Pisząc o sukcesach Tomka, przypominamy materiał z 2012 roku. Lubimy wracać do historii, które mają swój szczęśliwy koniec.
Tomasz Golianek i Daniel Podlasin, znani uczniowie ZS im. B. Prusa, odnieśli spektakularny sukces w konkursie. Uplasowali się na piątym miejscu IV edycji ogólnopolskiego konkursu, organizowanego przez MAKRO Cash and Carry Polska. Ów prestiżowy konkurs adresowany był do zespołów uczniowskich (dwuosobowych) szkół gastronomicznych: średnich i wyższych. W eliminacjach wzięło udział 56 drużyn, do półfinałów zakwalifikowało się 24. Tygodnik rozmawiał z Tomkiem i Danielem o tym niezwykle ważnym wydarzeniu i dla szkoły, i dla nich samych oraz - nie ukrywajmy - dla Pułtuska. W rozmowie brała również udział nauczycielka chłopców - Anna Maria Sawicka, gastronomiczna mistrzyni, która twierdzi, że chłopcy już ją przerośli. I nie o wysokość tu chodzi. *** Kiedy do szkoły dotarła wiadomość o konkursie, nikt się nie namyślał, czy brać w nim udział, czy nie. - To prestiżowym konkurs - od razu mówi Tomek Golianek. - Postanowiliśmy się zgłosić, jak do każdego. Chcemy się pokazywać, uczyć. Pierwszym etapem było stworzenie własnej potrawy w szkole (polędwica wieprzowa i borowik), sfotografowanie jej i wysłanie zdjęcia. Na podstawie tego zakwalifikowaliśmy się do eliminacji, które odbyły się w kwietniu. Półfinał nastąpił niedawno - 15 listopada, finał dzień później.
Daniel Podlasin: - Pani profesor Anna Sawicka nas dopingowała, od dawna z nią współpracujemy i uczestniczymy w różnych konkursach. Pani nam się spodobała, my pani, zauważyła, że jesteśmy pracowici, chcemy dążyć do wyznaczonych celów i pokazać się w gastronomicznym świecie, udowodnić, że istniejemy. Pułtusk jest małym miasteczkiem, a kuchnią praktycznie rządzi Warszawa, to warszawscy kucharze nami dyrygują, a my jesteśmy podporządkowani. Tomek: - No i nagrody były wysokie. Za pierwsze miejsce dla uczniów 10 tys., dla nauczyciela 1.500 zł i nagrody dla szkoły - 7.500 złotych. *** I ETAP. Kwiecień. Na przygotowanie dania, wg własnego pomysłu, mieli półtorej godziny. Produkty z tzw. "black box", które zespoły poznają tuż przed rozpoczęciem swojej kucharsko-artystycznej pracy. Tu mieli szczęście: dostali polędwicę wieprzową (i borowiki), o której wiedzą wszystko! Stworzyli polędwiczkę w glazurze miodowej z purre z zielonego groszku, kaszą gryczaną, do tego sos grzybowy, borowikowo-śmietanowy. - Juror mnie zapytał, czy kasza została zrobiona na sypko, czy na szybko. Powiedziałem, że i na szybko, i na sypko - śmieje się Tomasz. PÓŁFINAŁ. Praca konkursowa składała się z dania głównego i deseru - 6 porcji. Mówi Daniel (dostał już propozycję pracy u Adama Gesslera): - Najpierw była burza mózgów. Potem dostaliśmy składniki - płat łososia, przyprawy... Posypaliśmy go leciutko cukrem i położyliśmy na grill, potem z przyprawami do pieca, żeby "doszedł". Pani profesor stała za szybą, duchem była z nami. ("Najważniejsze, to się nie spalić nerwowo" - przypominali sobie słowa pani Anny). Do łososia-motyla (łosoś butterfly) zrobiliśmy salsę z cukinii, ananasa i z imbirem. Aha, był i ryż jaśminowy, niektórzy się na nim "wysypali" (proporcja: jeden do jednego). Tomek: - Było od risotto do zupy mlecznej... A u nas wszystko ładnie nam się układało na talerzu. Tomek przygotowywał deser, bo Tomek jest mistrzem tortów i deserów (można je u niego zamawiać). - Dostaliśmy czekoladę, kawę rozpuszczalną, małe bezy, rodzynki - wylicza. - Daliśmy więc krem czekoladowy, puszysty (-Bardzo pyszny, zjadłam cały i miał sprężynkę z karmelu - śmieje się A.M. Sawicka). - Już wtedy wiedziałam, że to ukoronowanie naszej czteroletniej pracy. *** FINAŁ. Stanowisko posprzątane, danie pyszni się na talerzach. Ale jest stres - kto zaprezentuje potrawę jury. Pojdzie Tomek i to on usłyszy od Roberta Sowy, że polędwica super (była faszerowana szpinakiem i serem pleśniowym; banany flambirowane). Na innych talerzach była niedopieczona, a polędwica wieprzowa musi być dopieczona "do końca". Cała pułtuska trójka nie posiadała się ze szczęścia. - Co nam dało piąte miejsce? Splendor, satysfakcję, mogliśmy bardzo wiele zobaczyć, porozmawiać ze sławnymi ludźmi: Robertem Sową, Kurtem Schellerem, Grzegorzem Kazubskim... Jury było międzynarodowe, dziennikarze... - objaśniają uczniowie. Anna M. Sawicka: - To był największy sukces w naszej karierze! Wiele olbrzymich aglomeracji brało udział w konkursie, a przed nami była tylko Warszawa i Łódź, dwie stolice kulinarne Polski. Finału nie spodziewaliśmy się w ogóle. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa! Taki prestiż!!! I tacy fajni chłopcy! Oni teraz są mistrzami, pełni wiedzy i umiejętności technicznych. A obecnie kucharz to artysta, to nie robotnik. - To pani trzymała nas taką dobrą ręką - podkreślają mistrzowie - żebyśmy byli zdecydowani. Dzięki niej tak daleko doszliśmy. I dzięki innym paniom, np. Annie Kaszubie. No, taki szok, taki szok! Daliśmy z siebie wszystko. I niedużo brakowało do trzeciego miejsca. Przed chłopcami studia i nadzieja, że się spotkają poza Pułtuskiem. Potem ciekawa kulinarna praca, wzorem ucznia PRUSA Tomka Bednarza, który już może przebierać i wybierać w najciekawszych gastronomicznych propozycjach.
Grażyna Maria Dzierżanowska