Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 czerwca 2025 21:13

LATO-ZIMA ILE UROKÓW W SOBIE MA

Oto kolejne wspomnienie z cyklu LATO-ZIMA, ILE UROKÓW W SOBIE MA – zabawy mojego dzieciństwa. Dziś na naszych łamach gości Dorota Sobocińska, wcześniej pojawili się na nich: Aneta Szymańska, Tomasz Sobiecki, Michał Kisiel, Dorota Polewaczyk, Ewa Dąbek, Kazimierz Dzierżanowski, Aleksandra Bajdak, Ewa Bochenek oraz pomysłodawczyni cyklu
LATO-ZIMA ILE UROKÓW W SOBIE MA
lato1 (3)

DZIECIŃSTWO W KRAINIE WIELKICH JEZIOR


U NAS, CZYLI GDZIE?
Jeszcze kilkanaście lat temu mówiąc „u nas”, wahałam się, w myślach próbując zlokalizować ów „kraj lat dziecinnych”, bez wątpienia kształtujący tożsamość regionalną człowieka. Jako urodzona w Działdowie, rdzenna mieszkanka obszaru historycznych Prus, zawsze związana byłam z tamtejszą kulturą, mając charakterystyczne dla owych stron nawyki i poglądy.


Co ciekawe, dopiero nauka w Pułtusku i czas pobytu na Mazowszu uświadomił mi różnice mentalne, istniejące między tymi obszarami. Nie znałam też znaczenia kilkunastu ciekawych dla mnie słów, takich jak chociażby „leputak”, „kluski” (jako makaron) czy „placki” (jako ciasta, a nie te smażone na patelni).

Jeśli chodzi o dzieciństwo, to wiąże się ono nierozerwalnie z moimi wspomnieniami, dotyczącymi Jeziora Dąbrowa Wielka, gdzie latem jeździłam z rodzicami, zażywając - ku swojej uciesze - kąpieli błotnych i delektując się zupą błotną (już wtedy miałam zdolności kulinarne...).

Z nostalgią wspominam babcię Franciszkę, do której

ZIMĄ JEŹDZIŁAM NA ŁYŻWACH PO ŚWIEŻUTKI CHLEBEK


- prosto z pieca. Tradycję tę kultywuję do dziś, sama piekąc chleb. Lubiłam też uprawiać sporty ekstremalne, takie jak jazda rowerem Wigry po nasypach kolejowych, która cudem nie zakończyła się tragedią.

Szczególne miejsce w mojej pamięci zajmują wspólne

SPOTKANIA CZYTELNICZE Z KOLEŻANKAMI I KOLEGAMI,


podczas których przenosiliśmy się w niezwykły świat „Dzieci z Bullerbyn” czy też „Chłopców z Placu Broni”. Ta ostatnia lektura inspirowała nas do wojen między lokalnymi gangami: „Białych” i „Czerwonych”. Ja oczywiście jako żeński Feri Acz byłam hersztem „Czerwonych”.


NIE SPOSÓB ZAPOMNIEĆ O MOICH FASCYNACJACH MODOWYCH I PROJEKTACH,


wykonywanych głównie dla lalek z ubrań... po bracie. Jako pełna werwy kreatorka mody zawsze dbałam o oryginalność i awangardowość projektów haute couture mojego autorstwa.

Zajmowanie się młodszym bratem ujawniło też

MÓJ TALENT PEDAGOGICZNY


oraz umiejętność mediacji i rozwiązywania kwestii konfliktowych typu: czy batonik jest dokładnie podzielony na dwie równe części.

Okres szkoły średniej to już nauka w Studium Nauczycielskim w Pułtusku. To tu zawarłam wiele znajomości trwających do dnia dzisiejszego. Przyjaźniłam się z Aldonką Lachowską (Iniarską), Basią Rzepińską (Borek), Asią Jabłonowską (Sobocińską). Do dziś, jako nauczycielka - bibliotekarka ZSZ im. Jana Ruszkowskiego, współpracuję z niektórymi, realizując różne inicjatywy - projekty edukacyjne, akcje charytatywne, czy też inne przedsięwzięcia, skierowane głównie do młodych ludzi, z którymi uwielbiam pracować.

W Pułtusku poznałam też męża, ale to już inna historia, związana z wiosną...

Pod redakcją Grażyny M. Dzierżanowskiej

Podziel się
Oceń