Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 czerwca 2025 16:36

ROBIĘ SWOJE, CZEKAM NA ZGODĘ

Zanim przyszła na spotkanie, już była po lekcjach (jest nauczycielką w TRÓJCE), po pracy w biurze (państwo Bielińscy prowadzą ubezpieczeniową działalność gospodarczą) i po dwugodzinnej pracy społecznej w Biedronce, gdzie zbierała żywność z ciechanowskim BANKIEM ŻYWNOŚCI
ROBIĘ SWOJE, CZEKAM NA ZGODĘ
nauczy
– To taka coroczna akcja STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ SZKOŁY TRÓJECZKA. Zbieramy żywność dla osób starszych, samotnych, opuszczonych, w DPS-ach
Beata Bielińska. Poznałam ją przed laty, przy głównej bramie cmentarnej, podczas zbierania pieniędzy na renowację zabytkowych nagrobków cmentarza Świętokrzyskiego.
Pani Beata, od trzech lat prezeska OSP Grabówiec (jej mąż jest naczelnikiem OSP, specjalistą do spraw bojowych; strażak –pasjonat, uplasował JEDNOSTKĘ na wysokim miejscu w gminie, jeśli chodzi o ilość wyjazdów do akcji i zdarzeń losowych), mieszka w Grabówcu, gdzie jest znana z pracy na rzecz tamtejszego środowiska. Właśnie niedawno - wraz z mieszkańcami - posprzątała wieś wzdłuż i wszerz.
Grabówiec ma status sołectwa. – Mieszkam w nim około 30 lat i na przestrzeni tych lat dostrzegam zmianę wizerunku naszej wsi. Jak ją pamiętam? Pamiętam piaszczystą drogę, konie, wozy, mleczarnię, banki na mleko, zwózkę tego mleka, uprawę pól... Tak, taka wieś spokojna, wieś wesoła. Teraz nasz Grabówiec jest raczej osadą podmiejską, noclegownią Pułtuska. Bardzo się zmienił. Na pewno jakiś rozdział się zamknął, choćby rolnictwo. Ziemie tu słabe, nieurodzajne, nieprzynoszące wielkich zysków. Wszyscy pędzą do miasta, pędzą za pracą. Niewiele tu gospodarstw, które utrzymują się tylko z upraw i hodowli zwierząt. Dziś to miejscowość bardziej nowoczesna niż wiejska. Przeważa chyba część napływowa mieszkańców, rozbudowane dzielnice, odnogi, boczne uliczki, nowe domy... - objaśnia pani Beata.
We wsi, od niedawna, działa Koło Gospodyń Wiejskich. Pierwsze spotkanie pań? Uroczysta kolacja w Moszynie w domu weselnym JULIA z okazji Dnia Kobiet. Na OBCZYŹNIE, bo panie nie mają się gdzie... spotykać – świetlica wiejska jest w remoncie. Co o KOLE mówi Beata? - Tak, kolacja okazała się strzałem w dziesiątkę. W miłej atmosferze łączącej pokolenia, przy dźwiękach muzyki i artystycznych występach młodzieży z ZS im. Jana Ruszkowskiego w Pułtusku, bawiliśmy się do późnego wieczora. A KOŁO? Cieszę się, że jestem jego członkinią. Są wśród nas panie starsze wiekiem i młodsze, i bardzo młode. Takie wymieszanie wiekowe. To dopiero początki działalności, ale mam nadzieję, że wszystko się rozwinie.
Ta świetlica... B. Bielińska: - Jest w remoncie. Nic więcej nie wiem. Jako organizacja społeczna, OSP, nie uczestniczymy w żadnych rozmowach na ten temat. Zagrały chyba względy polityczne, niezgoda, brak porozumienia, a MUNDUR jest wolny od polityki i współpracujemy ze wszystkimi. Jest we wsi ogromny konflikt – walka sołectwa ze STRAŻĄ, a skąd się wziął, nie mam pojęcia, chociaż napięcie czuło się od zawsze. Powstały dwa obozy. Próbowałam wyciągnąć rękę do zgody, zaangażować się w sołectwo, żeby połączyć dwa ogniwa, dwie grupy, ale... nie udało się. Przedstawiałam nasz problem, prosiłam o pomoc i wsparcie różne wpływowe osoby ze świata PSL, lecz mimo że dotąd wspierały nas, i współpraca z nimi układała się pomyślnie, nagle... nabierały wody w usta i odsuwały się, kończąc współpracę bez słowa wyjaśnienia. Dziwne? Działałam w RADZIE SOŁECKIEJ przez 3 lata. Bywały miłe momenty, ludzkie rozmowy, wspólne zadania z panią sołtys, ale się urwało. Próbowałam jeszcze połączyć środowiska podczas ostatnich przygotowań do wiejskiej WIGILII, ale wszystko się popsuło. Stwierdziłam, że to już nie moja bajka, że nie umiem pracować w takich warunkach. Szalę przeważył incydent, który zdarzył się w chwili rozpoczęcia remontu świetlicy. Bardzo to emocjonalnie przeżyłam i postanowiłam odejść z RADY SOŁECKIEJ. RADA się posypała i od półtora roku nie istnieje, a ja nie mam siły walczyć z wiatrakami, czyli ludźmi, którzy nie rozumieją dobrych intencji społeczników i wolą dzielić niż łączyć. Wolę tę energię wykorzystać na coś pożytecznego. Tak, MY robimy swoje, a ONI swoje. Wiem, brzmi bardzo smutno...
Co robić pożytecznego? No chociażby sprzątać wieś. I tak Beata wymyśliła akcję Czysta wiosna, więc radosna. Akcja bardzo pozytywnie odebrana w środowisku lokalnym. Do porządków stawiło się ponad 30 osób, całe rodziny, dzieci. Uzbierano cztery przyczepy śmieci. Czyje śmieci? Ze wsi, przywiezione z miasta, zostawione przez przejeżdżających, przez cyklistów, rowerzystów. Plastik, papier, szkło. – Sprzątnęliśmy rowy przy głównej szosie, pobocza, wszystkie odnogi, GRĄDY, NOWINY, STARĄ WIEŚ, BUDY i nowe osiedle Grabówiec, czyli to od strony OSIEDLA WYSZKOWSKIEGO. Podzieliliśmy się na grupy, sprzątanie szło szybko. Na koniec miłym akcentem było wspólne ognisko, kiełbaski, rozmowy z ludźmi i kolejne plany i pomysły na wspólne zadania.
W działaniach na rzecz czystego środowiska wspierał panią prezes zastępca burmistrza Tomasz Sobiecki. – Tak. Tu wyrażam dla niego swą ogromną wdzięczność i w ogóle jestem pod urokiem pana burmistrza – śmieje się moja rozmówczyni. – Sam zaoferował swój udział w naszej akcji, koordynował akcją odebrania śmieci przez PPUK i pokrył koszty ich wywiezienia!
- Ciekawe, czym pan burmistrz przyjedzie na akcję – zatroszczyła się jedna z mieszkanek wsi, jednocześnie pracownica RATUSZA. A burmistrz przyszedł z Pułtuska per pedes. Przygotowany zwarty i gotowy. – Pan burmistrz pracował wytrwale i wśród śmieci znalazł ... nienapoczętą setkę, i test... ciążowy!
Pytam o wakacyjny piknik, w ubiegłym roku go nie było, ale wciąż pozostaje w pamięci i mieszkańców Grabówca, i pobliskiego Pułtuska. – Ten piknik to Grabolandia, z mnóstwem atrakcji dla każdego, integrujące spotkanie, miły czas spędzony wśród strażackiej rodziny, mieszkańców naszej wsi, gości. Nasza OSP to prężna JEDNOSTKA, widać nas, udzielamy się, jesteśmy wszędzie, gdzie tylko można. Lubimy działać, ale w ubiegłym roku nie mieliśmy gdzie zrobić naszej Grabolandii. Trwa remont wspomnianej świetlicy. Brama zamknięta, na niej kłódki. Wstęp wzbroniony. " Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco"!
Beata Bielińska ma wokół siebie przyjaznych jej ludzi, dzięki którym może podejmować różne środowiskowe akcje. – To przede wszystkim cała nasza rodzina strażacka, nazwisk mnóstwo, ale nie chciałabym nikogo pominąć – to przede wszystkim moi kochani strażacy, strażacy ochotnicy z zaprzyjaźnionych jednostek OSP Pułtusk, Kacice, Płocochowo, przyjaciele, sympatycy, ludzie dobrej woli i wielkiego serca, i sponsorzy: pan Andrzej Grabowski, wspaniały człowiek, dobry, prawdziwy, pan Makowski, od niedawna mieszkaniec Grabówca i inni pani Kasia Morawska- Maga, pan Andrzej Morawski, ks. Tadeusz Kowalczyk, pan Jan Kisiel, pani Danusia Łada, pan Michał Kisiel, który bardzo pomógł mi w organizacji jubileuszu 70-lecia naszej JEDNOSTKI, obchodzonego w ubiegłym roku. Wspiera nas też pan Henryk Kowalczyk, pan Henryk Łaszczych, nasz strażak. To tak duża rzesza ludzi, że nie umiem ich wszystkich na szybko wymienić, ale każdemu w tym miejscu serdecznie za wszystko dziękuję. W ogóle współpracujemy chyba ze wszystkimi, staram dogadywać się z każdym, ale na lokalnej linii coś się zepsuło i nie jest dobrze. Nie mniej, czekam na zgodę.
PS W najbliższym czasie REDAKCJA poprosi panią Henrykę Pielachowską o rozmowę. Ciekawi jesteśmy spojrzenia pani sołtys na środowisko Grabówca i lokalną politykę.

Podziel się
Oceń