Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 06:31
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

PAWEŁ MNIE PRZEBIŁ O GŁOWĘ

Z Mirosławem Szmeją i jego synem Pawłem - o ciężarach - rozmawia Kazimierz Dzierżanowski
PAWEŁ MNIE PRZEBIŁ O GŁOWĘ
szmej
Panowie, pierwszy kontakt ze sportem, z ciężarami?

Mirosław: Mój pierwszy kontakt ze sportem miałem w szkole podstawowej, kajaki. No i później siłownia, ciężary.

Paweł: W wieku 7-9 lat zacząłem trenować kick-boxing. Potem miałem rok przerwy od sportu i od jedenastego roku życia zacząłem podnoszenie ciężarów.

Kto was namówił do ciężarów?

Mirosław: Był taki trener pan Iwańczyk, on mnie zachęcił do ciężarów. Przyszedłem na siłownię i zostałem...

Paweł: Mnie nikt do ciężarów nie namawiał. Kiedyś oglądałem mistrzostwa świata czy Europy w Paryżu. Oglądałem, oglądałem – spodobało mi się i pomyślałem, że spróbuję.

Mirek, twój pierwszy trener?

Zdzisław Pieńkos. Rozpocząłem treningi w wieku 15-16 lat.

Paweł: Mój w wieku jedenastu lat, jak powiedziałem.

Wasze początki... Jakie było wasze nastawienie do uprawianego sportu? To była zabawa czy poważne myślenie o wybranej dyscyplinie?

Mirosław: W moim przypadku było tak, że ciężary mi się bardzo podobały, chciałem być silny, mieć dobrą sylwetkę... Ponadto czułem się po prostu dowartościowany.

Paweł: A ja szukałem zajęcia, zagospodarowania czasu. Zawsze lubiłem sport, lubiłem grać w piłkę, lubiłem lekkoatletykę, biegałem w szkole. Wkręciło mnie koło sportowe. A ciężary z początku podnosiłem dla zabawy, dla samego siebie, żeby coś robić, a potem okazało się, że mam możliwości pójścia dalej i poszedłem w tym kierunku.

Był taki wyraźny moment przełomowy, że postawiliście na jedną kartę, sportową kartę?

Mirosław: U mnie było tak, że startowałem na zawodach w Ciechanowie, na pierwszym kroku zająłem drugie miejsce, no i tak ciężary zaczęły mi się podobać jeszcze bardziej, zacząłem trenować. Trener Pieńkos mnie motywował.

Paweł: Chyba to był pierwszy rekord Polski, kiedy miałem 13 lat. W rwaniu 99 kg w wadze 69. Potem już myślałem inaczej o ciężarach...

Najważniejsze wasze osiągniecie sportowe?

Mirosław: To piąte miejsce na MISTRZOSTWACH Polski Juniorów do lat dwudziestu. Paweł mnie przebił o głowę...

Paweł: To BRĄZOWY MEDAL na Mistrzostwach Europy i brązowy medal na Mistrzostwach Świata.

To największe sukcesy pułtuskich ciężarowców?

Mirosław: W tej chwili to tylko Andrzej Piotrowski miał większe sukcesy i jeszcze był Bielik, Sobieraj z tych starych gwardii - to wszyscy, a teraz Paweł!

Ile lat czekaliśmy na kolejne sukcesy?

Mirosław: Tamte lata to były siedemdziesiąte – `74-`75 rok, sukces Pawła to był rok 2016.

Wasze mocne strony?

Mirosław: Rwanie! Wyrywałem przy wadze 75 kg 130 kg.

Paweł: Też rwanie. Jestem najlepszym rwaniowcem na świecie w wadze 94 kg do lat 17. Zawsze w rwaniu byłem najlepszy, ogrywałem starszych chłopaków. I na Mistrzostwach Europy miałem srebro za rwanie, przegrałem o kg złoto, a na Mistrzostwach Świata to już wystrzeliłem kompletnie i zdobyłem złoty medal.

Z czego to się bierze ta predyspozycja do rwania?

Mirosław: Według mnie ze sprawności, z samozaparcia, z dyscypliny, z systematyczności, z treningów 5 razy w tygodniu... Mówię o Pawle.

Wasze wyniki w kilogramach?

Mirosław: 130 rwanie, 152 rzuty.

Paweł: 154 rwanie, 174 podrzut.

Wypadki? Kontuzje? Coś poważnego?

Mirosław: Mnie, akurat ominęły. Paweł miał ostatnio kontuzję, rok miał pauzy, operację na kolano...

Paweł: Miałem rekonstrukcję rzepki i naprawianą chrząstkę, praktycznie zniszczoną oraz artroskopię przeprowadzoną w KLINICE Magnus w Łodzi przez doktora Kaczmarskiego, lekarza kadry olimpijskiej. Rok przerwy, a teraz niefart, ciągłe kontuzje, ale wracam do sportu i myślę, że na kolejnych Mistrzostwach Świata zdobędę brązowy medal – byłoby dobrze.

Przechodziłeś rehabilitację?

Tak, w KLINICE Magnus, w PIO w Pułtusku, w domu.

Kontuzje, zwątpienia to przykre sprawy. Mirek, doznawałeś zwątpień? Stresu?

Mirosław: Tak, były zwątpienia, odechciewało się wszystkiego, miałem wszystkiego dosyć, ale po paru dniach dochodziło się do siebie i była chęć dania z siebie więcej i więcej.

Paweł: Mnie stres podbudowuje i podkręca do dobrego wyniku. Ale z biegiem czasu mam go coraz mniej, nie denerwuję się, podchodzę do zadań na luzie, ale jestem skupiony. Mam coraz większe doświadczenie, wiarę w siebie, ufam, że będzie dobrze.

Mirek, a ty myślałeś o jakiejś pracy związanej ze sportem? O ścieżce życiowej związanej ze sportem?

Mirosław: Inne to były czasy. Owszem, wiązałem, ale poszedłem do wojska i wszystko się urwało.

Paweł: Wiążę nadzieję z ciężarami, ale zobaczymy, co czas pokaże. Moim marzeniem jest medal na OLIMPIADZIE. Wzorowałem się na najlepszych ciężarowcach na świecie, patrzyłem na chłopaków z kadry, jak dźwigają, patrzę na podrzuty, na przysiady, nogę... Z każdego zawodnika brałem coś dla siebie po trochu.

Dieta?

Paweł: Jem wszystko, potrzebuję dużo kalorii, nawet fast food nie zaszkodzi. Potrzeba energii i kalorii. W ciężarach najważniejsze są: mięso i warzywa. Białko to cały budulec, a węglowodany przed treningiem.

Sprawa dopingu wśród ciężarowców?

Mirosław: Paweł jest badany na każdych zawodach, na każdym zgrupowaniu. Często też badany w ciągu roku.

Pomówmy o warunkach do uprawiania sportu. Jakie były, jakie są.

Mirosław: Warunki były takie bardziej spartańskie, ale ogólnie się wiele na siłowni nie zmieniło, pieniążków zawsze brakowało i brakuje, ale chęć była inna, młodzież nie była leniwa, inni ludzie byli...

Paweł: Baza treningowa w ośrodkach olimpijskich jest dobra. A u nas? Przydałby się remont siłowni, wiele odbiegamy od standardów innych klubów.

Od kogo zależy ów remont?

Mirosław: Od władz miasta. Podobno jakiś będzie, bo już wstyd.

Kibicujesz synowi?

Mirosław: Kibicuję, jeżdżę, przeżywam jak on i też się stresuję. Przeżywam piękne chwile, jak ta o 4 rano, jak Paweł startował w Malezji. Włączyłem laptop, oglądałem z zapartym tchem, nie spałem pół nocy, a serce do góry się unosiło, jak zdobywał medale – złoto w rwaniu i brąz w dwuboju. A moje piękne chwile? Na Mistrzostwach Polski.

Paweł: Piękna chwila to medal na Mistrzostwach Świata. Na pewno zapamiętam to złoto w rwaniu. To że jestem najlepszy na świecie coś mówi, udowadnia, że ja też mogę. I pierwszy medal na Mistrzostwach Polski – złoty.

Paweł, korzystasz z pomocy finansowej?

Mam pomoc od władz miasta, szkoły – ze starostwa, od władz klubu.

Jaką rolę w sportowym życiu Pawła odgrywa jego mama?
Mirosław: Moja żona Iwona stresuje się podczas zawodów Pawła ... A dieta dla Pawełka należy do niej i to jest bardzo duża, odpowiedzialna rola.

Chcielibyście jeszcze coś dodać?

Paweł: Chciałbym pozdrowić trenera Zdzisława Pieńkosa, trenera Ireneusza Pepłowskiego z Makowa Mazowieckiego, który wiele mnie nauczył, dał mi do myślenia, uczył mnie życia i ciężarów, trenowałem z nim technikę rwania, także moją rodzinę i moich znajomych i osoby, które mnie dopingują.

Zdjęcie: Ojciec i syn zakochani w tej samej dyscyplinie

Podziel się
Oceń