Anetka to założycielka Pułtuskiego Stowarzyszenia Dialogu MOST, pułtuszczanka, której różnorodne działania zbliżają mieszkańców Pułtuska z pułtuskimi ŻYDAMI, także z ich potomkami, ludźmi z Izraela i całego świata. Niedawno, po raz pierwszy, gościła w Tel Awiwie. Gil to mieszkaniec Tel Awiwu, zrodzony z matki pułtuszczanki. Jego rodzina po kądzieli była mocno wrośnięta w nadnarwiańską ziemię. Znany w swoim środowisku. To dusza - człowiek. Serdeczny, szczery w uczuciach, radosny, otwarty na ludzi. Wrażliwy. Chroniący pamięć o swoich korzeniach. Myślący. Rozmowa z nim to wielka przyjemność, a rozmowa o jego przodkach to olbrzymie wzruszenie. Do łez. Mama Gila urodziła się w Pułtusku, jak jej matka, a babcia Gila. Rodzina Nutkiewiczów była liczna, niereligijna, chociaż odmawiająca kidusz nad kielichem wina podczas szabatu. Mieszkali całą rodziną na 3 Maja. Ich dzieci uczyły się w polskich szkołach. Dziadek, Hirsz Nutkiewicz, miał bardzo dużo ziemi. Ponadto prowadził na rynku dwa stoiska – sprzedawał wyrabiane przez siebie lody i sodę. Był też znany jako producent nalewek i likierów. Podstawą życia rodziny nie był jeden biznes, zależał on od sezonowości, pór roku. Hirsz miał konie, wóz i bywało, że swoje wyroby sprzedawał w Warszawie. Powodziło im się bardzo dobrze. - Mieli dobre życie – mówi Gil. Z Polakami pozostawali w dobrych stosunkach. Mama Gila opuściła Pułtusk w dramatycznych okolicznościach, w 1939 roku, jako pięcioletnie dziecko, chociaż o miejscu swojego urodzenia myślała ciepło, z nostalgią. Pułtuska nie pamiętała i żaden nadnarwianski obraz nie zasklepił się w jej pamięci. Wraz z rodzicami odbyła upiorną drogę z Pułtuska do Białegostoku, potem do Kazachstanu, gdzie rodzina przeżywała piekło. Być może te dramatyczne przeżycia wywołały w niej chorobę, z którą zmagała się przez całe dorosłe życie. Studiowała w Izraelu, uchodziła za uzdolnioną studentkę i bez trudu znalazła pracę w banku. Już jako młoda żona była hospitalizowana – jej zdrowie nigdy nie powróciło do normalności. Ojciec Gila, człowiek silny psychicznie, zaradny, dbał o spokój i bezpieczeństwo dzieci, o ich dobre wychowanie, o rozrywki – wycieczki, kino., wystawy. Matka Gila, złożona snem wiecznym, spoczęła w Izraelu.Pułtusk interesował Gila od dawna, ale wychowywany był w kulturze austriackiej – jego ojciec był austriackim Żydem, stąd Polska była w myślach chłopca, potem młodzieńca, jakby uśpiona. Wnuk Nutkiewiczów silniej zbliżył się do Polski po śmierci taty. To wówczas zaczął POSZUKIWAĆ kraju, z którego pochodzili jego przodkowie, a w nim Pułtuska. Na różne sposoby, np. przez Google. I tak do Polski po raz pierwszy przyjechał z córką (ma jeszcze syna). To była wycieczka śladami Holocaustu. Zachęciła go do przyjazdu Zafrira Malovany Shmukler, stryjeczna siostra najwybitniejszego współczesnego kantora Josepha Malovanego, którego ojciec pochodził z Pułtuska. Ten przyjazd na dobre otworzył oczy Gila na Polskę. I na Pułtusk. Język polski? - Tak, pójdę do polskiej szkoły - śmieje się. Kiedy Zafrira poinformowała Gila, że w Pułtusku jest osoba, która służy pomocą przyjeżdżającym do nas Żydom, pomyślał, że to mocno starsza pani. Bardzo się zdziwił, że to młoda kobieta. Aneta właśnie. I wciąż nie może się nadziwić, że Bóg zetknął go z taką KOBIETĄ. Że to historia jak z książki, jak z filmu produkcji polsko - izraelskiej.
Pułtusk? O tak, jest jak perła. Czuje się w nim jak w domu, chociaż nie wie, dlaczego. Czuje się w Pułtusku, jakby tu był od zawsze. Uważa miasto nad Narwią za swoje intymne miejsce. Co na to jego dzieci? - Syn nie jest sentymentalny, córka bardziej – mówi Gil. Wróćmy jeszcze na moment do mamy Gila. Mimo dramatycznych losów po wygnaniu z Pułtuska, nie chowała urazy do Niemców. Czy przekazała synowi smaki, zapachy swojego dzieciństwa? (Długie milczenie wywołane wzruszeniem). Mama Gila była jak MATKA – POLKA. Wciąż pytała: "Czy ci nie zimno?" I jedzenie było dla niej bardzo ważne. "Jedz, jedz!" – mówiła do syna. "Musisz jeść, bo nie będziesz zdrowy i silny". Kiedy zrobiła potrawę z kurczaka, dawała mu najlepsze kęski, dla siebie zostawiając resztki. Jedzenie! W czasie wojny musiała o nie walczyć, żebrać. Ten obraz został w niej na całe życie.Czy jest szczęśliwy, że będzie często w Pułtusku? - Nawet nie pytaj, długo czekałem na to – słyszę. – Chciałbym tu być już teraz, ale muszę poczekać jeszcze kilka miesięcy, może rok. Teraz kupiłem tu dom, który będzie mnie łączył z rodzinnymi korzeniami. Będzie dowodem na zwycięstwo nad hitleryzmem.
PS W ubiegłą sobotę, na zamku, wśród licznych gości, Aneta powiedziała Gilowi TAK. Włożyła na palec skromny w formie pierścionek z brylantami w białym złocie. On, zanim ona powiedziała TAK, padł przed nią na kolano – po polsku. Potem były gratulacje – te od przyjaciół – gości i te z Tel Awiwu, od Zafriry Malovany – Shmukler, szefowej STOWARZYSZENIA pułtuskich Żydów. Ja i tam byłam, wino piłam...
GRAża