Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 czerwca 2025 03:49

LICZĘ NA PAŃSTWA POPARCIE

Z Wojciechem Gregorczykiem, kandydatem na burmistrza, rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
LICZĘ NA PAŃSTWA POPARCIE
Wojciech Gregorczyk zdjecie 2018 (003) (1)
Wspomnijmy tę wyborczą niedzielę, dziś już wiemy, okraszoną, tak się wyrażę, 3 277 głosami oddanymi na Pana. Z jaką myślą wrzucał Pan karty do urny?

Odpowiem może trochę przewrotnie i prozaicznie. W samym momencie wrzucania karty do urny zastanawiałem się nad powodem wprowadzenia tylu zmian w ordynacji wyborczej i przebiegu głosowania oraz czemu miały one służyć. Bo jeśli miały służyć poprawie sprawności przebiegu głosowania i zwiększeniu poziomu zapewnienia tajności, to mam w tym zakresie wiele wątpliwości. Komisja wyborcza, w której głosowałem, pracowała na korytarzu, miejsca było niewiele, duża kolejka po odbiór kart do głosowania, zajęte kabiny, brak komfortu głosowania, itd. Moje późniejsze rozmowy z wyborcami, członkami komisji i mężami zaufania potwierdziły, że taka sytuacja (czasem nawet bardziej drastyczna, co opisywali wyborcy na forach internetowych) miała miejsce niestety również w innych komisjach.

Pana refleksje/wnioski po pierwszej turze głosowania? Wypłynął Pan z kilkunastoletniego niebytu politycznego w mieście bez zadyszki, z dobrymi notowaniami. Czemu i komu Pan to zawdzięcza?

Myślę, że jest to splot, tak jak to w życiu bywa, różnych okoliczności. Praca w szkole, urzędzie, działalność społeczna daje pewną "rozpoznawalność". Zresztą mam już swoje lata oraz wielu znajomych i kolegów. Zaczynam zaliczać się do grupy starszych pułtuszczan. Zdecydowanie mniej znany jestem młodszym pokoleniom, ale w tym przypadku z pomocą przyszły nowe techniki komunikacji. Nie trzeba się z kimś znać osobiście, żeby prowadzić z nim dialog i przekonywać do swoich pomysłów.

Pan zapewne liczy na nowe głosy w drugiej turze, Pan przewiduje na czyje? I czy również na tzw. głosy przepisane?

Jak już Pani Redaktor zapewne wie, otrzymałem poparcie od dwóch kandydatów z I tury: pana Łukasza Skarżyńskiego i pana Henryka Krasuckiego. Jestem bardzo z tego poparcia zadowolony, bo w tej sytuacji moje hasło wyborcze "Razem budujemy Pułtusk" nabiera pełniejszego znaczenia. Liczę również na głosy tych wyborców, którzy nie brali udziału w I turze, a teraz zdecydują się jednak zagłosować. Jak mówi łacińska maksyma: Wbrew obawom mam nadzieję (Contra spem spero).

Które z licznych spraw/zadań przedstawionych w programie wyborczym uważa Pan za absolutnie naczelne? I dalej: które za najtrudniejsze do wykonania? Które do realizację od zaraz?

Tak jak pisałem w moim programie, zadanie absolutnie naczelne to stabilizacja finansów gminy, niezaciąganie nowych zobowiązań i rozpoczęcie ich spłacania. Najtrudniejszym natomiast zadaniem będzie rozwiązanie sytuacji zaistniałej po zakupie opuszczonego budynku koszarowego. Wobec tej inwestycji narosło już wiele negatywnych emocji, wzajemnych oskarżeń i zarzutów. Łatwego i szybkiego rozwiązania nie ma. Jeżeli gmina ponownie nie pozyska dofinansowania na remont od konserwatora zabytków lub ze środków UE, to w chwili obecnej nie będzie w stanie przeprowadzić remontu. Natomiast jeżeli uzyskamy wsparcie finansowe, to być może łatwiej będzie również przekonać przedsiębiorców budowlanych do wspólnej inwestycji.

Czy można być skutecznym burmistrzem bez poparcia RADY? Jak Pan widzi to działanie? Tu się nie sprawdzi samotny biały - no, zielony - żagiel, który sam sobie sterem i... tak dalej.

Sądzę, że tak. Radni to przecież też mieszkańcy naszej gminy i miasta i nie mogą w nieskończoność torpedować działań burmistrza. Nie wyobrażam sobie, aby przyszłe działania burmistrza, dobre i korzystne dla Pułtuska projekty, programy, uchwały lokalnego prawa mogły mieć przeciwników tylko z powodów politycznych. Może już pora dojrzeć do takiej refleksji. W ostateczności można sięgnąć po rozwiązanie pod nazwą referendum, podczas którego WYBORCY mogą odwołać zarówno RADĘ, jak i burmistrza. Mam jednak świadomość konsekwencji takiego posunięcia – będzie to tylko nakręcanie spirali wzajemnej niechęci i nienawiści. Jestem zwolennikiem rozwiązań konstruktywnych, wynikających z dialogu i osiągniętego kompromisu. Kompromis jest wtedy, kiedy obydwie strony mają poczucie spełnienia ich oczekiwań. Sądzę, że mam w tym zakresie odpowiednie przygotowanie i umiejętności zdobyte w pracy zawodowej i społecznej. Nie obawiam się dyskusji, bo tylko podczas wymiany różnych poglądów, pomysłów i koncepcji możemy ostatecznie wybrać te optymalne.

Trafił Pan na groźnego przeciwnika w II turze wyborów. Można w jakiś sposób porównać programy PANÓW czy nie? A Pana kampania wyborcza? Co Pan mówił na spotkaniach przedwyborczych, co Pan mówi przed drugą turą wyborczą?

Pani Redaktor, Michał Kisiel nie jest moim "groźnym przeciwnikiem", ale kolegą, z którym przyszło mi konkurować o stanowisko burmistrza. Znamy się od wielu lat i jestem przekonany, że obecna kampania nie wpłynie negatywnie na nasze relacje. Uważam, że programy wszystkich kandydatów były zbieżne, dotyczyły bowiem lepszej przyszłości naszego miasta. Natomiast teraz, przed II turą wyborów mówię otwarcie i z pełną odpowiedzialnością za te słowa, że oddanie pełnej władzy jednemu ugrupowaniu wpłynie niekorzystnie na działalność naszej gminy. W przeszłości byłem już radnym w opozycji i wiem z doświadczenia, że tak naprawdę niewiele może zdziałać i zostanie zawsze przegłosowana, choćby nawet miała rację. Od roku 2002 mamy burmistrzów wybieranych bezpośrednio przez mieszkańców, właśnie m. in. dlatego, żeby nie byli tylko bezwolnymi wykonawcami ustaleń rady. Obydwa organy gminy: rada i burmistrz mają swoje odrębne kompetencje ustawowe i ich zadaniem jest współpraca, a nie rywalizacja; wspólne działanie, a nie prześciganie się w pomysłach i, co najważniejsze, wspólna odpowiedzialność za rozwój gminy.

A nam się marzy taki burmistrz ... Taki, żebyśmy - obserwując jego działania, wypowiedzi i zachowania - nie domyślali się jego politycznej macierzy... Można mieć nadzieję na takiego burmistrza? Czy to jest w ogóle możliwe?

Kiedy w roku 1990 jako radny brałem udział w wyborze pierwszego burmistrza, podziały w radzie, jak również w całym społeczeństwie, były jasne: oni i my, starzy i nowi. Dzisiaj, po prawie 30 latach znowu się próbuje nas dzielić na lepszy i gorszy sort, na większych i mniejszych patriotów, na zasługujących na wybór i nie będących godnymi tego wyboru. Żadna partia nie ma monopolu na patriotyzm i wyznawane religie. Nadużywanie próby wykorzystania religii do celów zdobycia władzy cywilnej jest właściwie oceniane przez społeczeństwo. Podczas obecnej kampanii samorządowej PREMIER RP wypowiedział następujące słowa o jednym z popieranych przez niego kandydatów: "zna wszystkich ministrów, wie do których miejsc trzeba pójść, żeby walczyć skutecznie o jak najlepsze projekty, programy". Czy o takie "zasady" funkcjonowania samorządu walczyliśmy i takiego samorządu chcemy? Być może w przyszłości partie polityczne nie będą mogły brać udziału w wyborach samorządowych, to będzie chyba jedyne rozsądne rozwiązanie.

Dlaczego pułtuszczanie i mieszkańcy gminy powinni głosować na WOJCIECHA GREGORCZYKA?

Zachęcam Państwa do głosowania w II turze na moją osobę ponieważ:
- mam duże doświadczenie w pracy w samorządzie gminnym i powiatowym (pełniłem funkcję dyrektora szkoły samorządowej, pracowałem w Urzędzie Miejskim i Starostwie w Pułtusku, byłem dwukrotnie radnym gminnym i raz powiatowym, działam społecznie, byłem np. prezesem MLKS "Nadnarwianka"),
- znam problemy i potrzeby mieszkańców naszej gminy,
- jestem otwarty na współpracę, potrafię słuchać innych osób,
- mam swoje poglądy i swoje zdanie, które bez obaw wypowiadam,
- mogę poświęcić dużo czasu na pracę, nie mam innych zobowiązań,
- jako rodowity pułtuszczanin kocham moje miasto,
- jestem realistą i pragmatykiem, nie obiecuję przysłowiowych gruszek na wierzbie.
Moje hasło wyborcze brzmi: "Razem budujemy Pułtusk". Mówiąc to mam na myśli wszystkich, którym przyszłość naszego miasta i gminy jest bliska. Od naszych wspólnych decyzji i ich respektowania oraz wspólnego działania każdego z osobna i wszystkich razem zależy nasza przyszłość. To nie są slogany, to realna szansa dla nas samych, żebyśmy mieli realny wpływ na to, co się dzieje w naszym najbliższym otoczeniu. Jestem przekonany, że znane powiedzenie "Nic o nas bez nas" najlepiej oddaje sens idei samorządu i jest możliwe do realizacji. Liczę na PAŃSTWA poparcie.

Podziel się
Oceń