Z DANIELEM DĄBKIEM – PRZEWODNIKIEM ZAMKOWYM – ROZMAWIA KAZIMIERZ DZIERŻANOWSKI
Danielu, od kiedy działa ZBROJOWNIA?
Wydaje mi się, że to już trzeci sezon. Na początku było to jedno malutkie pomieszczenie, później ZBROJOWNIA się rozbudowała. Na początku i CHORĄGIEW była wyłącznie HUSARSKA, zajmowaliśmy się tylko wiekiem XVII, teraz rozbudowaliśmy się o epoki, o stroje... I było nas kilku w CHORĄGWI, teraz jest kilkunastu. ZBROJOWNIA w ogóle ma wiele zastosowań. Po pierwsze to siedziba naszej grupy, mamy tu swoje stroje, pancerze, swoją broń. To też miejsce, w którym spotykamy się przy różnych imprezach, świętach. Jesteśmy przyjaciółmi. To nasz drugi dom. Trzecia funkcja tego miejsca to atrakcja turystyczna.
Turyści, kto do was zagląda?
Ci, którzy chcą zobaczyć historię na własne oczy. Przychodzą osoby w każdym wieku, od dzieci, które jeszcze mało co rozumieją i które przychodzą z rodzicami, przez nastolatki i starszą młodzież, czyli studentów, do osób starszych. Każdy tu znajdzie coś dla siebie.
Tu mamy stroje...
Cała ściana epoki napoleońskiej – armia carska i napoleońska, piechota, jazda. Różne akcesoria żołnierzy. Mamy stroje kobiet z okresu napoleońskiego – i suknie balowe i stroje markietanek. Mamy proste suknie z wieku XVII, dwórek, a tu bogata suknia (Daniel pokazuje) z wieku XVII, szlachcianka by się jej nie powstydziła, a tu sukienki średniowieczne – proste, lniane, wersja zimowa, letnia.
Przy strojach buty... I żadne nie są na szpilce.
Nie może ich zabraknąć. Mamy damskie i męskie. Te renesansowe są na obcasie, a ja jestem w ciżmach XV-wiecznych, bardzo wygodnych.
A ci wojowie?
To woj z wczesnego średniowiecza, ten z okresu krucjat, a gdybyśmy troszkę zmienili mu miecz, mielibyśmy woja jeszcze przedchrześcijańskiego. Przypominam, że początki osadnictwa na wzgórzu, na którym wznosi się zamek, sięgają XIII weku. A tu mamy wczesne rycerstwo, już nie wojów – miecz już półtoraręczny, wczesny, praktyczna broń. Tunika...
O, miecz dwuręczny, piękna rzecz.
Tak, tu mamy miecz dwuręczny, miecz, który się pojawił u schyłku średniowiecza, z początkiem renesansu. W Hiszpanii nadal robi się pokazy na te miecze. A tu pełna zbroja rycerska, wiek XV-XVI – rycerstwo w pełni opancerzone. Konkretnie ta zbroja służyła do walki na kopie.Dalej wiek XVII – zbroja husarska pojechała na imprezę, zostały tylko naramienniki.
Ciekaw jestem, szlachcice się stroili na wojnę?
Wiele osób ma takie wyobrażenie. A tu nie, szlachta nie wyjeżdżała na wojnę zdobnie ubrana. Wyjeżdżała w żupanach bojowych, zakładało się je pod zbroję, do tego szabla, bez ozdobienia, często przecież szabla pękała, ktoś ją mógł ukraść, gdy szlachcic stracił przytomność. Używano szabel kutych przez miejscowych kowali, szlachcic miał ich kilka w zapasie.
Macie husarię, macie pancernych.
Tak, pancerni to ubożsi koledzy husarzy, ci, których nie było stać na pełną zbroję husarską. Zakładali kolczugi, misiurki. To też była jazda, najczęściej uzbrojona w łuki, w szable. Ten pancerny (Daniel pokazuje) dodatkowo jest wyposażony w nahajkę. Tu mamy jeszcze ładownicę, nie możemy zapominać o tym, że broń palna, czarnoprochowa, pojawiła się w wieku XVII. Krótkich pistoletów używała husaria, najczęściej dwóch, przy siodle, to pistolety jednostrzałowe, za każdym razem trzeba je było ładować, często nie odpalały. A tu mamy karabin z okresu napoleońskiego – broń palna była już rozpowszechniona i była dobrej jakości. W czasie wojen napoleońskich odegrała kluczową rolę. Husaria, rycerstwo odeszło do lamusa. Tu już mamy do czynienia z pełnym regularnym wojskiem.
Wiwatówki? Te mnie interesują!
Wiwatówki - takie małe armatki, małe działa, które trzymano na każdym zamku, w każdym pałacu. Używano ich - w czasie pokoju - podczas wznoszenia toastów, dla uczczenia ważnej osoby, a w czasie wojny wkładano taką armatę na wóz taborowy i służyły jako broń. Przy okazji najbliższej bitwy rekonstrukcyjnej też będziemy używać tych wiwatówek. Jeszcze, co ciekawe, te wszystkie działa: armaty, które mamy na dziedzińcu, również te małe znajdujące się w zbrojowni, i repliki moździerzy, to są rekwizyty z filmu "Ogniem i mieczem". Grały w obronie Zbaraża, a po produkcji zostały przekazane do Domu Polonii, no i my z powodzeniem używamy ich podczas różnego rodzaju imprez.
Tak ciekawie mówisz o przedmiotach zgromadzonych w ZBROJOWNI - dużych i małych, a powiedz, gdybyś musiał zabrać stąd jedną rzecz i uciekać, to co by to było?
Chyba szabla, unikatowa dla Polaków, uwielbiam ją, związana ze sztuką krzyżową. Sztuka krzyżowa była rozwinięta najbardziej w XVII wieku, w wieku wojen. Wtedy to Polacy wypracowali sobie najlepszy na świecie system walki bronią białą w polu bitwy. To naprawdę jest coś wielkiego, chociaż sztuka krzyżowa została zapomniana w czasach wojen napoleońskich, kiedy to konnica grała już główne skrzypce w walce szablą. Teraz panowie Sieniawscy odtwarzają tę trudną sztukę walki, obecnie mało rozpowszechnioną. Robimy wszystko, by ją popularyzować.
Zatrzymajmy się przy szabli. Wzorem polskich dworków, masz szablę w swoim domu? Na ścianie?
Oczywiście, skóra, na niej szabla. Mam jedną husarską konną, prostą, długą, i pieszą, bardziej wykrzywioną, służy mi, oczywiście, do walki pieszej. Tym, którzy chcieliby powiesić sobie szablę nad łóżkiem czy kominkiem, powiem, że musieliby wydać na nią kilkaset złotych... To szable do dekoracji, odlewy... Jeśli ktoś chce walczyć, musi kupić szablę kutą, a ta kosztuje od kilku tysięcy wzwyż.
A tu mamy siodła... Jedno z nich bogato zdobione.
Mamy siodło kawaleryjskie, husarskie. Właśnie, dlaczego siodła husarskie, nawet rzędy husarskie, wyglądają na wschodnie, na tureckie... Otóż ze względu na to, że RZECZPOSPOLITA w okresie husarii prowadziła liczne wojny z Turcją i poprzez to ta kultura przeniknęła do nas. Niektóre z tych rzeczy początkowo było jedynie łupami wojennymi. I te bogate zdobienia tak się podobały na ziemiach polskich, że na dobre przenikły do naszej kultury, weszły na stałe. Sama szabla polska w dużej części pochodzi właśnie stamtąd, z tamtych regionów. Wszystkie głownie, które używała wtedy husaria, miały kształty wzięte właśnie z Turcji. Stamtąd zaczerpnęliśmy inspiracje, później Polacy dodali paluch, który już jest pruski i zamkniętą rękojeść, która również pochodzi z zachodnich ziem. To wszystko sprawdzało się najlepiej na polu bitewnym w XVII wieku.
Zbrojownia nie świeci pustkami, wręcz przeciwnie, ale zapewne jest coś, co chciałbyś pozyskać do tego zamkowego muzeum.
Dopiero zaczynamy, mamy więc deficyt. Mamy dopiero jednego woja, jeśli chodzi o okres XIII wieku, a to jest bardzo ważny okres, jak XIV, bo wtedy istniał tutaj gród, na którego miejscu stoi dzisiaj zamek. To ważne miejsce, ważna część historii i jakoś tak w imprezach rekonstrukcyjnych pomijana. Mamy bitwę napoleońską w maju, mamy DNI TRADYCJI, które służą nam, by upamiętniać wydarzenia wieku XVII i formacji tego wieku, a o wczesnym średniowieczu jakaś cisza. Mamy jeszcze JARMARK ŚREDNIOWIECZNY, gdzie kultywujemy późniejsze średniowiecze, ale nie to wczesne.
Interesuje mnie dokumentacja tych dawnych strojów. Jest?
Oczywiście, że jest. Mamy wykroje, znaleziska archeologiczne, mamy rzemieślników, którzy podejmują się takiej pracy. Kwestia pieniędzy. Te stroje, które mamy tutaj, były kupione z własnych środków, z własnych kieszeni, często wytwarzamy je sami. Fundujemy sobie. To duże wydatki - mówię tu o różnych epokach - na przykład takie buty, żupan, szabla, zbroja...
Zbroja! Był w nią ktoś kiedyś zakuty?
Jestem na zdjęciu właśnie w tej zbroi!!! Waży 60 kg.
Ja cię kręcę!!!
Mam ponad metr osiemdziesiąt, ale luzu już nie miałem. Jakby ktoś nie wierzył, to mam tu zdjęcie. Tutaj sobie stoję (pokazuje Daniel) jako przewodnik. Zbroja, jeśli walczymy w niej raz na jakiś czas, nie powinna stanowić problemu, chyba że dzielą nas jakieś wielkie różnice anatomiczne. Ale jeśli bym musiał ją zakładać w prawdziwy bój, to musiałbym dokonać kilku przeróbek. Jest funkcjonalna, mnie się nic w niej nie przydarzyło. Owszem, czyścimy ją, jak broń palną. To żmudne zajęcie, nieproste.
To co? Do KUŹNI?
Tak, kierunek KUŹNIA, która jest wystawą dla zwiedzających, szczególnie dla młodych ludzi. Daje wyobrażenie, jak powstawała ta broń, jakimi narzędziami ją wytwarzano. KUŹNIA jest także warsztatem dla nas, dla rycerzy. Tutaj, na przykład, mamy groty, które wykuł pan Stanisław, jeden z rzemieślników, którzy coś robią w tej KUŹNI. Tu mamy szablę, która na razie jest wykuwana ze stali resorowej, specjalnej, wysokowęglowej stali. To będzie szabla nadająca się do walki, nie pęknie nam przy pierwszej lepszej okazji. Tu (pokazuje Daniel) będzie sztylet... Tutaj też naprawiamy nasze zbroje, naszą broń. Często coś nam się psuje, to nit odleci, zbroja się wegnie czy hełm. Trzeba to naprawić i wtedy przydaje się nasza KUŹNIA. Ale również tworzymy dzieła od zera.
A te podkowy, cała kupa, to na szczęście? Dla kogo?
Te podkowy zamówiliśmy u naszego znajomego kowala. Będą pamiątkami dla turystów. Będziemy na nich wybijać nazwę zamku: DOM POLONII W PUŁTUSKU czy też imiona na życzenie... To dopiero do nas dotarło. Troszkę się spóźniły, bo sezon już się kończy.
A to co takiego?
To tak zwany saracen, który służy do treningu walki na kopie, stawiamy go na torze. Tu mamy (pokazuje Daniel) konnego z kopią, uderza celnie w tarczę, po czym musi się szybko przychylić, żeby nie dostać w głowę tymże workiem i nie spaść z konia. I musi panować cały czas nad kopią. Tu mamy tzw. pozorniki, służące do treningu cięć. Na taki pozornik zakładamy jabłko czy kapustę i tniemy szablą, kiedy jedziemy galopem na koniu. Tu przyrząd do treningu celności podczas walki na kopie. Zakładamy kółka i zadaniem tego trenującego jest zdjęcie - podczas galopu - kółka z pozornika, to wymaga zręczności i refleksu.
A tu jakiś sprzęt jakby obozowy?
Tak. Mamy tu nasz sprzęt obozowy. Nie jest tak, że jak jedziemy na rekonstrukcję, na odtworzenie jakiejś bitwy, to po niej się ubieramy w swoje ubrania, w cywilne ciuchy i jedziemy do domu czy do hotelu. Nie. Często imprezy rekonstrukcyjne są trzydniowe, czyli musimy gdzieś spać i musimy coś jeść. Śpimy całą bandą pod wielkim namiotem rekonstrukcyjnym, takim, jakiego używali nasi przodkowie. Namiot - płótno lniane, drewniane umocnienia, z wiatą, pod którą mamy stół. W tym namiocie układamy słomę, siano, skóry. Jeśli bardzo pada, to namiot trochę przecieka, chociaż płótno jest impregnowane woskiem pszczelim. Nie mamy też podłogi, więc trochę z boków nas podwiewa. Warunki są więc czasem ekstremalne, ale jest wesoło.
A co gotujecie? Co jecie, bo chyba wałówek z domu nie wozicie?
Nie wozimy. Tu mamy ruszt, trójnóg, na którym przyrządzamy sobie mięso, kiełbasy. Jak ktoś chce herbatę, gotuje sobie wodę w tym naczyniu...
A kielichy macie?
Zdarza się, że je wykorzystujemy. Po zwycięskiej bitwie! Jest biesiada i opijamy zwycięstwo.
(-A te podkowy są do kupienia? – pyta turystka, zaglądająca do KUŹNI, przy której też przystają dzieci z rodzicami i dziadkami.)
Daniel, jestem pod wrażeniem twojej opowieści i wiedzy! I pięknego języka.
Dziękuję. Jestem przewodnikiem zamkowym, oprowadzam po zamku, również mamy w ofercie zwiedzanie miasta. Co ciekawe, robimy też pokazy na weselach, na różnych uroczystościach, przed nami taka duża impreza w październiku. Wjeżdżamy konno na dziedziniec podczas witania młodej pary do zamku. Znam to wszystko. I niektóre mity rycerskie obaliliśmy, jak to, że skrzydła husarskie robiły hałas i w ten sposób straszyły konie. Nic takiego nie miało miejsca. Te wielkie skrzydła husarskie, pokazywane w filmie, w teatrze... Owszem, były takie, wykorzystywano je w przemarszu przed królem, ale podczas bitwy rzadko. Były niepraktyczne, w galopie, w walce... I nie robiły szumu. Konie zresztą nie były płoche. Koń husarski był szkolony przez dwa lata do tego, by się niczego nie bać. Na koniec tego szkolenia strzelano mu z pistoletu przy samym uchu i koń stał nieruchomo.
To wszystko bardzo ciekawe, więc do zobaczenia na kolejnej gawędzie. Koniecznie.