Brygadier Henryk Krasucki, żona Róża w słomkowym kapeluszu, filmował, co się dzieje na polu bitwy, ale okiem kamery ogarniał również trybuny. Jak to mundurowy – nie patrzy a widzi. Do komendanta POLICJI Zbigniewa Matusiaka, co rusz podbiegał ktoś potrzebujący konsultacji, a ten zostawiając swoją żonę, skakał między ławkami jak zwinna wiewiórka, albo jako gepard. Ale wracał na miejsce.
Dyrektor sanepidu Sławek Biesiekierski, ten to szczęściarz, siedział blisko Daniela Olbrychskiego, dla którego jazda konna jest jak dla innych chleb powszedni, czyli codzienność. Sławomir więc komentarz z pola bitwy miał za darmo i to fachowy. Sam Olbrychski jakiś zamyślony był, taki W SOBIE, gdzieś daleko, chociaż rozmawiający – najczęściej z warszawką. Ciekawy facet, doskonały aktor, przyjechał z żoną, która w zielonym lnie, a może w bawełnie, przechadzała się w MANEŻU z pieskiem przy piersiach. Taki warszawski styl.
W MANEŻU było parno, duszno i tłoczno, chociaż gościnnie. Dyrektor Walczyk witająca swoich gości, dyrektor Borkowski, z którym sympatyczne gadu gadu, bo to człowiek naprawdę kulturalny. Towarzyski radny Gurgielewicz, któremu korona z głowy nie spadła, kiedy witał się z tym i owym. Uśmiechnięty radny powiatowy Wiernicki, zagadany komórkowo przewodniczący Purgacz. Zagadujący grzecznościowo radny Łachmański. Od pasa w dół w jasnym lnie. Miło witający nas wicestarosta Saracyn i wesoło gawędzący starosta Nalewajk.
I chłop nad chłopy – Rosjanin Oleg Sokołow, westchnienie pań, który święcił w Pułtusku swoje 50. urodziny. I aż mu się oczy śmiały, mamy to na zdjęciu, a nawet czerwieniły. Kiedy przejeżdżał przez tłum na wałach, otrzymywał rzęsiste brawa. – Jak założy mundur, to istny z niego dowódca – powiedział nam burmistrz Dębski.
A burmistrz? Już po bitwie chodził z miną zadowolonego, ba, szczęśliwego chłopca. I Tygodnik wie, dlaczego. I powie, znaczy, napisze. Dlatego, że wojna była udana. Odjazdowa. Chociaż nie dla wszystkich. Niektórzy poczuli się dotknięci, że nie znaleźli się w szeregach VIP-ów, dlatego wojenkę oglądali w telewizji. Tyż piknie.
A nasz powrót z wojny ślimaczył się niemiłosiernie. Wlekliśmy się na tyłach ratuszowych, ale przed starostowymi, a nawet przed samym starostą.
PS
Rok 2022, lipiec
Dziś sobie przypominamy, że w rzędzie za nami siedział poseł jakiś taki, zapomnieliśmy nazwisko, z żoną. Nie był wtedy jeszcze paniskiem jak dzisiaj, ot, garniturek ze stadionu, rozglądał się z pewną nieśmiałością i nie w głowie było mu pytać o carycę Katarzynę.
GRAża