Tak często się ostatnio spotykałyśmy. Towarzyszyłam Ci w wakacyjnym, cyklicznym Przeglądzie Twórczości Abstynenckiej, potem w uroczystości z okazji 35-lecia Pułtuskiego Stowarzyszenia Trzeźwości ŚWIT, kiedy to zrobiłam Ci to ostatnie zdjęcie. Ot, śliczna, zadbana kobieta z serdecznym uśmiechem, otwartością i przyjaźnią w sercu.
Jeszcze potem podawałaś mi informacje dotyczące rodzinnej wsi. Wykorzystałam je w reportażu, w którym bohaterem był Andrzej, Twój przyjaciel. Ileśmy się wówczas nagadały, nadziwiły nad człowieczym LOSEM, którego odpryski odnajdowałam w Twoich wierszach. Z tych strof, które podyktowałaś mi przez telefon, do reportażu, zaczerpnęłam tytuł Twojego pożegnania. Będziesz w nim miała coś własnego.
Ile się nasłuchałam Twojej barwnej opowieści o Mierzeńcu i o jego mieszkańcach, o Twojej Rodzinie i niełatwym życiu.
A zupełnie niedawno przywiozłaś mi coś, co lubię. Powiedziałaś, że później zabierzesz, co zostawiałaś. I pojechałaś, bo inni już na Ciebie czekali. Zawsze odpowiedzialna. Zawsze pięknie myśląca o ludziach. Empatyczna. Dawałaś się kochać! Ale i Ty kochałaś, prowadzając swoje wnuczęta za rączki, wspierając potrzebujących wsparcia i nadziei.
A teraz Cię żegnam, moja droga i nie musisz przekonywać mnie o tym, że chciałaś być TU jeszcze długo – z Dziećmi, Wnukami, Bratem, Rodziną... Ja to wiem. Wszystkich Ich kochałaś.
LOS tak chciał, że jesteś już z ukochanym Mężem. Kazio by TAM w GÓRZE jeszcze czekał i czekał na Ciebie, spokojnie, cierpliwie, gdyby nie ten ŚLEPY LOS! I ja nie musiałabym Cię żegnać ze łzami w oczach i drżeniem serca. A muszę, bo to mój i dziennikarski, i przyjacielski obowiązek wobec Ciebie, droga moja.
Grażyna Maria Dzierżanowska