Do Tygodnika napisali zdesperowani mieszkańcy dwóch wsi w gminie Zatory - Cieńszy i Drwał, prosząc o wsparcie ich działań i pomoc w załatwieniu niezwykłej i kłopotliwej sprawy. Chodzi o stado samotnie pasących się krów, około 11 sztuk, które od kilku lat jak bezpańskie psy, krąży pasąc się na okolicznych polach i niszcząc uprawy.
Obecnie stado jest podzielone i obserwowana jest ok. połowa. Wiemy, że były też dwa wypadki z udziałem stada, jedna sztuka miała złamaną nogę i prawdopodobnie została ubita, nie wiemy w jakich okolicznościach. Złożone zostało pismo do Wójta Gminy jak też do Powiatowego Lekarza Weterynarii. Prosimy o poradę i wsparcie, wykonanie telefonów do ww organów w celu zmotywowania ich do działania. Obawiamy się, że nic się nie wydarzy, gdyż kobieta jest nieudolna, a służby rozkładają ręce - piszą mieszkańcy.
W piśmie do Powiatowego Lekarza Weterynarii dodają jeszcze, że głodne zwierzęta wchodzą również do zabudowań gospodarczych mieszkańców, skąd trudno się ich pozbyć. Trwa to już kilka ładnych lat, a właścicielka, której nazwisko wskazują w piśmie, nie przyznaje się do tych zwierząt, choć świadkowie twierdzą, że czasem wracały one na jej posesję. Zwierzęta nie posiadają kolczyków, trudno je więc zidentyfikować. Wędrując w poszukiwaniu pożywienia, stado zagraża również mieszkańcom poruszającym się pojazdami, stwarzając niebezpieczeństwo wypadków.
Co w tej sytuacji może zrobić wójt? Czy można mu zarzucić spychologię i bezczynność?
Rozmawialiśmy z Grzegorzem Falbą, który sprawę oczywiście bardzo dobrze zna, wie że trwa od lat, ale tak naprawdę, w ramach swoich kompetencji, nic nie może zrobić. Gmina ma prawo odebrać zwierzęta właścicielowi, gdy są zaniedbane, głodzone, bite, przebywają w urągających warunkach. Tu takiej sytuacji nie ma. Bydło powinno być w odpowiedniej zagrodzie czy oborze i to że spaceruje bez ograniczeń jest niewątpliwe przewinieniem właścicielki. Wójt czeka więc na posunięcia Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, ewentualne pisma w tej sprawie. Jeśli takie będą, oczywiście podejmie działania. Mieszkańcom, których uprawy są niszczone i czują się zagrożeni radzi, by zgłaszali każdy taki przypadek na policję.
Więcej na ten temat powiedział Tygodnikowi Powiatowy Lekarz Weterynarii Maksymilian Kowalski. Po sygnałach od mieszkańców oczywiście je sprawdził, odwiedzając posesję rzekomej właścicielki bydła. Potwierdza, że kobieta, zależnie od okoliczności, raz przyznaje się że to jej krowy, a innym razem już nie. Trudno się z nią porozumieć również w przypadku zwierząt, które przebywają na jej posesji i są zaniedbane. Powiatowy Lekarz Weterynarii zgłosił już sprawę wędrującego stada i zwierząt będących w tym gospodarstwie na policję. Jak podkreśla Maksymilian Kowalski, sprawa jest bardzo trudna. Mógłby nakazać gminie odebranie bydła właścicielowi, gdyby z pewnością udało się ustalić, że jest im wskazywana przez mieszkańców kobieta, a krowy przebywały na terenie jej posesji. Tymczasem wędrującego stada nawet nie widział, pokazywano mu tylko zdjęcia, bo trudno je zlokalizować w danym momencie. Dalsze postępowanie będzie zależało od ustaleń organów ścigania. Powiatowy Lekarz Weterynarii zapewnia, że będzie robił wszystko co jest możliwe w ramach obowiązującego prawa, bo ta sprawa bardzo mu się nie podoba i trzeba ją w końcu jakoś rozwiązać! Nie mamy co do tego wątpliwości i do tematu oczywiście będziemy wracać. Poruszyliśmy go "na gorąco", by wesprzeć działania mieszkańców. W kolejnej odsłonie mamy zamiar na miejscu spotkać się z nimi, oraz spróbować przynajmniej porozmawiać z wskazywaną przez nich właścicielką bydła.
Co z tym bydłem zrobić?!
W to, o czym opowiedzieli mieszkańcy gminy Zatory, naprawdę trudno uwierzyć. Od kilku lat walczą bowiem z błąkającym się po okolicy stadem bydła, które niszczy uprawy, zagraża bezpieczeństwu i w dodatku podobno ma właścicielkę!
- 13.03.2019 09:54