Mówi pani Krysia: - To się wszystko zaczęło, jak nam świerk wycięli, ogromny był i się przewracał. No i trzeba było teren zagospodarować i tak wyszedł pomysł ogródka. I tak powstaje, i powstaje...
Najpierw przynosiły i zwoziły kwiaty. Pani Krystyna dostarczała je z własnej działki na Borsukach, także z tych od sąsiadki, od sąsiadów... - No i rzeczy dużo kupiłyśmy za swoje pieniądze - wyjaśnia.
Za wodę do podlewania też płacą same. Założyły osobny licznik. Domofon w klatce również założyły na własny koszt. - Złożyliśmy się w sześć rodzin. Poprosiłam jednego z sąsiadów, młodego człowieka, Marcina Jusińskiego i on nam pomógł.
Nie prosiły prezesa Wojtaszka o ulgi w opłatach za wodę. Panie sadzą, że "prezes nawet o tym ogródku nie wie". – A dużo pieniędzy włożyłyście w te zieleńce? - pytam. - Oj, dużo! Kochamy kwiaty, jak byśmy nie kochały, to by tego nie było. Mała sadzonka bzu to 40 złotych!
Jakie kwiaty hodują? Hortensje, rododendrony, juki, mieczyki, różnorodne lilie, trawy, rozchodniki, róże, rumianki, bzy, jaśminy, byczki... Wśród roślin znajdują się rabatowe ozdoby, niektóre znad morza, niektóre ze świata – wielbłądy przyleciały z Egiptu. Jest Jaś i Małgosia. Są figurki korzenne - zwierzęta, elementy dekoracyjne z plastrów pociętego drzewa, na przykład drewniana głowa baby w chustce. – Babę same zrobiłyśmy – śmieje się pani Jadwiga. – Ale jak doły trzeba wykopać, to mężczyźni pomagają, mężowie, sąsiad.
Kamienie w ogródku? Krystyna: – O, to jest cała historia. Pochodzą z pobliskiego boiska, z lasu, ze zlikwidowanego skalnika sąsiadki, syn znad wody przywoził, kiedy jeździł na ryby. Gdy syn spotkał kamień, to w samochód i do domu...
Co jeszcze przed paniami tej wiosny? Posadzenie hortensji, różowych i niebieskich, kupią je od pana Kaczyńskiego, "on ma najładniejsze". Na wsadzenie czekają: lobella, agawy, nemezje, pokrzywki – staną na słupkach. No i postarają się o żwirek do ogródków koło chodnika. Tak wyzbędą się kory, bo kruki szukają pod nią robaków i robią bałagan. – Astry już posiane i lwia paszcza także – cieszą się.
Jak na kwietniki reagują sąsiedzi? – Zadowoleni! I dewastacji też nie ma. Nawet jak idzie człowiek z pieskiem, to go pilnuje, żeby zwierzak szkody nie narobił. Dzielą się roślinami: pani Piekarska, pani Obidzińska, pani Ewa Rejtnerowa...
Dobry przykład Krysi i Jadzi już daje efekty. – Już namówiłyśmy sąsiada z brzegu bloku – mówią. – Już ładnie robi. A one? Kiedy tylko mają czas, siadają na ławeczce i patrzą na pracę swoich rąk. Cieszą oczy, na przykład wówczas, kiedy rodzice i dziadkowie robią sesje zdjęciowe swoim dzieciom i wnukom.
Opuszczam przemiłe KWIACIARKI z prezentami: korzennym jelonkiem i jaszczurem. Zdobią kominek.
A wy, CZYTELNICY, jeśli macie na zbyciu jakiekolwiek rośliny i krzewy, skontaktujcie się z paniami. Będą wdzięczne.
TAKIE KWIETNE BABECZKI!
Jest taki blok i są takie ogródki kwiatowe, przy których śmieją się oczy. I nomen omen ten dom stoi na Widok 10. Dwa ogródki znajdują się tuż przy bloku, dwa poza chodnikiem. Te przy domu panie założyły pięć lat temu, te przy chodniku niedawno, i wciąż je pielęgnują. Krystyna Nowosielska i Jadwiga Befinger!
- 22.05.2019 09:40