Zwracam się z ponowną prośbą o naprawienie drogi gminnej, która jest jednocześnie drogą dojazdową do naszej posesji, jak również drogą dojazdową do posesji pana P., gdzie zamieszkuje rodzina z dziećmi, które codziennie po tym błocie muszą chodzić do szkolnego autobusu i drogą dojazdową do szosy Pułtusk - Ostrołęka. Jesteśmy dwa jedyne gospodarstwa we wsi, które nie mają możliwości normalnego wyjazdu drogą, a co większe opady jesteśmy odcięci całkowicie. W roku 2021 pisałam już pismo w tej sprawie i nawet dostałam odpowiedź, że droga zostanie naprawiona poprzez nawiezienie i utwardzenie powierzchni drogi. I niestety skończyło się na nic nie znaczącej kartce papieru i obietnicy bez pokrycia.
Na dzień dzisiejszy nie można swobodnie wyjeżdżać do szkoły, pracy, a o przejściu pieszo można pomarzyć. Ostatni mój wyjazd skończył się uszkodzeniem misy olejowej w samochodzie. A jeszcze dwa dni deszczu i będziemy uziemieni całkowicie. Najbardziej boję się, że jak trzeba będzie to nawet pogotowie nie dojedzie do nas. A moja mama jest osobą chorą, leżącą i dosyć często muszę wzywać lekarza, pielęgniarkę lub pogotowie do domu. Mąż jest cukrzykiem insulinozależnym, też są bardzo częste przypadki, że spada cukier i trzeba wezwać karetkę. Zapraszam Pana Burmistrza niech przyjedzie i zobaczy jak wygląda droga. Mam nadzieję, że tym razem nie skończy się na pustej obietnicy lub nasypaniu paru łopat piasku, tylko na konkretnym naprawieniu drogi (...).
W odpowiedzi na pismo, burmistrz Wojciech Gregorczyk stwierdził, że okres przejściowy zimowo - wiosenny utrudnia prowadzenie prac drogowych ze względu na częściowo zamarznięty grunt, duże zastoiska wody. Obiecał więc poprawę nawierzchni na drodze w Bobach, gdy warunki atmosferyczne będą bardziej sprzyjające. Pułtuskie Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych miało nawieźć materiału i wyrównać drogę. I co? I nic!
Autorka pisma odezwała się do nas po ostatniej ulewie, pokazując na zdjęciach, jak woda stoi w dołach i koleinach. "Tak nam pan burmistrz obiecał naprawienie drogi" - skwitowała.
Apelujemy więc do władz miasta raz jeszcze, bo problem sam się nie rozwiąże, przemilczeć i zapomnieć go się nie da, szczególnie gdy ktoś musi przejeżdżać po czymś takim. Sprawie będziemy się przyglądać dalej, aż do, mamy nadzieję, pozytywnego finału.


To zdjęcie drogi z lutego tego roku