Panie Adamie, nasz mały Aleksander zajada Pana wędlinki z największą przyjemnością, zresztą jak my dorośli. Pochodzą z BioSzynkowni. Skąd nazwa zakładu? Sam ją Pan wymyślił?
Z pomocą rodziny, żony, zrobiłem też ankietę wśród znajomych. BioSzynkownia znajduje się w Golądkowie 42. Mój biznes to wytwórnia wędlin ekologicznych.
A kto jest autorem pomysłu Pańskiej firmy?
Ja ją wymyśliłem. Składa się z chłodni, pomieszczeń produkcyjnych, wędzarni. Wędzimy drzewem olchowym, bywa że z dodatkiem drzewa owocowego, najczęściej jabłoni. Dymu w płynie nie używamy!!!! (śmiech). Miałem inną pracę, jakieś perspektywy też... Miałem też znajomych na warszawskim BioBazarze, podobała mi się koncepcja BioBazaru i żywności ekologicznej.
BioBazar...
... to rynek z żywnością ekologiczną, którą kupuje się bezpośrednio od wytwórcy lub ekologicznego rolnika. Bazarek jest czynny w środy i w soboty, znajduje się przy ulicy Żelaznej, w dawnej fabryce Norblina. Oferuję tam wędliny ekologiczne, wieprzowe, mięso też jest ekologiczne, pochodzi od rolnika posiadającego certyfikat. Zwierzęta mają dostęp do wolnego, swobodnego wybiegu i są karmione żywnością ekologiczną pochodzącą z gospodarstwa rolnika lub innych gospodarstw ekologicznych. No i do wędlin nie dodaję żadnych sztucznych dodatków, prócz naturalnych przypraw.
Czyli?
Chili nie (śmiech), ale papryka, pieprz, majeranek, sól, ziele angielskie, kardamon, listek laurowy...
Rzeczywiście, wszystko to stoi w rogu zakładu, z nalepkami. No dobrze, a te wyroby, pytam, chociaż doskonale je znam to...
Szynka, polędwica, polędwiczka, schab, baleron, boczek, kiełbasa wędzona i biała, podsuszona, wędzona słoninka, salceson, pasztet, kaszanka.
No to tak: zakład ekologiczny, wędliny ekologiczne, zresztą przesmaczne, ale niedowiarek powie: "A kto to wie, czy na pewno ekologiczne"?
Zarówno ja, jak i rolnik podlegamy ciągłym kontrolom certyfikatu. Jeżeli byłyby jakieś nieścisłości, np. inne przyprawy niż powinny być, bądź bez certyfikatu, to automatycznie certyfikat się traci. Zarówno ja jak i rolnik, i dostawca przypraw czy cebuli, czy kaszy gryczanej... Ufam, że nikt nie okłamuje, nie naciąga, za duże ryzyko po prostu.
Ten rolnik – hodowca trzody chlewnej - to z okolic Pułtuska?
Tak. To pan Andrzej Tusiński z miejscowości Obrębek koło Pokrzywnicy.
To przejdźmy do produkcji wędlin. We czwartki spotykam w BIOSZYNKOWNI miłego pana, który kręci się, z nożem, po zakładzie...
To jest pan Sławek Matusiak, masarz z wieloletnim doświadczeniem, jestem z niego bardzo zadowolony. Zawsze mi mówi: "Mów, co ludzie mówią o wędlinach", bo zależy mu na najlepszym smaku wyrobów.
A w Warszawie to co ludzie kupują najchętniej?
Szynkę zdecydowanie, ale i salceson, i słonina wędzona jest popularna. Polędwiczki, ale tych jest mało, bo są tylko dwie w prosięciu. Obecnie myślimy nad wprowadzeniem do produkcji grubych kiełbas, czy szynek zapiekanych, bądź gotowanych, może z jakimiś warzywami, ziołami... Za tydzień chyba zrobimy olbrzymia szynkę, taką jakie spotyka się na weselach, bez kości, ale uformowaną w NOGĘ. My dodatków żelowych nie używamy, więc mamy ograniczone pole manewru, żeby produkować różności.
Co klienci mówią o wędlinach?
Na początku dochodziły do mnie głosy, że dosyć drogo. Teraz już nie. Tłumaczyłem, że cena wypływa z czegoś, że produkujemy wg starych receptur, że z kg mięsa wychodzi 90 procent wyrobu, nie tak, że z kg mięsa wychodzi 1,5 kg wędliny, że trzoda ekologiczna jest droższa, że przyprawy są droższe, bo ekologiczne, jak cebula... Ale ludzie chwalą moje wyroby. Mówią, że mają smak ich dzieciństwa. Dodam, że golądkowianie i winniczanie też robią u mnie zakupy, żeby nie skłamać, to najczęściej kupują i podroby, i szlachetne wędliny, jak to różni klienci.
A Pan co lubi najbardziej?
Chyba kiełbasę. W Warszawie usłyszałem od klientki, że jej dzieci po wędlinie zazwyczaj wymiotowały, a po mojej nigdy się to nie zdarzyło.
Łatwo jest założyć swoją firmę wędliniarską? Czy pomoc taty posła była nieodzowna?
Nie była. Założyć firmę jest bardzo prosto, każdy może, wystarczy zgłosić się do UG, nawet przez Internet można. Założenie firmy to jest jeden dzień. Ale potem wymagane jest pozwolenie od weterynarii, to jest skomplikowane i trwa dłużej. Podstawą jest dobry projekt ekologiczny. Dla mnie projekt wykonała pani z SGGW – pracownik naukowy Wydziału Technologii Żywności.
Ale to zaproszenie do zakładu... Mam na myśli reklamę, to taką nijaką Pan ma, łatwo ją przeoczyć.
(śmiech) Już dzisiaj będę coś robił w tej sprawie. A zapraszam do siebie w czwartki, późnym popołudniem i wieczorem, kiedy trwa produkcja, a najlepiej w piątki, od rana przez cały dzień. Na rynku jestem od niecałego roku i mogę powiedzieć, że zdecydowanie się rozwijam! Tendencja wzrostowa jest. To cieszy, bo jest satysfakcja no i pracuję na swoim.
BioSzynkownia się rozwija
Z Adamem Kowalczykiem, właścicielem golądkowskiej BioSzynkowni, rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
- 06.10.2015 15:42