Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 08:10
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Wygrali z wójtem!

Problem z przepustem pod drogą gminną w miejscowości Piskornia opisywaliśmy w maju tego roku, w artykule "Inspektor się napracuje". Teraz mamy dość zaskakujący ciąg dalszy tej sprawy
Wygrali z wójtem!
wojt
Przypomnijmy, że  wtedy: Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Leszek Skwierczyński wraz z pracownicą inspektoratu po raz kolejny pojawili się w okolicach nieruchomości państwa Gołębiewskich w Piskorni. Tym razem chodziło o kontrolę przepustu pod drogą gminną, która odbyła się na wniosek państwa Gołębiewskich. Ci twierdzili, że przepust został wykonany podczas budowy drogi asfaltowej, bez żadnej koniecznej dokumentacji i w taki sposób, że woda z niego wypływająca  w czasie roztopów i większych opadów deszczu zalewa drogę dojazdową do ich domu.
Na kontrolę przybył tym razem wójt gminy Adam Rachuba wraz z pracownikiem Urzędu Gminy, który przedstawił dokumentację budowy drogi asfaltowej z roku 2007. Rachuba stanowczo oświadczył, że sporny przepust był wykonany znacznie wcześniej, w latach dziewięćdziesiątych, kiedy nie był jeszcze wójtem i  "nie może odpowiadać za o co wtedy było".
I choć wydawałoby się, że lata dziewięćdziesiąte minionego wieku to nie aż tak odległa przeszłość, by w gminie nie było żadnej dokumentacji drogowej, to w przypadku tej drogi tak właśnie jest. Pozostaje więc słowo wójta i urzędników przeciwko słowu państwa Gołębiewskich. A ci twierdzą, że dokładnie pamiętają, iż betonowy przepust zakładano w czasie robienia asfaltu.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Leszek Skwierczyński tym razem skłania się do wersji wójta Rachuby. W sporządzonym na miejscu protokole stwierdza, iż stan przepustu wskazuje na to, że jest raczej starszy niż z 2007 roku. Ponadto dopuszcza możliwość, że nie ma wcześniejszej dokumentacji drogi i przepustu.
Po kontroli z nadzoru budowlanego państwo Gołębiewscy raczej stracili nadzieję na pomyślne dla nich rozstrzygnięcie sprawy. Chcieli tylko doprowadzić do sytuacji, w której wody opadowe i te z roztopów przestałyby zalewać ich działkę i drogę dojazdową do gospodarstwa. Byli pewni, że sporny przepust został bezprawnie przesunięty o kilka metrów i to właśnie jest powodem ich kłopotów, których wcześniej, przed przebudową drogi, nie mieli.
Tymczasem powiatowy inspektor Leszek Skwierczyński wszczął postępowanie administracyjne w tej sprawie i zażądał od wójta dokumentów potwierdzających legalność i czas wybudowania przepustu. Ze starostwa wypożyczył również dokumentację związaną z przebudową drogi w Piskorni. Z analizy materiału dowodowego, inspektor wywnioskował między innymi że "zeznanie pani Wiesławy Gołębiewskiej uwiarygadniają dokumenty geodezyjne oraz dokumentacja budowlana, będące załącznikami do zgłoszenia robót na przebudowę drogi  z 13.09.2007 roku, na których przedmiotowy przepust nie istnieje. (...) Brak jest jakichkolwiek dokumentów sankcjonujących wykonanie przepustu, co kwalifikuje, w świetle ustawy, tak wykonaną budowlę jako samowolę budowlaną."
Dalej inspektor wyjaśnia, że przepust pod drogą powinien służyć przeprowadzeniu cieku wodnego albo wód opadowych pomiędzy rowami odwadniającymi koronę drogi. W tym przypadku żadna z tych funkcji nie wchodzi w grę, gdyż droga nie posiada nawet rowów odwadniających. Czytamy, że "przedmiotowy przepust nie został również geodezyjnie zinwentaryzowany i nie ma go w projekcie przebudowywanego odcinka (...). Tak usytuowany przepust przerzuca jedynie nadmiar wody opadowej (i jak twierdzi pani Gołębiewska - ścieków gospodarskich!) z prywatnych działek (tu podane numery) na prywatną działkę państwa Gołębiewskich, co jest niedopuszczalne w świetle przepisów techniczno - budowlanych (...).
Reasumując, zgodnie z decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Leszka Skwierczyńskiego, wójt gminy Pokrzywnica otrzymał nakaz rozbiórki przepustu pod drogą gminną w Piskorni. Państwo Gołębiewscy mieli rację walcząc o swoje, ich wersję potwierdziły dokumenty, mimo że sołtys wsi i radny Marek Stańczak oraz mieszkaniec Artur Sikorski w złożonych oświadczeniach poparli wersję wójta, twierdząc iż przepust istniał już w 1999 roku...

 

Podziel się
Oceń