Portret Konstantego Kociszewskiego to dzieło Wacław Romaszko, Zenona Bobowskiego namalował Marek Maksymowicz, Bolesława Borczyńskiego Giennadij Picko, Jana Kazimierza Estkowskiego Wacław Sporski, Jana i Franciszka Kmiołków Siergiej Barejsza.
Co o pracy twórczej przy portrecie Konstantego Kociszewskiego powiedział Wacław Romaszko? - Owszem, zaprzyjaźniłem się z portretowanym, zaczerpnąłem jakiś wiadomości o nim, ale mało ich było. Nie powiem, ile pracowałem nad portretem, ale to było przyjemne. Kiedy artysta zna charakter portretowanego, jego osobowość, łatwiej mu ukazać, jakim był człowiekiem. Trudne było to malowanie, intuicyjne, bo zdjęcie było malutkie, czarno-białe. Użyłem koloru, by nadać wrażenie starej fotografii, trochę bieli, czerwieni – to symbol flagi, trochę szarości - to mur więzienny, podpis mój też czerwony, jak krew.
Giennadij Picko, twórca portretu Bolesława Borczyńskiego: - Pan Michał Kisiel dostarczył mi zdjęcie, bardzo małe, mało czytelne, to był skan, musiałem go powiększyć. Nie jestem portrecistą. Sam portret jest dla mnie w ogóle ciężki, jest trudny... Pięknie wyszedł? Dziękuję bardzo! Zdecydowałem się na kolor, ciepły... CIEPLI, dobrzy ludzie walczyli za Ojczyznę, nie źli...
Marek Maksymowicz namalował portret Juliusza Zenona Bobowskiego: - Tak, maluję również portrety. A ten portret? Dostałem zdjęcie z taką historią: ze zdjęcia była zrobiona pastela, z niej zdjęcie, i z tego zdjęcia robiłem ten portret. Zdjęcie było retuszowane i to chciałem oddać, ducha retuszowanego zdjęcia. Trochę nad nim pracowałem. Ten retusz widoczny jest na obrazie, w twarzy, w mundurze. Co było trudne? Złapanie tego klimatu zdjęcia sprzed wielu lat, żeby osadzić je w epoce, pokazać styl. Przyjemnie mi się malowało. Obraz utrzymany jest w pasteli, chociaż innej niż oryginał.
Wacław Sporski ukazał Jana Kazimierza Estkowskiego: - Znała pani tego pana i jest jak żywy? Dziękuję bardzo, dziękuję. Malowałem go ze zdjęcia, chciałem poczuć jego osobowość, aby ją uwidocznić na portrecie. To był wesoły człowiek, myślę, że ludzie bardzo go lubili, stwarzał nastrój... Ja czułem jego osobowość, namalowałem portret w jeden dzień, POZNALIŚMY się od razu. Żadnych trudności z malowaniem tej twarzy nie miałem. Nie, rodzina jeszcze nie widziała... Mówi pani, że portret będzie się podobał? Bardzo dziękuję!



