obaw, bo pierwszy raz od dłuższego czasu pracował na nocną zmianę, zostawił panią Elżbietę samą, a ona czegoś się obawiała. O 20 poprzedniego wieczora jeszcze do niej dzwonił, a później już nie odbierała telefonów.
Bliscy jeszcze przez chwilę łudzili się, że może gdzieś wyszła, może coś załatwić albo do sklepu, ale od 10 zaczęli poszukiwania, zgłaszając sprawę na policję. W tym czasie pan Michał zadzwonił do starszego brata, który był w wieczór zaginięcia z matką w mieszkaniu, ale ten odmówił pomocy w jej poszukiwaniach twierdząc, że jest w pracy i nic nie wie na ten temat, gdyż był z nią a skłócony i nie zaglądał do jej pokoju.
Bliscy sprawdzili najbliższą okolicę, ogródki działkowe, skontaktowali się z dalszą rodziną, tymczasem starszy syn spakował swoje rzeczy i na kilka dni wybył z mieszkania, w którym mieszkał wspólnie z panią Elżbietą.
Od tamtej pory ślad po kobiecie zaginął. Niepokój narastał, bo jak mówią syn i synowa zaginionej, nie miała ona powodu, by zniknąć. Chciała uporządkować sprawy po zmarłym mężu, złożyła wniosek do sądu o przeprowadzenie sprawy spadkowej. Chciała sprzedać trzypokojowe mieszkanie na jednym z pułtuskich osiedli, kupić kawalerkę, a resztę pieniędzy podzielić między synów. To właśnie na tym tle, między nią a bratem pana Michała dochodziło do nieporozumień.
Druga sprawa spadkowa odbyła się tuż przed zaginięciem pani Elżbiety, ona sama jakby się czegoś obawiała, bo założyła polisę na życie. Z rozmów z jej sąsiadami z bloku, które relacjonowali mi bliscy zaginionej wynikało, że w jej mieszkaniu już wcześniej dochodziło do głośnych nieporozumień z synem. W nocy, kiedy zniknęła, nad Pułtuskiem rozpętała się potężna burza, nie wszyscy mieszkańcy spali, relacjonowali potem, że od 21 do 24 słyszeli odgłosy awantury w mieszkaniu pani Elżbiety, drzwi otwierały się i zamykały, jakby chodziło kilka osób, a potem wszystko ucichło.
Co się wydarzyło w tej sprawie od tamtego czasu? Dopiero we wrześniu 2017 roku Komenda Powiatowa Policji w Pułtusku opublikowała oficjalny komunikat, że prowadzi poszukiwania zaginionej 64 - letniej Elżbiety Nasiadka. Informowano, że kobieta ma 164 cm wzrostu, jest szczupłej budowy ciała. Ma krótkie farbowane włosy koloru blond, owalną twarz i niebieskie oczy. W czerwcu 2017, gdy na portalu społecznościowym pojawiły się informacje o zaginięciu pani Elżbiety, próbowaliśmy podpytać pułtuskich policjantów z wydziału kryminalnego o postępy śledztwa i szczegóły poszukiwań. Tłumacząc się dobrem prowadzonego postępowania, wciąż wstrzymywali się od jakikolwiek komentarzy.
Dlaczego komunikat w sprawie zaginięcia pojawił się tak późno?
- Sprawa ma złożony, skomplikowany charakter. W pierwszej fazie poszukiwań nie mogliśmy z przyczyn taktyki operacyjnej powiadomić mediów - napisała wtedy Tygodnikowi rzecznik pułtuskiej policji sierż. sztab. Milena Kopczyńska.
Wiadomo, ze ostatnią osobą, która przebywała w mieszkaniu z zaginioną był jej starszy syn. KPP w Pułtusku wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci w nieustalonym miejscu i czasie oraz przeciwko starszemu synowi jako podejrzanemu o psychiczne znęcanie się nad matką. Śledztwo zostało umorzone w 2019 roku wobec braku dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego.
W tym czasie młodszy syn i synowa pani Elżbiety nagłośnili sprawę jej zaginięcia na popularnych forach i grupach internetowych poświęconych osobom zaginionym. W 2020 roku odezwali się do nich dziennikarze popularnego programu kryminalnego 997, którzy nagrali w Pułtusku reportaż. Wystąpił w nim starszy syn pani Elżbiety, który na pytanie dziennikarza, co się mogło stać z jego matką, gdzie ona jest, odpowiedział że nie wie, ale nie zabił matki, choć być może wszystkie okoliczności wskazują na niego.
Czy kiedykolwiek uda się wyjaśnić tajemnicę zniknięcia pani Elżbiety Nasiadki? Mijają kolejne lata, najgorsze dla bliskich są Święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, kiedy z bólem patrzą na puste miejsce przy stole. Pan Michał wychowuje razem z żoną niepełnosprawną córkę, teraz sam zmaga się z bardzo ciężką chorobą. Brakuje mu matki, chciałby się dowiedzieć gdzie jest, nawet gdyby prawda miała być okrutna. Lepiej byłoby wiedzieć, pochować mamę, odwiedzać jej grób, niż przez kolejne lata żyć w niepewności.
Apelujemy do wszystkich, którzy mogą pomóc w wyjaśnieniu tej sprawy, szczególnie do sąsiadów pani Elżbiety, by jeżeli cokolwiek wiedzą na temat zaginięcia kobiety, zgłosili to nawet anonimowo na naszą komendę policji lub do redakcji Tygodnika Pułtuskiego. Gwarantujemy dyskrecję. Pomóżmy bliskim pani Elżbiety odzyskać spokój.
ED