Wracamy do sprawy pani Eweliny, mieszkanki jednego z pułtuskich bloków, która kilka miesięcy temu została wciągnięta do sąsiedniego mieszkania i dotkliwie pobita przez sąsiadki - matkę i córkę. Konflikt nakręcany przez młodszą z kobiet, narastał miesiącami. Pani Ewelina, jej dzieci, odwiedzające ją osoby były obrzucane wyzwiskami, zaczepiane. W końcu doszło do dotkliwego pobicia, które zakończyło się wstrząśnieniem mózgu, siniakami, powyrywanymi włosami. Po kilku dniach pobytu w szpitalu pani Ewelina wróciła do mieszkania, ale ogromna trauma i strach przed kolejnym atakiem zmusiły ją, by na jakiś czas zatrzymała się z dziećmi u rodziców.
Sprawa była tematem jednego z programów telewizyjnej UWAGI, gdzie mieliśmy okazję widzieć telefoniczne nagranie z napaści, które zrobiła koleżanka pani Eweliny. Przerażające, z rozdzierającymi krzykami przerażonych dzieci w tle. Dzieci wychowuje również młodsza z agresorek, pani Patrycja. Jej wypowiedź także nagrali reporterzy UWAGI i nie trzeba być specjalistą w dziedzinie psychiatrii, by zauważyć, że coś z nią jest nie tak. Nerwowe gesty, zupełnie nielogiczne zarzuty wobec pani Eweliny (na przykład że podtruwa ją gazem), zdjęcia ze stron portali erotycznych, na których rzekomo miała być wraz z partnerem Patrycji, choć przedstawiały one zupełnie inne osoby. Telewizyjny reportaż, a także publikacje na naszych łamach wywołały zrozumiałe wzburzenie internautów. Ich zdaniem, kobiety które dopuściły się takiej napaści natychmiast powinny trafić do aresztu, a młodsza z nich na zamknięte leczenie psychiatryczne, zanim dojdzie do jakiejś tragedii.
Prokuratura Rejonowa w Pułtusku wszczęła postępowanie wobec obu kobiet, pani Patrycja została również skierowana na badania psychiatryczne. Mimo zakazu zbliżania się do pokrzywdzonej, już po pobiciu pani Eweliny dochodziło do kolejnych incydentów, zaczepek, wyzwisk, dlatego wzywała policję obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Wróciła do mieszkania, bo przecież nie można przez cały czas uciekać i ma prawo do normalnego życia. Tymczasem, przed samymi Świętami Wielkanocnymi otrzymała pismo z prokuratury o umorzeniu dochodzenia wobec pani Patrycji, która była podejrzana o pobicie i groźby karalne, ale do zarzutów się nie przyznawała. Mając wątpliwości co do jej poczytalności, jak już wspominamy wyżej, prokurator zlecił badania psychiatryczne. W postanowieniu czytamy:
Biegli psychiatrzy stwierdzili, iż stan psychiczny Patrycji P. w odniesieniu do czynów, o które jest podejrzana, znosił u niej zdolność rozpoznania znaczenia czynów i zdolność do pokierowania postępowaniem w rozumieniu przepisów art. 31 par. 1 kk. Biegli rozpoznali u Patrycji P. chorobę psychiczną pod postacią ostrych wielopostaciowych zaburzeń psychotycznych. Aktualnie zdaniem biegłych nie zachodzą przesłanki do stosowania środków zabezpieczających opisanych w art. 93a par. 1 kk. (elektroniczna kontrola miejsca pobytu, terapia, pobyt w zakładzie psychiatrycznym - dop. red.). P. powinna podjąć leczenie psychiatryczne w warunkach ambulatoryjnych. W tej sytuacji wobec całkowitej niepoczytalności podejrzanej w chwili czynów uznać należy, iż w/w nie popełniła przestępstw ze względu na brak winy.
Reasumując, postępowanie nadal prowadzone jest wobec drugiej agresorki - matki pani Patrycji, natomiast inicjatorka pobicia i kolejnych zaczepek, ze względu na swoją niepoczytalność, została uznana za niewinną i dochodzenie umorzono. Jak mówi prokurator Rejonowa Jolanta Świdnicka, sytuacja jest trudna, właściwie patowa, bo w przypadku takiej opinii biegłych prokuratura nie ma innej możliwości jak umorzenie, nie wskazano bowiem konieczności zastosowania żadnych środków zapobiegawczych. Nikt nie będzie też sprawdzał, czy osoba poddana badaniom psychiatrycznym podejmie leczenie. A my dopowiadamy, że jeśli tego nie zrobi, objawy mogą się pogłębiać i aż strach pomyśleć, jak ta sprawa może się zakończyć, tym bardziej że jak twierdzi pani Ewelina, jej sąsiadka już opowiada na osiedlu, że ją zabije, a i tak nic jej nie zrobią. Pani prokurator dodaje jednak, by każdy przypadek tego typu wypowiedzi, gróźb, zaczepek zgłaszała na policję i do prokuratury, która może na takiej podstawie wszcząć nowe postępowanie.
Mamy więc kolejną sytuację, w której nasze prawo chroni bardziej sprawcę niż ofiarę. I nie jest to wina prokuratury, bo ta musi się do przepisów prawa stosować. Tymczasem osobę chorą i agresywną pozostawia się bez konkretnej pomocy, zalecając jedynie leczenie, mimo że mieszka obok kobiety w kierunku której skierowana jest jej agresja i wychowuje własne dzieci. W momencie przygotowywania tego artykułu pani Ewelina poinformowała nas, że sąsiadka podobno założyła kamerkę w drzwiach mieszkania i cały czas monitoruje, kto do niej wchodzi i kto wychodzi. Co będzie dalej? Trudno przewidzieć...
Niepoczytalna więc niewinna!
Kolejna odsłona dramatu kobiety prześladowanej przez sąsiadki
- 10.05.2019 07:57