Aby jednak nie rozwlekać zanadto wstępu przejdę do rzeczy: spacerując ostatnio ul. Mickiewicza, na wysokości uniwersyteckiej Biblioteki, w zatoce postojowej po południowej stronie ulicy, zauważyłem wymalowane na niebiesko miejsca postojowe, przeznaczone dla samochodów, którymi poruszają się osoby niepełnosprawne ruchowo. Tak zwane "miejsca dla inwalidów". Co nieprawidłowego zwróciło moją uwagę? Powiem otwarcie – wszystko.... Po pierwsze brak jest oznakowania pionowego, znaku D18a z tabliczką T29 – czyli niebieskiego znaku informacyjnego z białą literą "P" i "kopertką" – a pod spodem piktogramu wskazującego, że miejsce jest zastrzeżone dla osób niepełnosprawnych. Trzeba też określić ilość miejsc. Konieczność montażu stosownych znaków pionowych wynika z przepisów prawa (Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach). Dlaczego stosowanie łączne znaków pionowych i poziomych jest ważne? Bo jeśli namalowano jedynie znaki poziome, to na przykład zimą, pod śniegiem, nie będą widoczne – bez znaków pionowych takie stanowiska postojowe po prostu znikają.Znaki poziome wymalowano na niebiesko, łącząc białą kopertę P-20 z dużym, białym piktogramem P-24 "wózek inwalidzki". Pięknie – ale sprzecznie z normami prawa! W podstawowej wykładni prawa budowlanego – Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (tekst jednolity 8.04.2019r. poz 1065), w § 21.1. określono dokładnie wymiary stanowisk postojowych dla samochodów. Otóż powinny mieć wymiary wynoszące co najmniej:1) szerokość 2,5 m i długość 5 m – w przypadku samochodów osobowych;
2) szerokość 3,6 m i długość 5 m – w przypadku samochodów osobowych użytkowanych przez osoby niepełnosprawne.
W przypadku miejsc postojowych przy ul. Mickiewicza komuś się wymiary najwyraźniej pokręciły: niebieskie prostokąty mają niespełna 2,5 metra szerokości, a to ma kapitalne znaczenie, kiedy niepełnosprawny ma się przesiąść z samochodowego fotela na podstawiony z boku auta wózek inwalidzki. Nie przypadkiem ustawodawca nakazał robić takie miejsca postojowe ponad metr szersze.
W tym miejscu pozwolę sobie zwrócić się bezpośrednio do pana starosty, jako urzędnika któremu drogowcy podlegają: podejmę próbę opisania, jak mogło dojść do wyznaczenia opisywanych miejsc postojowych w takiej postaci. Zapewne najpierw powstał projekt stałej organizacji ruchu, z naniesionymi miejscami dla osób niepełnosprawnych, z błędnymi założeniami w oznakowaniu i być może z błędami w założonych wymiarach kopert. Za projekt, jak możemy się domyślać, zapłacono publicznymi pieniędzmi. Następnie wyłoniony przez ZDP wykonawca wymalował miejsca postojowe łamiąc prawo budowlane i nie zamontował znaków pionowych, co także narusza normy prawne. Na sto procent przy umowie zawartej przez drogowców z wykonawcą jest dołączone oświadczenie wykonawcy, że "posiada wymagane doświadczenie i wiedzę konieczną do prawidłowego wykonania umowy"... Wykonawca zrobił to – co zrobił, i najpewniej Zarząd Dróg Powiatowych zapłacił za te malunki publicznymi pieniędzmi. A na koniec panie starosto, najlepsze: urzędnicy z ZDP, którzy w swoich teczkach personalnych także mają między innymi zapisane, że zostali zatrudnieni bo "...wykazali się wiedzą i doświadczeniem koniecznym na zajmowanym stanowisku", przyjechali na odbiór wykonanego oznakowania i - jak możemy się domyślać, pokiwali głowami na tak, potwierdzając odbiór prac. Urzędnicy też są wynagradzani ze środków publicznych.
Podsumowując: wszystko, co można było zrobić błędnie – zrobiono z błędami. Wszyscy, którzy się do tego przyczynili, dostali swoje wynagrodzenie i zapewne nie widzą żadnego problemu. Problem dostrzeże niepełnosprawny, nie mając szansy skorzystać na takim miejscu postojowym z przesiadki na wózek, w ciasnocie między innymi autami. Zimą pewnie nie będzie miał problemu, bo pod śniegiem nie zobaczy koperty – i pojedzie szukać dla siebie miejsca gdzieś dalej – w końcu jak się przeturla kilkadziesiąt metrów więcej po śniegu np. do biblioteki – to "przecież nic mu się nie stanie"...
ZCZ