Jakie były Pańskie wrażenia po ogłoszeniu wyników wyborów? Zaskoczenie, radość a może rozczarowanie?
Byłem bardzo mile zaskoczony wynikami wyborów, mimo że w wyścigu o fotel burmistrza nie udało mi się wygrać w pierwszej turze. Te niemal 4300 oddanych na mnie głosów, prawie 40 procent przy pięciu osobach kandydujących, to bardzo dobry wynik. Oczywiście z pokorą podchodzę do każdego głosowania i wiem, że druga tura będzie kolejnym trudnym sprawdzianem. Mimo przewagi w pierwszej turze, nie wolno osiadać na laurach, tylko do końca pracować, spotykać się z mieszkańcami, słuchać tego co mówią.
Ten wynik cieszy mnie również dlatego, że takiego hejtu w stosunku do mojej osoby, tylu kłamstw na temat mojego życia, nigdy jeszcze nie doświadczyłem. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że nigdy nie miałem takich problemów o których pisano, czy dotyczących malwersacji, czy też stanu mojego zdrowia. Jeśli chodzi o Dom Polonii, to jesteśmy na drodze wychodzenia z naprawdę krytycznej sytuacji finansowej, ale nie dzięki dotacjom, jak to się pisze, tylko systematycznej ciężkiej pracy mojej i całego zespołu. Prowadzimy normalną działalność gospodarczą, wystawiamy faktury i udało się zwiększyć sprzedaż o pięć milionów złotych w ciągu roku, z czego półtora miliona złotych z działalności komercyjnej. W dużej mierze te bardzo dobre wyniki zawdzięczamy mieszkańcom, którzy pozytywnie zareagowali na naszą ofertę gastronomiczną i hotelową, korzystając z przyjęć okolicznościowych, organizując przyjęcia weselne, itp.
Powiem szczerze, że moja rodzina mocno przeżyła publikowane na mój temat kłamstwa, a ja po pewnym czasie powoli się uodporniłem. Żal jednak pozostaje i przykro mi, że w naszej społeczności są ludzie, którzy potrafią kłamać na czyjś temat i to tak perfidnie, tylko po to, by kogoś zdyskredytować. Wynik wyborów pokazał jednak, że społeczeństwo jest mądrzejsze, a wyborcy patrzą na program dla miasta, na człowieka, a nie tę całą otoczkę, której w lokalnej polityce, na szczeblu samorządu, nie powinno być. Jestem bardzo mocno zbudowany postawą mieszkańców i chciałbym podziękować za każdy oddany na mnie głos. Mówią "po owocach mnie poznacie". Ja zawsze starałem się to odwdzięczać ciężką pracą, również społeczną, nie za pieniądze i tak będę robił dalej, jeśli zostanę burmistrzem.
Prawo i Sprawiedliwość uzyskało też zdecydowaną większość w Radzie Miejskiej...
Tak i z tego też oczywiście bardzo się cieszę. Zdobyliśmy 11 mandatów, a ja równolegle startując na radnego, otrzymałem prawie 700 głosów. To wynik, który nie ma chyba precedensu w minionych trzech kadencjach kiedy byłem radnym. Żaden radny i jednocześnie kandydat na burmistrza nie uzyskał takiej liczby głosów, z czego jestem naprawdę dumny i dziękuję tym, którzy na mnie postawili.
Uzyskaliśmy zdecydowaną większość w Radzie, nie musimy nikogo prosić, z nikim się dogadywać, będziemy mogli mądrze decydować o wydatkach gminy, która ma poważne problemy finansowe. Musimy powoli wychodzić z tego kryzysu i szukać takich rozwiązań na inwestycje, które będą pozwalały uzyskać jak największe dofinansowanie. W sukurs idzie nam polski Rząd, który daje szanse dofinansowania nawet do 85 procent na budowę dróg, dla seniorów, dla kół gospodyń wiejskich i ochotniczych straży pożarnych. Społeczność wiejska wciąż czeka na więcej. Mają pięknie świetlice, ale nic się tam nie dzieje i to trzeba zmienić.
Musimy wybierać inwestycje i chcę to robić w ścisłej współpracy z radnymi. Nie możemy robić wszystkiego na siłę, korzystać ze wszystkich ogłaszanych programów. Każda złotówkę musimy obejrzeć pięć razy, bo nie stać nas, by wyrzucać pieniądze na projekty, które potem trafiają do kosza. Chciałbym upodmiotowić pracę radnych i dać im taką samą szansę, jak mają sołtysi. Jest fundusz sołecki, powinien więc być roczny fundusz, który w konkretnym rejonie pomoże radnemu zrealizować najpilniejsze potrzeby mieszkańców. I zaznaczam, że ma to dotyczyć wszystkich radnych.
Do drugiej tury wyborów staje Pan z Wojciechem Gregorczykiem. Jak ocenia Pan swojego kontrkandydata?
Przewidywałem, że będzie druga tura wyborów i widziałem w niej kolegę Wojtka Gregorczyka. Mogę tak śmiało powiedzieć, ponieważ przez cztery lata pracowaliśmy razem w Radzie Miejskiej. Znaliśmy się z boiska, przez wiele lat graliśmy w piłkę, spotykaliśmy się w ramach pracy społecznej i zawodowej. Prowadzę kampanię pozytywną i tylko w taki sposób chcę się wypowiedzieć o Wojtku. Ja dodam tylko, że szanuję każdego, kto startował w wyborach, zwłaszcza po tym, czego doświadczyłem. Na temat moich kontrkandydatów i ich zaplecza politycznego nie będę się wypowiadał. Przyjdzie na to czas.
Między pierwszą a drugą turą uczestniczył Pan w kolejnych spotkaniach z mieszkańcami. Pojawiły się jakieś nowe sprawy, problemy, które Panu zgłaszano?
Na drugą konwencję, która odbyła się w miniony piątek, przybyło prawie 400 osób. Cieszę się z tej frekwencji, bo oprócz przedstawicieli prawicy przyszli też ludzie, którzy chcieli mnie posłuchać i dowiedzieć się, jakie mam pomysły na gminę. Pokrótce przypomniałem swój program, ale pojawiły się w nim też nowe tematy. Po pierwsze komunikacja autobusowa dla mieszkańców naszych sołectw. Jest to drażliwy temat. Obiecałem że zrobię wszystko, by ten autobus był przynajmniej dwa razy dziennie – rano przed 8 i popołudniu około 16.
Drugi gorący temat to planowana budowa kurzej fermy w Bobach. Uczestniczyłem w ostatniej rozprawie administracyjnej w tej sprawie, która odbyła się w naszym kinie. Dyskusja była bardzo ciekawa, ale wynika z niej jedno. Inwestycje są bardzo potrzebne, jednak tego typu przedsięwzięcie w bliskim otoczeniu zabudowań, w miejscowości rekreacyjnej, blisko rzeki Narew, jest po prostu niedopuszczalne. Nie możemy niszczyć naszego zagłębia turystycznego i narażać mieszkańców na niedogodności. Cieszę się, że na sali, w czasie tej rozprawy, była taka jedność i zdecydowany opór przed tą inwestycją. Zabrałem również głos, zadałem pytanie, które ominięto w czasie omawiania raportu oddziaływania na środowisko. Chodzi o to, że w naszym rejonie najczęściej występuje wiatr zachodni, który spowoduje, że ten smród z fermy rozniesie się w kierunku Gnojna i koryta rzeki, którym taki zapach się przemieszcza jak rurą kanalizacyjną. Musimy zrobić wszystko, by nie dopuścić do tej inwestycji!
Chciałbym jeszcze chwilę skupić się na temacie budowy potencjału turystycznego naszego miasta. Przedmiotem przygotowywania takiej koncepcji są między innymi tereny Wspólnoty Polskiej. Plany są bardzo ciekawe, a pewno powstaną również nowe miejsca pracy. Marzy mi się przy okazji ożywienie handlu na naszym rynku, powstanie stoisk z rękodziełem i regionalną żywnością, bo jest na to duże zapotrzebowanie. My od jakiegoś czasu sprzedajemy gliniane magnesy z Pułtuskiem, robione przez pułtuszczankę i cieszą się dużym powodzeniem.
Mamy bogatą historię i możemy przyciągnąć turystów, tylko potrzebne są nowe pomysły. Jednym z nich jest historyczny park rozrywki, w którym odwiedzający mieliby okazję poznać historię poruszając się po osi czasu, od III – II w. p.n.e. Byłoby to na zasadzie ekspozycji multimedialnych i interaktywnych, by na przykład można sprawdzić jak działał młyn, machina oblężnicza i tak iść przez wieki, doświadczając jak Polska się zmieniała.
Jest też pomysł budowy sanatorium, bo mamy przecież ogromne złoża solanki. Do tego pogłębianie rzeki i renowacja kanałów, co było tematem przewodnim mojego spotkania z panią minister żeglugi morskiej i śródlądowej.
Reasumując, najpierw musimy się skupić na najpilniejszym potrzebach mieszkańców, takich jak drogi, chodniki, remonty mieszkań, ale myśleć też o turystycznym rozwoju gminy, pokazywaniu i wykorzystywaniu niewątpliwych walorów, które mamy. Wymaga to ciężkiej wspólnej pracy, ale ja się pracy nie boję i zależy mi, by mieszkańcy, jeśli dadzą mi szansę, dostrzegli jej wymierne efekty jak najszybciej. Zachęcam wszystkich mieszkańców miasta i gminy Pułtusk do poparcia mojej koncepcji rozwoju miasta w drugiej turze wyborów na burmistrza.
Jestem dumny z wyniku
Z Michałem Kisielem, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na burmistrza Pułtuska, rozmawia Ewa Dąbek
- 02.11.2018 10:59