Przed nowym lokatorem z kamienicy na ul. 3 Maja 10 ostrzegała wszystkich mieszkająca tam wraz z nastoletnim synem kobieta. W naszej redakcji pojawiła się w poniedziałek, 16 września. Szlochająca, roztrzęsiona, powtarzająca że chce by jej syn mógł spokojnie spać, uczyć się. Właśnie dowiedziała się, że mieszkanie obok przydzielono panu G. znanemu z awantur, agresywnych zachowań, spożywania alkoholu. Pani Bożena twierdzi, że już przy pierwszej rozmowie powiedział, że rozpali w mieszkaniu ognisko i ich spali. Różni ludzie opowiadali jej o zachowaniu pana G. i jeszcze bardziej ją wystraszyli. Stąd wynikała jej determinacja, by zapobiec wprowadzeniu się, delikatnie mówiąc, kłopotliwego sąsiada.
Zgodnie z obowiązującym prawem gmina musiała mu jednak zapewnić lokal socjalny. Mężczyzna nie jest ubezwłasnowolniony, nie można go więc bez jego woli umieścić w domu pomocy społecznej i ma prawo do lokalu socjalnego, który należy mu zapewnić, szczególnie że zbliża się zima.
Rozmawialiśmy wtedy z dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Agatą Kołakowską i pracownikiem socjalnym zajmującym się sprawą pana G. Przypomnijmy, że jest on pod opieką Ośrodka od kilku lat. Mieszkanie, w którym wcześniej przebywał, na ulicy Pana Tadeusza w Pułtusku, strawił pożar, za który odpowiedzialna jest inna osoba. Wprawdzie pan G. potem wrócił do tego lokalu, nawet zaczął go remontować, ale z powodu zadłużenia został eksmitowany z prawem do lokalu socjalnego. Jakiś czas przebywał w noclegowni, z której jednak z własnej woli zrezygnował. Wiadomo też, że leczył się na oddziale psychiatrycznym, gdzie został odwieziony przez policję, ale co do szczegółów i przyczyn jego hospitalizacji, panie nie mogły się wypowiedzieć. Twierdzą natomiast, że po leczeniu szpitalnym zmieniło się jego zachowanie, nie jest już tak agresywny w stosunku do innych osób. W siedzibie MOPS-u, gdzie je posiłki, myje się, pierze ubrania, zawsze pojawia się trzeźwy i zostawia po sobie porządek. Jeśli w nowym lokum byłby agresywny, zachowywał się nieodpowiednio w stosunku do sąsiadów, są na to sposoby, należy wzywać policję.
- Dawno już pomyśleliśmy o tym, że najlepszym rozwiązaniem dla tego pana byłoby umieszczenie go w domu pomocy społecznej. Problem w tym, że pan G. jak każdy klient naszego Ośrodka nie jest pozbawiony praw obywatelskich, może o sobie decydować i odmawia pójścia do domu pomocy społecznej czy też do noclegowni - powiedziała Tygodnikowi dyrektor MOPS-u Agata Kołakowska. - Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy, było złożenie do sądu wniosku o przymusowe umieszczenie pana w domu pomocy społecznej. To już trwa drugi miesiąc, bo wniosek złożyliśmy w sierpniu. Teraz sąd, przed podjęciem decyzji, powołał biegłego, więc sprawa trwa. Jeżeli zapadnie wyrok o przymusowym umieszczeniu pana w placówce, dokonamy takich czynności. Zanim jednak to się stanie, musimy mu zapewnić lokum, gdyż jest już taka pora roku, że ten człowiek nie może zostać na ulicy. A jak będzie się zachowywał, jakie będą relacje z sąsiadami, trudno powiedzieć. W sytuacjach konfliktowych sąsiedzi powinni wzywać policję. Dopóki nie mamy postanowienia sądu, nie możemy nic więcej zrobić.
Niestety obawy sąsiadki się potwierdziły. Po kilku dniach od wprowadzenia do nowego lokum, mieszkania pustego, wymagającego gruntownego remontu, niepełnosprawny mężczyzna zaczął w dziwny sposób remontować pomieszczenie. Siekierą skrobał ściany wewnątrz i na klatce schodowej, dosłownie roztłukiwał mur robiąc pod okami ogromne dziury, wychodzące na zewnątrz budynku. Mieszkanie odwiedził prezes TBS Paweł Krężołek, administratorka, sąsiedzi również zgłaszali wszędzie, gdzie mogli, co się tam dzieje. W piątek 22 listopada mężczyzna został zatrzymany przez policję i usłyszał zarzuty z art. 288 kk, czyli zniszczenia cudzej rzeczy. Przestępstwo to jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Na razie Sąd Rejonowy w Pułtusku zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na okres trzech miesięcy. A próbkę dokonań pana G. w lokalu przy 3 Maja 10 pokazuje poniższe zdjęcie.
ED