Maria, emerytowana nauczycielka przedszkolna, 37 lat w zawodzie, jest sama jak palec ze swoim dramatem. Mąż, zresztą była z nim po rozwodzie, nie żyje, niedawno umarł jej trzydziestokilkuletni syn. Ma dwie córki i piętnastoletnią wnuczkę, której u dziadków po kądzieli nic nie brakuje. Jej matka – A. Z., była partnerka syna Marii, przebywa w więzieniu. (W TYGODNIKU ukazały się już dwa artykuły o oszustwach bankowych, w których jedną z "bohaterek" była właśnie A.Z.). To ona też "zasłynęła" kradzieżą studniówkowych pieniędzy w ZSZ im. Jana Ruszkowskiego oraz – jak twierdzi Maria – innymi sprawkami finansowymi
Maria mówi, że przyszła do REDAKCJI "TP" , żeby się wyżalić, wyrzucić z siebie to, co ją gryzie. Zarazem przestrzec ludzi przed zbytnią ufnością, innymi słowy, żeby mieć oczy dookoła głowy. Na pytanie o to, jak można jej pomóc, odpowiada: - Trudno mi powiedzieć, czy w ogóle jeszcze można mi pomóc...
Po chwili: – Dokładnie to chciałam porozmawiać o mojej "przyszywanej" synowej, byłej partnerce mojego syna. To matka mojej wnuczki, obecnie 15-latki. Długo dojrzewałam do decyzji przyjścia do TYGODNIKA – jestem rozdarta, bo to przecież matka mojej wnuczki. Ale czy ja mogę odpuścić jej oszustwa? Zbyt bardzo mnie to wszystko gnębi – mówi Maria, która partnerkę syna znała długich piętnaście lat.
"Synowa" zaczęła ją oszukiwać cztery lata temu. - Zaczęła mnie po prostu sprytnie okradać. To przez jej działania jestem w tej chwili zadłużona na około sto tysięcy. Jak to się stało? Zaufałam jej, miała moje wszystkie dane, miała dostęp do mojego konta. Ale czy to znaczy, że mogła mnie oszukiwać? Mówiła np. do mnie, że idzie do banku, więc weźmie moją emeryturę. Ja się godziłam na to, 15 lat ją znałam, bardzo często pomagała mi w różnych sytuacjach... Ufałam jej jak córce, a ona systematycznie brała na mnie pożyczki – podaje Maria. – Postępowała też w ten sposób, żeby mnie skłócić z moją córką. A chodziło jej o to, żeby moja córka na koncie u mnie nie zobaczyła, że ona robi przelewy po groszu i bierze na mnie systematycznie pożyczki. O oszustwach dowiedziałam się z banku, bo bank rozwiązał ze mną umowę pożyczki. Sprawę zgłosiłam na policji, prokuratura się tym zajęła, zaczęto przesłuchiwać świadków, ja też byłam przesłuchiwana. Otrzymałam już odpowiedź z policji – zbyt dużo upłynęło czasu, aby móc odtworzyć, że A. bez mojej wiedzy wzięła pożyczki na sumę 7400 zł. A ja? Ja mam komorników do końca życia.
Maria przyszła do REDAKCJI z dwiema kartkami zatytułowanymi MOJE ZADŁUŻENIA. Na liście znajduje się kilkanaście pozycji, wśród nich te ujęte następująco: "Wzięła na mnie "chwilówki" na sumę około 7 tys. złotych (...)"; "Nie rozliczyła moich pitów za 2015 i 2016 rok (...)"; "Nie spłacała za grunt na Popławach, wyciągnąwszy ode mnie ok. 6 tysięcy złotych (...)"; "Za moją zgodą wzięła ze mną 7 tys. od P. (ona 4 tys. zł, ja 3 tys. – nie spłaca)"...
- Co ona nie potrafiła zrobić! – zamyśla się Maria.
Dziś kobieta żyje jak w zaklętym kręgu. Czuje się jakby była na marginesie pułtuskiego życia. Jest zawstydzona sytuacją, w której się znalazła, a całe życie dbała o dobrą opinię. I miała ją jako przedszkolanka. Widzi świdrujące spojrzenia ludzi, którzy ją znają, nie może pomóc córce w studiach, nie może zaciągnąć pożyczki, aby ulżyć swojej marnej sytuacji finansowej. Gdyby podjęła jakąkolwiek pracę, komornik zająłby jej 70% zarobku, mimo zajęcia 35% emerytury. – 1000 zł mam emerytury, bo 500 zł zabiera mi komornik. Po opłaceniu należności pozostaje mi 20 zł na codzienne życie. Została mi jedynie praca nielegalna, na czarno, ale tej podjąć nie chcę. Jestem w sytuacji nie do życia. Jestem biedna i czuję się winna, bo zaufałam "synowej", więc A. miała prawo mnie okraść. I jeszcze ta boleść po stracie syna, który też miał swoje problemy.
Pismem z dnia 30 maja 2018 r. Komenda Powiatowa Policji w Pułtusku wydała "Postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie wyłudzenia pożyczek w okresie od 3 stycznia do 17 lipca 2014 roku w firmach (...) i innych poprzez wykorzystanie rachunku bankowego Marii C. w łącznej kwocie około 7 250 złotych na jej szkodę, tj. o czyn z art. 286 par.1k.k.".
Postanowienie. "(...) brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa".
Uzasadnienie – przytoczmy je szerzej. "Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego nie można w sposób nie budzący wątpliwości odtworzyć okoliczności zawarcia umów pożyczkowych, z uwagi na brak danych telekomunikacyjnych będących skutkiem upływu czasu. Zeznania A. Z. oraz pokrzywdzonej są ze sobą spójne w kwestii dostępu do konta bankowego, karty płatniczej, poczty elektronicznej i nie są przez strony kwestionowane. Wobec powyższego nie można kategorycznie ustalić roli A. Z. w zaciąganiu zobowiązań finansowych na dane Marii C. oraz sposobu konsumpcji środków uzyskanych z pożyczek. Nie można wykluczyć wersji wskazanej przez A. Z.
Analizując zebrany w przedmiotowej sprawie materiał na podstawie art. 17par.1 pkt 1 k.p.k. należy wydać postanowienie o umorzeniu dochodzenia wobec stwierdzenia, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa ".
Co dalej? Maria ścisza głos: - Niestety, nie stać mnie na prywatnego radcę prawnego. I nie wiem, czy pismo z policji kończy już moją sprawę?
UWAGA
Bezpłatne porady prawne świadczą radcy prawni w PCPR i STAROSTWIE POWIATOWYM w Pułtusku, gdzie też można uzyskać informacje o terminach przyjęć interesantów.
Grażyna M. Dzierżanowska
Chciałam porozmawiać
Maria, emerytowana nauczycielka przedszkolna, 37 lat w zawodzie, jest sama jak palec ze swoim dramatem. Mąż, zresztą była z nim po rozwodzie, nie żyje, niedawno umarł jej trzydziestokilkuletni syn. Ma dwie córki i piętnastoletnią wnuczkę, której u dziadków po kądzieli nic nie brakuje. Jej matka – A. Z., była partnerka syna Marii, przebywa w więzieniu. (W TYGODNIKU ukazały się już dwa artykuły o oszustwach bankowych, w których jedną z "bohaterek" była właśnie A.Z.). To ona też "zasłynęła" kradzieżą studniówkowych pieniędzy w ZSZ im. Jana Ruszkowskiego oraz – jak twierdzi Maria – innymi sprawkami finansowymi
- 28.09.2018 10:09