Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 czerwca 2025 20:22

UDZIELIŁAM OKOŁO 1500 ŚLUBÓW

Z Danutą Skrzypińską, emerytowaną kierownik Wydziału Spraw Obywatelskich i Urzędu Stanu Cywilnego, rozmawia Grażyna M. Dzierżanowska
UDZIELIŁAM OKOŁO 1500 ŚLUBÓW
skrzyp1

Danuta Skrzypińska – perfekcjonistka w swoim zawodzie - uchodzi wśród pułtuszczan za wzór urzędniczki, sumiennej pracownicy, życzliwie pomocnej petentom, często ludziom szukającym swoich korzeni, a przyjeżdżającym z odległych krajów; wśród nich potomkom pułtuskiej społeczności żydowskiej, od których otrzymywała liczne podziękowania ze świata.

 

Pani kierownik, to ile lat przepracowała Pani w pułtuskim ratuszu? Na jakich stanowiskach? W jakich wydziałach? Jakie sprawy miała Pani w swojej pieczy? Ile lat była Pani kierowniczką USC?

Zacznę od końca pytania, otóż w pułtuskim USC przepracowałam 31 lat i 9 miesięcy. Od 2 stycznia 1989 pracowałam jako zastępca kierownika, aż do 2005, kiedy to zostałam kierownikiem USC.

A teraz będą wyliczanki... Rozpoczęłam pracę zawodową w lipcu 1984 roku na stanowisku inspektora do spraw ewidencji ludności w referacie społeczno-administracyjnym, obecnie to wydział spraw obywatelskich. Od 1988 pracowałam jako straszy inspektor do spraw ewidencji ludności, rok później zostałam zastępcą kierownika USC, a od 1 lipca 2005 r. objęłam stanowisko kierownika wydziału spraw obywatelskich i kierownika USC. I tak można powiedzieć, że przepracowałam cały czas w jednym wydziale.

Do pracy w ratuszu przyszłam z Urzędu Gminy w Gzach. Tam też zajmowałam się sprawami z zakresu ewidencji ludności, dowodów osobistych, straży pożarnych, spraw wojskowych i obrony cywilnej; od 1979 r. byłam zastępcą kierownika USC.

A jakimi sprawami zajmowałam się w ratuszu? Tymi związanymi z ewidencją ludności – zameldowania, wymeldowania, wyborami – parlamentarnymi, samorządowymi, prezydenckimi, przygotowaniem spisów wyborców, sprawami z zakresu USC, to jest rejestracją urodzeń, zgonów, udzielaniem ślubów, organizowaniem uroczystości długoletniego pożycia małżeńskiego, tzw. Złotych Godów, wydawaniem odpisów aktów i zaświadczeń. Przez cały czas była to praca z interesantami.

Ależ to ogrom obowiązków zawodowych! To nie tylko śluby! A gdzie Pani brała ślub? W jakiej kreacji?

Mój ślub odbył się w USC w Gzach – 40 lat minęło jak jeden dzień! Kreacja? Tak, pamiętam ją dobrze – długa suknia w kolorze różu z długimi rękawami, wiązanka z frezji, pachnąca.

Usłyszała Pani kiedykolwiek, że jest Pani cywilnym czy ratuszowym... księdzem?

Tak, zdarzało o się, że mówiono o mnie CYWILNY KSIĄDZ.

Ile ślubów Pani udzieliła? Pamięta Pani pierwszy w swojej karierze? Jaka myśl Pani towarzyszyła?

Na przestrzeni tych wielu lat udzieliłam około 1500 ślubów! Przed wejściem w życie konkordatu tych ślubów było dużo. Zwłaszcza jeśli chodzi o święta wielkanocne i Bożego Narodzenia, wtedy było około 10-12 ślubów, tak że pracę kończyłam przed godziną 18, przeważnie był to pierwszy dzień świąt.

Pierwszego ślubu w swojej karierze zawodowej udzieliłam jeszcze w USC w Gzach, a było to 28 kwietnia 1979 roku. Pamiętam, że byłam zdenerwowana, miałam tremę, myślałam, żeby się nie pomylić w trakcie prowadzenia uroczystości. Później było już dużo łatwiej.

Jak się zachowujemy, my nowożeńcy, podczas tej ważnej uroczystości ślubowania cywilnego? Nerwy? Radość? Nieśmiałość?

Podczas tej ważnej uroczystości – ślubowania cywilnego – zachowujemy się różnie, przeważnie dostojnie, z powagą, skupieniem. Czasami młodzi płaczą, szczególnie panie, choć zdarzyło mi się, że mężczyzna też miał łzy w oczach. Również się denerwują, ale są radośni, uśmiechają się do siebie.

Ubiory par młodych, szczególnie pań... One ewaluowały poprzez lata?

Na przestrzeni tych lat, rzeczywiście, ubiory par młodych, głównie pań, zmieniały się tak jak moda. Były długie suknie, krótkie, białe, kapelusze, welony, garsonki. Panowie, tradycyjnie, w garniturach lub w mundurach, jeśli któryś był żołnierzem, marynarzem, policjantem.

Ciekawa jestem ślubów par mieszanych narodowościowo...

Pary mieszane narodowościowe też były, bądź to z krajów europejskich – Hiszpania, Norwegia, Włochy, Niemcy, Ukraina, jak i bardziej odległych, na przykład z USA, Nigerii.

Jeśli jeden z nowożeńców nie znał języka polskiego, to obowiązkowo w uroczystości uczestniczył tłumacz przysięgły.

Ktoś chciał uciec – w ostatniej chwili – przed powiedzeniem TAK? Może jakieś anegdotki związane z zaślubinami, z parą młodych, z gośćmi?

Nie, nikt z ratusza nie uciekł, wszyscy byli zdecydowani powiedzieć TAK. Może poza jedną sytuacją, kiedy w ogóle para się nie stawiła, a my czekaliśmy. Była też para, która poznała się w Pułtusku, a pochodziła z Pomorza i gór – dlatego brała ślub w naszym mieście. Pułtusk bardzo im się podobał.

Udzielała Pani ślubów poza ratuszem?

Tak. Poza ratuszem udzielałam ślubów w Domu Polonii, w sali Koncertowej, nawet w obecności rycerstwa w zbrojach; na polanie zamkowej, gdzie odbywał się turniej rycerski – to był piękny ślub: na trawie biały chodnik, białe krzesełka, młodzi przyjechali kabrioletem, dużo osób obserwujących; w parku zamkowym również odbyła się bardzo ciekawa uroczystość ślubna – młodzi przy dźwiękach muzyki schodzili z zamku schodami do miejsca uroczystości. Były też śluby w Dworze nad Narwią w Grabówcu, również pięknie zorganizowane.

Kobiety a przyjmowane nazwiska – jedno, dwa?

Przeważnie, zgodnie z tradycją, kobiety przyjmują nazwisko męża, choć w ostatnich latach przyjmują dwuczłonowe nazwisko, dodając do swojego nazwiska mężowskie. Zdarzyło się też tak, chyba ze 2-3 razy, że mąż przyjął nazwisko żony.

Od ślubów przejdźmy do... dzieci, to naturalne przejście, a dokładnie do ich imion, imion nadawanych im przez rodziców. Pomówmy o modzie na imiona przez ostatnie lata...

Wybór imienia dla dziecka jest przywilejem rodziców, to atrybut władzy rodzicielskiej i tylko rodzice mogą nadać imię/imiona własnemu dziecku. Przeważnie do USC przychodzą tatusiowie w celu sporządzenia aktu urodzenia dla dziecka, jeśli dziecko pochodziło ze związku małżeńskiego. W przypadku kiedy rodzice nie są małżeństwem, wtedy zgłaszają się razem, mama i tata, i następuje uznanie ojcostwa i nadanie imienia.

Te imiona... Najbardziej oryginalne? Dziwne? Obcobrzmiące?

W ostatnich latach najbardziej popularne imiona wśród dziewczynek to: Zofia, Zuzanna, Lena, Julia, Maja, Amelia. Wśród chłopców to: Jan, Szymon, Antoni, Jakub, Filip, Karol. Rejestrujemy również dzieci urodzone poza granicami kraju, a jest tych przypadków coraz więcej w związku z pracą Polaków w innych krajach. I tu głównie pojawiają się imiona obcobrzmiące, więc Xavier, Vanessa, Noemi, Mirabell, Pascal, Naima, Luca, Giaboo.

Najbardziej niespotykanym dla mnie imieniem w mojej pracy zawodowej było imię Bożydar, nie rejestrowaliśmy innego dziecka o tym imieniu.

Było tak, że Pani próbowała interweniować, wypowiadać się w kwestii nadawanego imienia?

Decyzję co do wyboru imienia dla dziecka podejmują rodzice. Kierownik USC czuwa tylko, aby była ona zgodna z ustawą Prawo o aktach stanu cywilnego, która mówi, że kierownik odmawia przyjęcia oświadczenia o wyborze imienia w formie zdrobniałej, imienia mającego charakter ośmieszający lub nieprzyzwoity, imienia nie wskazującego na płeć dziecka. Nie przypominam sobie żadnej interwencji w kwestii nadawanego imienia. Rodzice w sposób racjonalny wybierają imiona swoim pociechom.

Imiona pojedyncze czy podwójne?

Rodzice przeważnie decydują się na jedno imię. Podwójne imiona bywają rzadkie, bowiem sprawiają pewne kłopoty. Bywa tak, że rodzice używają drugiego imienia syna lub córki, podczas kiedy na przykład w przedszkolu używane jest to pierwsze i to budzi nieporozumienia. I co jeszcze, człowiek dorosły musi w sprawach urzędowych posługiwać się dwoma imionami, musi o nich pamiętać.

Zmiany imion? Były takie przypadki?

Zmiana imienia jest przewidziana w polskim prawie. W ciągu 6 miesięcy od rejestracji dziecka rodzice mogą zmienić imię synowi czy córce, zgłaszając się (obydwoje) do kierownika USC i składając stosowne oświadczenie. Takie przypadki się zdarzają, acz nieczęsto, to 1-2 przypadki w ciągu roku.

Złote Gody... To stosunkowo młoda tradycja, czy wręcz przeciwnie?

Złote Gody to nie jest młoda tradycja. Były organizowane już w latach 70. i 80. Zaczynałam pracę w pułtuskim USC właśnie od uroczystości Złotych Godów, w 1989 roku. Ówczesna pani kierownik zachorowała i ja musiałam poprowadzić tę uroczystość – naprawdę z wielką tremą. I tak co roku było po kilkanaście takich spotkań w ratuszu.

Zdarzyło się Pani poprowadzić GODY diamentowe?

Gody diamentowe... Rzeczywiście, były takie małżeństwa, które świętowały sześćdziesiątą rocznicę ślubu w ratuszu wspólnie z parami obchodzącymi złote gody. Takich par było bardzo mało. Medal przyznawany przez prezydenta RP za długotrwałe pożycie małżeńskie jest tylko jeden dla pary, która przeżyła w jednym związku ponad 50 lat.

Kto zgłasza małżeństwa do prezydenckiego medalu? Wszyscy zgłoszeni je otrzymują?

Kto zgłasza małżeństwa do medalu? Przeważnie dzieci lub sami jubilaci, a także inni członkowie rodzin. Jeśli mamy taki sygnał, przystępujemy do działania. Burmistrz kieruje wniosek do wojewody, wojewoda do kancelarii prezydenta. A gdy przychodzą medale, przystępujemy do działania. Nie są one rzadkością w naszym urzędzie.

Medale otrzymują generalnie wszyscy zgłoszeni, aczkolwiek może być tak, że nie zostanie im przyznany, jeśli jeden z małżonków był karany. Medale wręczane są generalnie na zorganizowanych uroczystościach w ratuszu, a w przypadku, gdy jubilaci, bądź jeden z nich nie może przybyć do ratusza, to burmistrz wręcza medal w domu jubilatów. Tak więc medale odbierają wszyscy zainteresowani.

Pani Danusiu, co mi pozostaje? Dziękuję za ciekawy wywiad, za miłe spotkania w ratuszu, życzę dobrego losu na nowej drodze życia.

 

Podziel się
Oceń