Jakiś czas temu pisaliśmy o konflikcie wójta gminy Gzy z nauczycielami i dyrektorami szkół, po tym jak władze gminy wprowadziły istotnie zmiany w zatwierdzonych już i pozytywnie zaopiniowanych arkuszach organizacyjnych tych placówek. Na ostatnią sesję, 28 lipca, gdzie miała być rozpatrywana ich skarga, przedstawiciele gminnej oświaty przybyli licznie. Padło wiele gorzkich słów, zarówno ze strony wójta, radnych, dyrekcji, pracowników szkól a nawet mieszkańców, a jednak w żaden sposób nie rozwiązano sprawy.
Sesja trwała bardzo długo, dyskutowano również nad raportem o stanie gminy, wotum zaufania dla wójta i absolutorium. Już w czasie debaty nas raportem, a przed głosowaniem nad wotum zaufania dla Cezarego Wojciechowskiego, głos zabrało kilku radnych.
Przewodniczący Rady Gminy Zdzisław Kaczorowski oraz radni Wiesław Światkowski i Piotr Kownacki podkreślali w swoich wypowiedziach, że współpraca miedzy wójtem a jednostkami gminy nie wygląda dobrze, radni są poróżnieni, wójt ma złych doradców (mowa o zastępcy wójta i skarbniku), podejmuje decyzje za ich namową, a przez to dzieli społeczeństwo.
- Stwierdzam, że pan nie potrafi rządzić samodzielnie, pan ma dwoje pomocników, ale decydującym zdaniem dysponuje pan i pan będzie odpowiadał przed społeczeństwem - podkreślał radny Światkowski.
- Bardzo źle oceniam pracę pana wójta, bo po mojemu nie zachowuje się jak prawdziwy wójt, tylko się słucha złych doradców. Pan wójt podzielił społeczeństwo i pokazuje swoje "co to ja", że nas jest większość i my rządzimy, a pozostali się nie liczą. Prowadziłem pierwsza sesję i pamiętam ślubowanie i słowa pana wójta " ja jestem wójtem całej gminy", a tu się okazało, że to nieprawda - stwierdził radny Kownacki.
W czasie dyskusji pojawił się temat dwóch anonimów. Jeden z nich dotarł do urzędu gminy od niejakiego Jana Kowalskiego, zamieszkałego w Gzach i miał ostro skrytykować poczynania obecnego wójta. Jego treści nie upubliczniono. Natomiast Cezary Wojciechowski odczytał drugi list nieznanego autora, który pochwala działania związane z wprowadzeniem oszczędności w PSP w Skaszewie, pisząc, że etat pedagoga jest tam zupełnie niepotrzebny, ponieważ pani która jest zatrudniona na tym stanowisku, nic nie robi. Nawet, jeśli w szkole pojawią się problemy wychowawcze, jak w każdej placówce, pani pedagog nie pracuje z dziećmi, wręcz utrudnia i burzy relacje między nimi. Dalej nieznany autor listu pisze, że to wychowawcy mają przyznany dodatek, w ramach którego powinni podejmować działania na godzinach wychowawczych, a poradnia psychologiczno - pedagogiczna działa w Pułtuska. W liście pojawiły się również zarzuty dotyczące pracownicy świetlicy, że rzekomo jest agresywna, wulgarnie wyraża się do dzieci, szarpie i popycha dzieci niepełnosprawne.
Dyrektorka szkoły, obecna na sesji wraz ze swoimi nauczycielami stwierdziła, że anonim jest tak żałosny, że aż śmieszny. Pani pedagog może udokumentować swoje działania, może skontaktować wójta z rodzicami dzieci, które chodzą na zajęcia i nie jest to tylko na papierze, z pomocy korzystają również rodzice. Nauczycielka świetlicy obecna na sali, sama odpowiedziała na zarzuty, stwierdzając, że są to oszczerstwa zupełnie niepotwierdzone i może dochodzić swoich praw, bo czuje się pomówiona. W jej obronie stanął współpracownik ze szkoły w Skaszewie, nazywając list totalną spreparowaną bzdurą. Wspomniał o tym, że organ prowadzący, jakim jest dla szkół gmina, to organ otaczający oświatę fachową opieka, wsparciem, doradztwem a nie prowadzący wojnę z nauczycielami, machający dyrektorom kartkami przed nosem. Coraz trudniej pracować w takiej atmosferze, bo nigdy dotąd dyrektorzy i nauczyciele nie zetknęli się z taką arogancją lokalnej władzy, z podważaniem ich pracy, zarzucaniem ich nieuczciwości, wręcz nieróbstwa.
W obronie pedagoga szkolnego wystąpiła z kolei inna nauczycielka - wychowawca. Słusznie stwierdziła, ze organizacja godzin świetlicy czy pedagoga to są wymogi odgórne a nie fanaberie nauczycieli czy dyrektorów,. Szkoła musi realizować daną liczbę godzin.
Na prośbę zgromadzonych, skargę dyrekcji i grona pedagogicznego dwóch szkół gminnych odczytał przewodniczący Rady Gminy. W skardze ponosi się, ze od jakiegoś czasu współpraca szkół publicznych z zastępcą wójta i skarbnikiem gminy nie układa się na zasadach zrozumienia i życzliwości. Wkraczają oni w kompetencje dyrektorów szkół, przekraczając swoje własne, narzucają swoje rozwiązania, oceniają pracę nauczycieli i organizację pracy szkół, do czego organ prowadzący nie ma prawa. Zastępca wójta Cezary Parzychowski chce ściśle ewidencjonować czas pracy dyrektorów, kontrolować ich zarządzenia itp., co jak podnoszą skarżący, nie ma potwierdzenia w przepisach prawa. Organ prowadzący nie może ingerować w arkusze organizacyjne szkół, wcześniej zaopiniowane pozytywnie przez związki zawodowe i kuratorium oświaty. Wprowadzone zmiany spowodowały bowiem, że wielu nauczycieli nie ma pełnych etatów, nie zapewniono również pracy dla pracowników sezonowych (palacze). Pani skarbnik odmawia doposażania szkoły, nawet zakupu termometru bezdotykowego, wszelkich zakupów, do których gmina musiałaby dołożyć nawet niewielkie pieniądze. Publicznie wypowiada się, że zrobi porządek ze szkołami, nie wypłaca pieniędzy godziny ponadwymiarowe w nauczaniu zdalnym. Zgodnie z pozyskaną opinią prawną, nauczycielom to wynagrodzenie się należy.
Ostro poczynania władz gminy skrytykowała też obecna na sesji mieszkanka, twierdząc, że odczytanie anonimu wypełnia znamiona pomówienia, to poniżanie ludzi.
- Czy wójt to konsultował z prawnikiem? - pytała.
Wójt Cezary Wojciechowski wciąż powtarza, że jest otwarty na rozmowy z dyrektorami szkół, ale na zasadzie obustronnego kompromisu, bo budżet gminy nie jest z gumy i trzeba czynić oszczędności, również w tej dziedzinie. Przywołał rok 2018, kiedy to znacznie wzrosła liczba etatów w gminnych szkołach, nie wspominając jednak, ze był to czas reformy oświatowej, tworzenia nowych oddziałów, a więc również konieczny był wzrost zatrudnienia. Ci którzy znają się trochę na szkolnych sprawach wiedzą, że obowiązkiem dyrektora szkoły jest zapewnienie uczniom bezpiecznego pobytu w placówce - stąd konieczność organizowania zajęć świetlicowych oraz harmonijnego rozwoju psychofizycznego- opieka psychologiczno - pedagogiczna, zajęcia wyrównawcze, korekcyjno - kompensacyjne itp.
- Nie możemy patrzeć na to co było 10 lat temu, bo chyba chcemy żeby nasze szkoły i nasi uczniowie się rozwijali - stwierdziła pani dyrektor.
15 maja w sali konferencyjnej urzędu gminy odbyło się spotkanie z dyrektorami szkół, na którym jasno zastępca wójta oświadczył że wójt zatwierdził arkusze organizacyjne i ograniczył ilość zajęć świetlicy do 1 etatu. Innych zmian, jak twierdzi pani dyrektor, nie było. Dopiero po późniejszej analizie arkuszy, okazało się, że okrojono 44 - 47 godzin, co pozbawia uczniów prawie zupełnie pomocy psychologiczno - pedagogicznej. Zajęć świetlicowych też nie da rady aż tak ograniczyć. Wszelkie zmiany w arkuszach można wprowadzać tylko aneksem, pod koniec sierpnia i też muszą one przejść weryfikację związków zawodowych i kuratorium oświaty. Co więc dalej ze szkołami w gminie Gzy? Sytuacja, jak wspomniałam wyżej, nie rozwiązana, konflikt się zaognia, a rok szkolny coraz bliżej...