Ów obraz, to jak mówią jego twórcy, PRODUKCJA Z MISJĄ. Jaką misją? Promocyjną - ojczystego dziedzictwa kulturowego, więc i zamku, i Pułtuska, wszak dzieje zamku są nierozerwalnie związane z dziejami Polski.Zamek. Na wzgórzu. Wśród zieleni, nad Narwią, którą piewca Pułtuska nazwał BŁĘKITNĄ. Posągowa bryła widoczna już z początku ponad czterystumetrowego rynku, tak, wybrukowanego kocimi łbami. Bohater wart piedestału. Profesor dr hab. Radosław Lolo definiuje go następująco:Gród, ZAMEK, a obecnie światowe Centrum Polonii jak w soczewce skupiają losy Polaków, ważne wydarzenia polityczne, wojenne, kulturalne i społeczne. Przez niemal 1000 lat zamek był piastowski, grodem, osadą średniowieczną, biskupią rezydencją, siedzibą władz zaborczych, okupacyjnych i polskich. Mury zamkowe widziały goszczących tu królów, cesarzy, premierów, prezydentów, wielkich polskich poetów i pisarzy". Owa charakterystyka w pigułce to też treść filmu, lapidarna, ale jak ulał, czyli adekwatna do dziejowego tysiąclecia zamku. Dodajmy: od kilku lat jest domem repatriantów.
W projekcie zrealizowanym przez Jana Kisiela, wydawcę PULTUSKNEWS, według scenariusza Radosława Lolo, Roberta Gorczyńskiego i Jana Kisiela, wystąpiło sześcioro lektorów: prof. R. Lolo, Michał Kisiel, ks. dr Dariusz Majewski, Andrzej Popowicz, Krzysztof Łachmański i Antonina Grabowska. W tło ich wypowiedzi wkomponowane są obrazy ożywione - wyimki filmów archiwalnych i kronik oraz obrazy statyczne – fotografie, ryciny. Ramowy układ filmu – początek i koniec to wielce plastyczne obrazy zamku: z wysoka i z ziemi – pozostaje w pamięci. Głos lektora, aktora filmowego i dubbingowego Mirosława Zbrojewicza to kolejna wartość dodana do dokumentu, głęboki, dostojny, pewny, jak pewna jest zamkowa epopeja. Trochę go za mało – tego głosu.
My, pułtuszczanie, zamek mamy na wyciągnięcie ręki, bywamy w nim z okazji różnych prelekcji, raczymy się staropolskimi potrawami zamkowej kuchni, oglądamy krużgankowe wystawy, ba, nawet balujemy, przeto nam trochę spowszedniał, traktujemy go jak DOM, do którego wciąż się wraca. Warto więc spojrzeć na niego okiem kamery. Naprawdę warto – tylko 65 minut przed ekranem.
No i wznieśmy toast zamkową nalewką i za film, i za trwanie zamku, którego utrzymanie wymaga karkołomnych wręcz przedsięwzięć. A że te są domeną dyrektora Michała Kisiela, więc i za niego.
Grażyna M. Dzierżanowska