W codziennej bieganinie mało jest czasu by pójść na długi spacer po okolicy, rozejrzeć wokół siebie. Końcówka urlopu, w moim przypadku, była ku temu świetną okazją. Przechadzka drogą prowadzącą przez moje rodzinne Kleszewo była przyjemna, ale też trochę irytująca. Owszem, wokół piękne sielskie widoki pól, wiejskich zagród, sadów i i warzywnych ogródków. Nie dało się jednak nie zauważyć przydrożnego kosza na śmieci, znajdującego się tuż przy wiacie przystankowej w Kleszewie. Nie pierwszy raz wysypują się z niego różności, wokół też panuje nieziemski bałagan, rosną wysokie chaszcze. Ganimy tych co tu pozostawili resztki po plenerowych imprezach, ale też pracowników PPUK. Ci ostatni, średnio raz na dwa tygodnie, przejeżdżają tu śmieciarkami i zbierającymi odpady od mieszkańców. Wystarczy pięć minut, by zabrać również śmieci leżące w przystankowym koszu i obok niego. Tymczasem stał się on miejscem zapomnianym i bezpańskim, choć przy gminnej drodze bardzo widocznym.Uwagę spacerowiczów niewątpliwie też przyciągają mistrzowskie cięcia poboczy przy drodze gminnej w Kleszewie. W całej okazałości widać je na załączonym do tekstu zdjęciu, a rzeczywiście jest na co popatrzeć, bo działali kosiarze jakich mało. Tu kawałek obcięli, tam zostawili, żeby nie było nudy. Z asfaltowych obrzeży sterczą badyle, wszystko wygląda paradnie. Wniosek nasuwa się jeden: kosić też trzeba umieć, a przede wszystkim warto wkładać w swoją robotę więcej serca.
ED