
W ogrodzie państwa Kowalczyków rośnie wiele krzewów i drzew. Są w nim borówki amerykańskie, kanadyjskie, jest pigwa, są iglaki – srebrne świerki wyrosłe z nasion. Pięknie rosną bukszpany, które Erwin strzyże według własnych projektów. Cudowny jest ten uformowany w kształt oczka w pierścieniu, wyjątkowy jest też bukszpan – smok, bagatela, sześciometrowy. Z tymi bukszpanami to jest NEURASTENIA CAŁA, bo atakuje je ćma bukszpanowa, jej gąsienice są tak żarłoczne, że niszczą krzew w mgnieniu oka.
Przy smoku, jak wiosną przy bajecznych różanecznikach fotografują się przedszkolaki, a i dorośli pułtuszczanie, ogrodowi fani, którzy potem chwalą się zdjęciami na swoich FB.
- Lubię polskie rośliny – mówi Erwin Kowalczyk. Ich, jak zagraniczne palmy, które są w modzie, nie trzeba na zimę otulać, są dość łatwe w hodowli. On, jak Tadeusz MICKIEWICZOWSKI, woli swojską przyrodę od tej zagranicznej, lansowanej w epopei narodowej przez HRABIEGO.
A żeby obraz Kowalczyka, emerytowanego rolnika, był pełniejszy, dodajmy, że przed kilkudziesięciu laty – jako pierwszy w Pułtusku - osiągnął 10 ton pszenicy z jednego hektara. Rzepaku zebrał któregoś lata sześć ton i miał z tym zbiorem, z jego zbyciem, niemały kłopot.
Dziś się śmieje: - Byłem dobrym rolnikiem! – mówi.
Grażyna M. Dzierżanowska
Granat
Kiwi