Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 20 czerwca 2025 01:37
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Wezmę po remoncie

Tak humorystycznie i lekko podszedł do tematu pułtuskiej kładki nowy starosta Jan Zalewski, gdy radni miejscy narzekali na fakt, że swego czasu gmina wzięła od powiatu tego "kota w worku". No cóż., on może żartować, bo to już nie jego problem...
Wezmę po remoncie
kladka
Jak już informowaliśmy w poprzednim numerze, burmistrz podpisał umowę na dofinansowanie kładki, która będzie szersza, z możliwością przejazdu samochodów służb ratowniczych, ale przez to też bardziej kosztowna. To właśnie wzbudziło duże kontrowersje, szczególnie radnego Sławomira Krysiaka.Nie pomogło obszerne uzasadnienie odczytane przez skarbnika gminy Teresę Turek, w którym podkreślała, że zgodnie z pismem z Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Projektów Unijnych, warunkiem otrzymania dofinansowania było stworzenie warunków do funkcjonowania transportu miejskiego, czyli poszerzenie kładki oraz dodatkowe inwestycje - zajezdnia, monitoring, środki transportu, oszacowane na ponad 396 tysięcy. Do dofinansowania unijnego w kwocie prawie 2,5 mln zł gmina musi jeszcze dołożyć ponad 600 tysięcy.

Po wysłuchaniu tych informacji radny Sławomir Krysia powiedział:

-  Był przygotowany projekt który spełniał jakieś tam wymogi, został zatwierdzony, zakładał również funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Przyszedł pan burmistrz i stwierdził, że kładka ma być szersza. Ja bym chciał zobaczyć, gdzie jest uchwała, która upoważnia burmistrza do podejmowania zobowiązań finansowych dotyczących kładki. Poprzedni burmistrz przed ważnymi uchwałami mówił o wszystkich pomysłach które miał, jak trzeba było szedł na spotkanie innego klubu, gdzie wiedział, że będzie atakowany, ale chciał przedstawić swoje intencje. A my o pewnych rzeczach dowiadujemy się dzisiaj. Nie ma uchwały jest wykonanie. Wydatki będą większe, bo 600 tys. z budżetu gminy trzeba będzie dołożyć (...).

Na trzymetrowej kładce spokojnie może przejechać karetka. Jeśli robimy szerszą kładkę tylko po to, żeby pan burmistrz udowodnił jak to on pozyskuje pieniądze zerwnętrzne, to nie w tym rzecz. Kładka z trzech metrów będzie miała cztery siedemdziesiąt, a samochody i tak nie będą mogły normalnie jeździć, a my wydajemy 600 tysięcy więcej.

- Podpisałem umowę na finansowanie kładki na dwa i pół miliona złotych i wpiszę to sobie jako pierwszy duży sukces - odpierał zarzuty Krzysztof Nuszkiewicz. -  Jeśli chodzi o sześćset tysięcy z naszego budżetu, to jesteśmy przed przetargiem. Może to będzie sześćset tysięcy, a może sto. Jest bardzo logiczne pytanie. Jeśli była możliwość pozyskania dwóch milionów to warto pozyskać czy nie warto? Pozostawiam to pytanie otwarte.

Przy analizowaniu szczegółów tej bardzo kosztownej dla pułtuskiego samorządu inwestycji nie obyło się bez powrotów do przeszłości, czyli momentu gdy kładka była przejmowana przez miasto od powiatu. Radny Tadeusz Ochtabiński twierdzi, iż odbyło się to nie do końca uczciwie, bo starostwo w swoich szufladach miało dokumenty dotyczące stanu kładki, a ukryło tak ważne informacje, które potem zaowocowały zamknięciem przeprawy mostowej. Ochtabiński dostał gromkie brawa, gdy stwierdził, że 50% kosztów remontu kładki powinien oddać nam powiat. A nowy starosta z uśmiechem odpowiada, że chętnie przejmie ją w całości, ale wtedy gdy będzie wyremontowana.

Z kolei Cezary Gemza uważa, że przejęcie mostu bez fachowych ekspertyz pokazujących jego stan było lekkomyślnym posunięciem, zaniedbaniem ze strony ówczesnych władz, również radnych miejskich i teraz nie ma powodu, by płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba się raczej cieszyć, że po odbudowaniu kładki w nowej postaci, majątek gminy zwiększy się o kilka milionów złotych i tego nam nikt nie odbierze.

Ryszard Rutkowski również jest zdania, że szerszą kładkę trzeba uznać za sukces, a nie rozwodzić się nad wyższymi wydatkami. W dzisiejszych czasach, gdy pojazdów jest więcej, w Pułtusku są korki, kładka z możliwością przejazdu dla karetki pogotowia i małego samochodu straży pożarnej to niezwykle praktyczne rozwiązanie.

A my mieszkańcy chcemy jednego: niech w końcu, zamiast dyskusji i rozbierania tematu na czynniki pierwsze, coś zacznie się dziać na placu budowy! Niech kładka będzie oddana zgodnie z zapowiedzią, bez kolejnych problemów i przeszkód formalnych! A potem przyjdzie czas na zapisywanie sukcesów, a także słowa krytyki czy ewentualne narzekania. Na razie tak naprawdę nie ma się nad czym rozwodzić...

Ewa Dąbek



Podziel się
Oceń