Na same dokumenty wnioskowe do pięciu projektów, które mimo złożonych wniosków nie otrzymały dofinansowania, wydano ponad 121 tysięcy. Straciliśmy szanse na modernizację Miejskiego Centrum Kultury i Sztuki - ponad 1 mln 200 tys. zł, remont budynku koszarowego i Traugutta 23 - ponad 6 mln 200 tys., rewitalizację obszarów zmarginalizowanych - prawie 5 mln zł, systemy fotowoltaiczne prawie 4 mln zł. Radny Ireneusz Purgacz wprost stwierdził, iż jest to dowód, że wydział inwestycji, który się tym zajmuje, nie radzi sobie z powierzonymi zadaniami.
- Coś trzeba z tym zrobić, tak dalej być nie może. Pod rozwagę daję osobom, które odpowiadają za pracę urzędu, żeby przeanalizowały co się w tym wydziale dzieje.
Wśród projektów które nie otrzymały dofinansowania są te rewitalizacyjne - odnowa zabytkowego centrum Pułtuska i tzw. obszarów zmarginalizowanych. Akurat te wnioski nie odpadły z powodu niskiej punktacji, tylko uchybień formalnych, a konkretnie braku naszej gminy w wykazie projektów rewitalizacyjnych w województwie. Decyzja jednostki oceniającej wnioski została wprawdzie oprotestowana przez naszą i inne gminy. Wojewódzki Sąd Administracyjny nie uznał naszych roszczeń, ale kierownik wydziału inwestycji Marianna Bochenek ma nadzieję, że podobnie jak w przypadku instalacji solarnych, Naczelny Sąd Administracyjny pozwoli na ponowne rozpatrzenie wniosku. Czy nie jest to jednak zbyt duży optymizm? Póki, co środków nie mamy.
Oczywiście największe obawy budzi fakt, że nie uzyskaliśmy dofinansowania na remont zakupionego budynku koszarowego. Ireneusz Purgacz przypomniał, jaką burmistrz stoczył batalię, by była zgoda większości radnych na ten zakup, choć opozycja ostro protestowała. Burmistrz uspokajał, że bez problemu da się uzyskać pieniądze zewnętrzne na remont i zrobić tu piękne mieszkania.I rzeczywiście, gmina złożyła projekt o wartości ponad 7 mln, z czego mieliśmy dostać dofinansowanie na poziomie ponad 6 mln, więc wyglądało to naprawdę dobrze. Okazało się jednak, że wniosek został źle złożony, nie spełniał wymogów.
- Zakup tego budynku przez pana burmistrza, przy akceptacji części Rady kosztował nas do tej pory około półtora miliona złotych - mówił na sesji radny Purgacz. - I co dalej? Dalej wkroczy wojewódzki konserwator zabytków i trzeba będzie budynek zabezpieczyć. To będą dalsze koszty. I co, mamy dalej dokładać? Oczekuję od inicjatorów i od tej części Rady, która była za zakupem, na konkretne pomysły. Naszym zdaniem, zdaniem komisji rewizyjnej, nie ma żadnych perspektyw na realizację tej inwestycji. O ile były właściciel pozbył się problemu, to my za decyzje pana burmistrza będziemy ponosić konsekwencje.Gdyby pan burmistrz miał wydatkować własne pieniądze lub też radni, którzy głosowali za zakupem tego budynku, to decyzja byłaby zupełnie inna, ale łatwo podnosi się rękę do góry, jeżeli to nie dotyczy moich własnych środków finansowych (...).
Smutne wnioski starał się złagodzić przewodniczący Andrzej Wydra mówiąc, że przecież i w poprzedniej kadencji projekt rewitalizacji zabytkowej części miasta został odrzucony. To spowodowało ostrą reakcję Ireneusza Purgacza.
- Kwota 8 mln złotych na rewitalizację nie została Pułtuskowi przyznana nie dlatego, że nasz wniosek oceniono formalnie negatywnie, tylko dlatego że pan marszałek Struzik stanął na głowie, łącznie z wnioskami do komisji europejskiej, żeby nam tych pieniędzy nie dać! - stwierdził. - Wolał je stracić niż dać Pułtuskowi. Dwa wnioski na rewitalizację wtedy przeszły - Pułtuska i Siedlec. A wie pan kto był wtedy burmistrzem Pułtuska i prezydentem Siedlec? W obu przypadkach byli to członkowie Prawa i Sprawiedliwości. (...) Uważam, że było to celowe polityczne działanie i w sumie wyszło tak, że środki te zostały zmarnowane i niewykorzystane.
Ryszard Befinger również dosadnie ujął przyczynę naszych inwestycyjnych niepowodzeń. Powiedział, że odrzucał wszelką pomoc przy zdobywaniu środków, np. ze strony ministra Kowalczyka, mówiąc że sam sobie poradzi i zdobędzie dofinansowanie, którego "nie przejemy".
- Trzeba jasno powiedzieć, pan burmistrz zrobił w Urzędzie kliki rodzinne i nie można było się niczego dowiedzieć, ani nic zrobić. Wszystko w tajemnicy, wszystko pokątnie, pod stoami się robiło. Jestem we wszystkich kadencjach i tego wcześniej nie było, siadaliśmy i dyskutowaliśmy. A teraz zrobiło się coś pod stołem, rzuciło nam na sesję w ciągu godziny czasu i większość przegłosowała.
Zdjęcie : Zakup tego budynku przez pana burmistrza, przy akceptacji części Rady kosztował nas do tej pory około półtora miliona złotych. I co dalej? - pytał na sesji radny Ireneusz Purgacz
Skąd wziąć stracone miliony?
Wracamy do wniosków z prac komisji rewizyjnej i dyskusji na ostatniej nadzwyczajnej sesji o inwestycjach, na które nie dostaliśmy dofinansowania
- 21.03.2018 10:41