Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 06:32
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Moje zapamiętanie o Ks. Wincentym

Moje zapamiętanie o Ks. Wincentym
szmyt

Piękną prawdę o kapłaństwie wypowiedział Paul Cloudel w sentencji:" Bóg potrzebuje kapłanów, aby rozdawali Jego serce i swoje razem z nim"
Dziękuję za "tak" Ks. Wincentego dla służby Bogu i ludziom wypowiedziane przed 55 laty. Dziękuję Bogu za tak skromnego i radosnego "siewcę" (św. Mateusz 13 1-19). Dziękuję za niepospolitego kapłana o dużej wiedzy i dużej pokorze. Dziękuję za dzielenie nauczycielskiego trudu, za wspieranie w trudnych chwilach. Dziękuję za spotkania modlitewne i liturgiczne, które bardzo mnie wzmacniały i wskazywały drogę do Boga. Dziękuję Bogu , że postawił Ks. Wincentego na mojej drodze i przez Niego tłumaczył mi w prosty sposób o postaciach i wydarzeniach, ważnych jako przykłady uniwersalnych prawideł ludzkiej egzystencji, postaw wobec życia i kolei losu.

Może nie umiem ująć wspomnień w lapidarny sposób jak czynił to Ks. Wincenty, ale opowiem tak jak mi serce mówi i tak jak zapamiętałam nasze rozmowy: Z Ks. Wincentym poznałam się w 2000 r. szkolnym kiedy podjęłam pracę w Zespole Szkolno - Przedszkolnym w Przemiarowie. Odbieram telefon w szkole. Pani Jadwiga Wielechowska (sekretarka) mówi, że łączy rozmowę z księdzem. Ksiądz na to, czy może przyjechać do przemiarowskiej Akademii. Do tej pory nie miałam takich oficjalnych spotkań. Zdziwiłam się. Pomyślałam, że Ksiądz żartuje sobie ze mnie, że bierze mnie pod "księżowską lupę" jak zareaguję na pierwsze spotkanie, co odpowiem. Przyjechał. Pierwsza rozmowa była miła, rzeczowa i krótka. Pani Hania Niedbała – katechetka nie mogła z ciekawości wytrzymać i przyszła "przewiedzieć" się jak przebiegło pierwsze spotkanie. Oczywiście wypowiadała same superlatywy na temat księdza, który wpadł do szkoły i jeszcze szybciej z niej wypadł.

Mijały dni, tygodnie 2000 roku obfitującego dla mnie w różne wydarzenia społeczne i osobiste.

Tajemnicę przemiarowskiej Akademii poznałam przy kolejnym... spotkaniu, kiedy Ksiądz widocznie oswoił się z myślą, że chętnie Go widzę , a jeszcze chętniej podejmuję rozmowę.

Każda wizyta w szkole zaczynała się od słów: Religijna jest? Nie ma – odpowiadałam. To dobrze, bo z Panią Hanią, to ja sobie w kościele pogadam...

Ks. Wincenty tak mówił: - W Orzechowie wszystko się zaczęło i życie się zaczęło i szkoła się zaczęła. ..(wspomnienie bardzo osobiste wzorowane na Janie Pawle II) - Porównując warunki w mojej szkole z czasów okupacji mówił , z obecnymi warunkami szkoły w Przemiarowie, to tutaj jak w Akademii jakiej jest... (kamień z serca, że to nie ze mnie Ksiądz się śmiał przyklejając przemiarowskiej szkole taką etykietę). Wspominał czas okupacji- czas dzieciństwa. Bieda. Warunki do życia i nauki bardzo ciężkie; O szkole: To nie ważne, że to był niewielki stary barak. Ławki były różne, bo każdy rodzic robił je dla własnego dziecka. Bardzo chciałem się uczyć. Panią Wieliszewską i Pana Piotraka wspominam bardzo serdecznie, to były po rodzicach najważniejsze osoby i byli całkowicie szkole oddani.

Śmialiśmy się wspominając jedno przez drugie nasze nieprzygotowanie do lekcji i "ręczne tłumaczenie" nauczycieli piórnikiem, liniałem, rzemieniem ,tzw. "ŁAPY". Nikomu nie przyszło do głowy poskarżyć się rodzicom. Przytoczę zdarzenie, o którym opowiadał Ksiądz jako mały Wincenty w orzechowskiej szkole nie chciał śpiewać hymnu Związku Radzieckiego i otrzymał po 10 łap na każdą rękę. Mówił: Ręce miałem czerwone, ale przynajmniej nie musiałem rękawiczek zakładać. W domu nie przyznałem się do tej "nagrody", bo otrzymałbym jeszcze poprawkę.

Największy lęk ogarniał Ks. Wincentego przy powracającym koszmarze. Czarny, gęsty dym i płonące we wsi w czasie żniw zabudowania w tym rodzinny dom. Nic nie zostało. 1953 r. jak mówił to koniec dzieciństwa. Nauka poza domem. Do rodziny przyjeżdżał tylko w czasie ferii i wakacji, potem Wyższe Seminarium Duchowne w Płocku, a później praca w kilku parafiach.

Ostatnią parafią Ks. przed przejściem na emeryturę w 2011r była Parafia Św. Krzyża w Pułtusku.

Cieszyłam się na spotkania, bo uwierzyłam, że to Człowiek, któremu mogę o wszystkim powiedzieć, który nie ocenia, uważnie wysłucha i ze spokojem powie: "Porozmawiaj ze sobą, porozmawiaj z Bogiem, zaufaj Mu. Drogi tego świata są naprawdę proste. " Każdą rozmowę analizowałam i zaczynało do mnie docierać, że jest we mnie coraz mniej niewiernego Tomasza.

Można było słuchać godzinami Ks. Szmyta, który w specyficzny dla siebie sposób, opowiadał o pięknie tego świata, o sztuce, zabytkach , różnych kulturach , napotkanych ludziach, których mógł poznać dzięki wycieczkom i pielgrzymkom.

Pamiętam ciszę i Jego zachwyt kiedy opowiadał o szczególnej pielgrzymce do Jerozolimy, gdzie celebrował Mszę św. na Pustyni. Z tego wydarzenia pokazywał mi zdjęcia, które dotykał ze szczególnym pietyzmem. Wtedy chyba widziałam największe wzruszenie i wewnętrzne dziękczynienie Ks. Wincentego.

Za drzwiami gabinetu dyrektorskiego różne są spotkania. Wtedy i ja czułam, że to jest szczególne... Cudnie było razem milczeć.
W prosty sposób dowiadywałam się na nowo, że to co mnie spotyka jest po coś, że trafiłam właśnie do Przemiarowa, aby z pokorą reagować na wszystko co mi dane, co mnie otacza. Jadąc do pracy lub wracając z niej odpoczywałam patrząc na przemiarowskie pola, tym piękniejsze jeśli się uczestniczy w tradycyjnym uroczystym objeździe. Co roku w Przemiarowie ta tradycja jest kontynuowana. Zauważyłam, że w czasie objazdu Ks. Szmyt z zachwytem kierował swój wzrok na maki, chabry i rumianki rosnące na polach i przy polnych drogach i radośnie wtórował mieszkańcom Przemiarowa, Olszaka, Kleszewa śpiewając "Chwalcie łąki umajone" ...

Kiedyś przyjechał wypełnić tabelki " ile małych dusz" jest w szkole, które przynależą też do parafii. Był trochę niespokojny. Zapytałam, że chyba się gdzieś spieszy, że herbaty nawet nie wypije (chociaż pił ją bardzo rzadko, bo nigdy " głowy nie chciał zawracać"). -Spieszę się, bo wypatrzyłem piękne maki na polu, a one bardzo krótko kwitną, płatki opadną i nie zdążę zrobić zdjęć, a zdjęcia makom robię każdego roku. Kochał fotografować.

Pani Basia S. – nauczycielka, widać też wiedziała o pasji Ks. Szmyta i jak my wszyscy kochała Go za to. Kiedyś do szkoły przyniosła ogromny bukiet świeżo zerwanych maków. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł na logo Zespołu Szkolno - Przedszkolnego w Przemiarowie. Pamiątka została do dnia dzisiejszego i po części wiąże się ze wspomnieniem o wspaniałym fotografie i przyjacielu .

Księże Wincenty. - Dziękuję za to, że potrafiłeś przyjechać do szkoły, aby mnie zapytać co słychać w mojej rodzinie - Dziękuję za dzielenie ze mną radości i trosk. -Dziękuję za to, że potrafiłeś przyjechać do szkoły, aby wręczyć mi np. tylko dwie zakładki do książki, na których były napisane ważne maxymy: " Spójrz w słońce, a cień zostanie w tyle", " Być wolnym, to móc nie kłamać". Takie prawdy wpajali mi również moi rodzice, ale pomyślałam, że jeśli otrzymałam je od Księdza na piśmie, to są oczywistym znakiem dla codziennego postępowania.

Zatrzymywaliśmy się na cmentarnych alejkach. Rozmawialiśmy o życiu i śmierci naszych bliskich. Zapamiętałam co powiedziałeś: " Nie rozpaczaj. Trzeba dać im odejść. Wystarczy modlitwa spojrzenie na fotografie".



Danuta Tyszkiewicz

Zdjęcia Henryka Mazurka z pogrzebu ks. Wincentego Szmyta






Podziel się
Oceń