O tym liście Aneta Szymańska, pułtuszczanka, powiedziała mi, że żyje on już własnym życiem. Ogłoszony był na FB Anety. Skorzystali z niego ludzie, którym leży na sercu poprawienie fatalnego stanu powietrza w naszym mieście. A i znajomi Anety w całym kraju. Ów list wrzucała również do skrzynek pocztowych w prywatnych domach. A pułtuszczanie? Jedni ją wspierają w walce o czyste powietrze, drudzy problemu nie dostrzegają ("reagują oburzeniem lub przyjmują sytuację jako normalną"). To pewnie ci, których kominy kopcą gryzącym, śmierdzącym, czarnym dymem. Ostatnio Szymańska wypatrzyła takie na 3 Maja. - Trzy domy, które po prostu chochlują dymem – powiedziała "TP".
Ten smog w Pułtusku... Jego skutków Aneta doznaje codziennie, szczególnie podczas codziennego biegania, a odbywa się ono w dole miasta. Po prostu się dusi, a po biegu boli ją głowa. Aneta biegała po wale, w stronę cmentarza żołnierzy radzieckich, obecnie goni w stronę Popław. – Ale na rynku też śmierdzi – mówi.
Naświetla smogowy problem już od dawna. Interesowała nim kolejnych burmistrzów – Nuszkiewicza, Subdę, niedawno spotkała się z Wojciechem Gregorczykiem. Wszyscy z nich dostrzegają problem, ale walka ze smogiem nie jest łatwą i nie zależy tylko od władz, szczególnie tych w biednych, zadłużonych miastach.
Świadomość nas wszystkich jednak rośnie, ale... Mamy w mieście jedynie jeden czujnik badający stan powietrza – znajduje się na budynku starostwa, drugi ma być zainstalowany na ratuszu.
A co z tymi, którzy kopcą, czyli palą w piecach śmieciami, które nie powinny być spalane? Do nich powinni docierać strażnicy miejscy, zresztą do strażników zwracają się świadomi pułtuszczanie, którym przeszkadza nieodpowiedzialny, kopcący sąsiad. I znowu pojawia się ALE. STRAŻ MIEJSKA cierpi na braki kadrowe. Zatrudnia 3. (słownie TRZECH) pracowników, którzy – powiedzmy to sobie – pełnią wartę do popołudnia. Wieczorem i w nocy ŚMIERDZIELE są bezkarni. – A i strażnicy mało co robią, a przede wszystkim nie karzą za zatruwanie powietrza – mówią pułtuszczanie.
- Na szczęście coś już drgnęło w temacie smogu. Ratusz rozesłał do mieszkańców ankiety z pytaniem o piece zainstalowane w ich domach. Pułtuszczanie ankiety wypełniają i odnoszą... - mówi pani Aneta.
A teraz list:
Drogi Sąsiedzie,
zauważyliśmy i poczuliśmy, że z Twojego komina często wydobywa się trujący dym. W związku z tym zakładamy, że nie wiesz zbyt wiele o fatalnym wpływie, jaki na Twoje i nasze zdrowie wywiera spalanie odpadów węglowych, węgla marnej jakości oraz śmieci w domowych piecach. Zakładamy tak, bo jesteśmy przekonani, że gdybyś wiedział, to z pewnością nie robiłbyś tego nam, ani tym bardziej sobie.
Zanieczyszczenia powietrza w Polsce odpowiadają za ponad 40 tys. przedwczesnych zgonów rocznie. Zanim powiesz, że to jedynie statystyka, zwróć uwagę, że na niej się nie kończy. Związki, które wypuszczamy z kominów, wrzucając do marnych pieców marne paliwo, odpowiadają także za zachorowania na astmę dziecięcą, za coraz częstsze alergie, za epidemię śmiertelnie groźnej postępującej obturacyjnej choroby płuc, za niespotykanie dużą liczbę nowotworów, ale też po prostu za drapiące gardła i oczy, za powracające zapalenia górnych dróg oddechowych i za to, że zimą nie można w spokoju wyjść na spacer. Co bardzo ogranicza nasz komfort życia.
A powodem tego, Drogi Sąsiedzie, jesteś właśnie Ty. I to, co wypuszczasz przez swój komin. Ponieważ jednak jesteśmy przekonani, że robiłeś to z niewiedzy, liczymy, że teraz przestaniesz.
Jeżeli jednak robisz to pomimo wiedzy, jak bardzo szkodzisz nam wszystkim, pragniemy Ci przypomnieć, że spalanie śmieci, odpadów węglowych i węgla najgorszej jakości jest zagrożone karą grzywny do 5000 złotych. A ponieważ Ty świadomie szkodzisz nam, to chcąc uniknąć wymienionych powyżej problemów, będziemy musieli zgłaszać to do odpowiednich służb. Wolelibyśmy tego jednak uniknąć.
Wierzymy też, że tak się stanie i skoro już wiesz, co robisz, to przestaniesz nas truć.
Z wyrazami sympatii
Sąsiedzi
A sąsiedzi, w sensie pułtuszczanie, są coraz częściej świadomi smogowych zagrożeń, które można poczuć na własnym organizmie, czyli zdrowiu. Można go też poczuć organoleptycznie. Kiedy Aneta odwiedza czyściutką stolicę Bawarii, Monachium, to witający ją na lotnisku, po wstępnych czułościach, pyta: - Co tak... śmierdzisz węglem? ("Niestety, nie mogę zgubić tego zapachu! A wracając do Pułtuska, wchodzę w... mroki średniowiecza. Mamy Puszczę Białą, zielone Mazowsze i... zabójczy smog").